O rany, zabrzmiało ostro, ale poszłam na to do kina, zachęcona porównaniem z Amelią, ale do Amelii ma się to jak styczniowa odwilż do majowej wiosny.
Bardzo prosty przekaz, scenariusz oparty na nieszczęśliwej miłości, psychika bohaterów nieskomplikowana, nawet mistrz muzyki zdawał mi się tandetny w swych oklepanych formułkach. Dziwne kino, posklejane z lukrowanych elementów, które mają nas zaczarować - piękne uliczki, magiczny sklep rodem z Harrego, swoboda obyczajowa, surrealizm, miłość, sztuka, muzyka. Ale całość sprawia wrażenie niepokojąco prostej historii.
A może to tylko główny bohater jest małym chłopcem i przez to cały jego świat staje się tak prosty, że aż mdły ten kurczak.
Nie smakowało.