Jak w temacie. Jedyna emocjonująca scena to próba odlotu samolotu spod Tarnowa. Aktorzy grają drętwo - niektórzy recytują teksty z pamięci, a nie grają (jak w licznych polskich serialach). Fabuła z niepowiązanymi zdarzeniami. Np. wątek z kobietą z restauracji z Londynu zupełnie nie jest budowany. Ona pojawia się nagle z nieznanych i nieoczekiwanych powodów tu i tam.
Poszedłem na film, bo czytałem (dawano, dawno temu...) "Kuriera z Warszawy". Prawdziwy Nowak-Jeziorański akurat nie miał "przygód", które zostały wstawione zapewne na potrzeby zagranicznych widzów.
Cenne jest - z punktu widzenia propagowania polskiej historii na zewnątrz - pokazanie prawdziwych Niemców (pierwsza scena uliczna). I oczwyiście Niemców a nie jakichś "nazistów". Btw. jak ktokolwiek z moich zagranicznych znajomych mówi o "nazistach" w kontekście II wojny w Polsce - jestem po prostu agresywny.