Pasikowski zupełnie nie wstrzelił się w klimat, całkowicie zabrakło mu artystycznego wyczucia. Kurier nie był Kurierem w jego filmie, Warszawa nie była Warszawą, Polska nie była Polską. Sparodiował amerykańską sztampę, chcąc ją naśladować, ale wyszło cukierkowo, niewiarygodnie i nieprawdziwie.
Szkoda, bo Jan Nowak-Jeziorański to wielka postać, mój autorytet. Tutaj nie dostałem ani grama Kuriera. Moje miasto w czasie okupacji, przed i po, było miastem biednym, zaniedbanym, z potencjałem, ale bez błysku, bez bieli, bez równych chodników i gładkiego asfaltu. Ludzie byli sterroryzowani, zabiedzeni, wygłodniali, zmęczeni wojną, wściekli.
Miasto, które pokazał Pasikowski może pasowałoby do komiksowego wyobrażenia Amerykanów o Warszawie, ale z Warszawą prawdziwą tamtych lat nie ma kompletnie nic wspólnego.
Cała fabuła była niebywale schematyczna, postaci papierowe, szablonowe, jednowymiarowe.
Miarą wartości artysty jest jego zdolność do stworzenia wizji przekonującej, albo poprzez autentyzm samego artysty albo poprzez autentyzm wiarygodności historii przez niego opowiadanej. Pasikowski zatracił całkowicie cechy wartościowego artysty. Nie umie, niczym dobry aktor, sparodiować postaci, nie umie odtworzyć klimatu świata historycznego, który próbuje opisać, jest za to szkolne wypracowanie, wpisujące się w ramy oczekiwań polonistki, ale nijak poza sztampę nie wykraczające.
Daję niezwykle wysoką ocenę 4/10 na wyrost i po troszę z litości, ale uczciwie powiem, że ten film jest naprawdę nieudany.