Ex-Bond George Lazenby tropi mordercę swojej córki. Klasycznie skrojone giallo z nieco "nadętą" muzyką Morricone (wybaczcie, ale te dziecięce chórki z czasem zaczęły mi działać na nerwy). Sporo tu idiotyzmów, zarówno w warstwie dialogowej, jak i w poszczególnych scenach. Klimat zapewniają weneckie lokacje, ale sama intryga nie należy do specjalnie wciągających. Aktorsko jest całkiem nieźle, Lazenby wypada w miarę solidnie, a co najważniejsze - jego rola tutaj jest diametralnie odmienna od występu w charakterze agenta Jej Królewskiej Mości. Co ciekawe, można dojrzeć pewne stylistyczne i fabularne zbieżności z późniejszym o rok "Don't Look Now", niemniej obraz Roega to zupełnie inny "przedział wagowy". Całościowo ujmując: typowy przeciętniak w ramach nurtu, toteż jedynie dla koneserów.
Zgodzę się, że tylko dla widzów, którzy giallo już wcześniej widzieli i cała specyfikę tego podgatunku mają z tyłu głowy. Film to sztandardowy przykład tego jak giallo powinno wyglądać. Niestety produkcja nie jest na tyle "wybitna", aby być jedną z ważniejszych tego nurtu, natomiast dla przeciętnego widza będzie tylko kiczowatym kryminałem. Muzyka Morricone super! Tylko po 20 minutach ma się już dość tej pioseneczki :)