Film raczej nie dla wszystkich. Według mnie - wspaniały. Zauważyłem jednak, że wiele żartów wśród widowni w kinie po prostu "nie siadało" (winne są polskie napisy, które po prostu nie nadążają za szybkimi wymianami bohaterów i opisami tego bogatego świata bardzo często go wręcz szpecąc zasłanianiem detali) podczas gdy ja śmiałem się jak dziecko odkrywające po raz pierwszy teatr.
Film ma kompozycję szkatułkową składającą się z 5 osobnych historii, które jednak w przedziwny sposób łączą się (cytując postać Billa Murray'a: "Just try to make it sound like you wrote it on purpose") w historię o tym co nas otacza, wzrusza, zachwyca, bawi i smuci.
Czy jest tu jakieś głębsze przesłanie? Może tak. Może nie. Nie o to chodzi. Fresk na ścianie więzienia nie ma być realny, czy mieć głębi - ma nas po prostu zachwycać tym, że każdy może w nim coś dostrzec. Każdy z nas może mieć tu moment, w którym czarno-białe odcienie nagle rozbłysną pełnią kolorów.
Myślę, że najlepiej zarekomenduję "Kuriera..." mówiąc, że nie wiem jakim cudem Anderson przekonał Christophera Waltza żeby grał w filmie, w którym tylko przez parę klatek wita się i naprawia radio ale wiele świadczy o kunszcie reżysera fakt, że Waltz się zgodził.