Bynajmniej nie o Donalda Sutherlanda z "Igły" bo na tle tych papierowych postaci snujących się po planie tego bardzo przeciętnego filmu Sutherland gdyby grał w nim to byłoby starcie zespołu klasy Real Madryt, Barcelony czy Juventusu z zespołem z Pścinawy Dolnej.
Pojawia się ten agent i znika w "Kurierze" -reszta to jakiś melodramat z tą szwedzką agentką, niewiele mającego wspólnego z życiorysem Jana Nowaka-Jeziorańskiego, do tego te postacie ucharakteryzowane na czołowych dowódców AK, rządu londyńskiego, bardziej przypominające polityków z "Rozmów w tłoku" Szymona Majewskiego.
Jan Nowak (bezbarwny Tłokiński) przybywa do Polski, operacja "Most", to, że tak intensywnie szuka go SS to wymysł zapewne scenarzysty, w tym momencie gdy pojawia się dobry granatowy policjant znika aktor Zieliński, ale nasz Philippe jest w czepku urodzony lub z jakimś amuletem bo trafia na dobrego kolejarza i ludzkiego volksdeutscha. Po strzelaninie na dworcu z żandarmami, nasz bohater zostawia torbę tam z angielską gazetą (sic !!!), czy on spał na zajęciach i nie wiedział, że jest w kraju gdzie Niemcy go okupują? W Warszawie nikt o nim nic nie wie, szkoda, że nie trafił do PPR !!! Ma wizję, że dostanie kulkę
w łeb, a gdzie nagle wyparowuje jego kolega z Londynu? gdzie w końcu jest ten niemiecki agent? czołg Rudy go przejechał czy zabił Stirlitz z Klossem? Nasz bohater biega sobie po Warszawie jakby był na olimpiadzie i wpada
na patrol, który go szuka, ale tamci przestraszyli się paru gnojków z stenami pod płaszczami. Bzdura bzdurą pomiata !