Myślę, że oba są równie dobrebo chociaż motyw jest taki sam to Rzeź jednak opowiadao czymś innym niż rozpad małżeństwa, to bardziej wżeranie się w siebie nawzajem (w Rzezicała czwórka nie zostawia na sobie suchej nitki) :P
Rzeź ma bardziej zdyscyplinowane dialogi, nie ma w niej waty docieplającej ;-)
Ma chyba też lepszą grę aktorską jako całość, chociaż para Elizabeth Taylor-Richard Burton wypada z nich wszystkich najlepiej.
Tu za to bardziej pogłębione są historie głównych bohaterów.
Nie wiem czy można te filmy porównywać - w sensie który lepszy.
Rzeczywiście, widać podobieństwo.
Jednak ta produkcja miażdży "Rzeź" i chyba nie można mieć co do tego żadnych wątpliwości. ;)
Tak, mi też się to nasunęło. Wygrane na podobnych nutach, choć "Kto się boi..." zdecydowanie lepsze.
"Rzeź" nie umywa się do "Kto się boi Virginii Woolf", ale rzeczywiście, pewne podobieństwo jest.
Mimo wszystko " Rzeź " aktorsko jest dużo słabsza, ale stawiam, że Polański mocno inspirował się Virginią przy tworzeniu swego filmu.