Rozumiem, że po wyidealizowanym obrazie rodziny lat 50-tych taki obraz mógł być czymś nowym. Mnie jednak ten obraz destrukcji nie zachwyca. Myślę, że życie jest już i tak wystarczająco przygnębiające, że nie trzeba dodatkowo przygnębiać się jeszcze takimi smutnymi filmami. Aczkolwiek rozumiem, że to się może komuś podobać i że USA w tamtym okresie być może taki strzał między oczy był potrzebny. Nie życzę jednak nikomu takich przeżyć mimo, że wiem iż często tak wygląda rzeczywistość wielu małżeństw.
Tu nawet nie chodzilo o przeslodzony temat rodzin z lat 50 ktore faktycznie zyly lepiej bo ludzie mieli wiecej kasy i klasa srednia uciekla na przedmiescia do wlasnych domow wyposazonych w nowoczesty sprzet agd i rtv. Tu chodzi o kino dla innego odbiorcy dla ktorego taki zlosliwy belkot przez 2 godziny nie jest meczarnia a dobra zabawa. Typowe wampirze kino ktore dla ludzi jest do dupy a dla nich jest super zawaba.
Kiedys zupelnie nie rozumialem jak ktos mi powiedzial ze nie bylem "targetem" czyli nie bylem w grupie odbiorcow docelowych tego filmu. Analogicznie komiksowe filmy Marvela ktore sa dla mnie totalna papka i umyslowa mielizna dla innych sa super relakasem po ciezkiej pracy umyslowej i paradoksalnie marvela ogladaja ludzie ktorzy maja ukonczone 3 kierunki studiow i sa na 4 tym. Obok nich siedza ludzie z IQ 53 i tez sie dobrze bawia win win situadion :D
Wampirze kino- ciekawe określenie. Czyli taki odpowiednik współczesnego patostreamingu? Jakoś mi nie przyszło do głowy że w tamtych czasach też przecież byli tacy ludzie.
wampirze kino czyli bezduszne, pretensonalne gnioty udajace cos ambitnego ale bez duszy nie ma niczego ambitnego wiec moze byc imitacja tylko no i jest meczace dla ludzi bo na ekranie pojawia sie masa negatywnej energii ktora jest pozytywna dla ciemnej strony mocy. To mialem na mysli. W sumie nie da sie tego opisac bo niektore rzeczy mozna tylko probowac zdefiniowac i mozna by bylo wymieniac w nieskonczonosc a i tak temat by sie nie wyczerpal.
Tu nawet nie chodzi o przygnębienie i smutek dla mnie, tylko o fabułę. Scenariusz to po prostu kłótnie i nie jest to nic odkrywczego, nowatorskiego, nic z tego nie wyniosłam, czego nie mogłabym oglądając kłótnię na żywo jakiegoś związku. Początek wyjątkowo absurdalny, bo z dialogu wynika ze jest już po północy, a tu zaproszeni goście. No, cisza nocna chyba wtedy obowiązywała. Myślę, że tu masz rację z elementem nowości, bo film powstał w latach 60, kiedy odrzucono słynny kodeks Hayesa, mocno restrykcyjny i było to pewnie coś nowego i świeżego po takich "grzecznych" produkcjach z czasu obowiązywania kodeksu.