właśnie też tak uważam. myślę, że gdybym nie czytała książki, oceniłabym film wyżej. według mnie za bardzo zmienili fabułę. bardzo czekałam na scenę, gdy Waris wita się po dwudziestu latach z matką i właśnie tego ujęcia nie było :(
Ale jak porównałaś jej wartość do wartości filmu? Chodzi o tekst i kwestie wypowiadane przez aktorów? Czy może zdjęcia w filmie do koloru kartek? Zawsze mnie to bardzo ciekawiło.
Jeśli tak jak ja najpierw przeczytasz książkę, później sięgniesz po film, przekonasz się. Chociaż od początku wiedziałam, że film nie dorówna książce, bo po prostu jest świetna - bardziej chwyta za serce, zawiera więcej wątków (nie przedstawionych w filmie), jest autentyczna, autorka sama mocno opisuje jak przeżyła obrzezanie, ile problemów spotkała na swojej drodze. NIe wiem co ciekawi cię kiedy ktoś z czymś coś porównuje, to chyba nie jest trudne.
Chodzi mi o to, że film i książka to dwie różne rzeczy i rządzą się kompletnie innymi prawami. Jak książka może być lepsza czy gorsza od filmu, nawet jeśli na jej podstawie ten film powstał? Można porównywać książkę do książki, a nie do filmu. To tak jakbyś porównała piosenkę do obrazu czy film do rzeźby. Czasami nie sposób porównać film do filmu, a co dopiero do książki. Książkę jak i film oceniasz pod zupełnie innym kątem, bierzesz inne rzeczy pod uwagę.
Oczywiście, że można! Czasami książka jest świetna, a film cię totalnie zawodzi, a czasami książki w ogóle nie można spiłować, a film jest świetny. Zawsze się porównuje, nie rozumiem cię w tym momencie :/
Można? W jaki sposób? "Damę z łasiczką" też porównałabyś do "Bohemian Rhapsody" i oceniła, które jest lepsze? Ludzie, przestańcie wreszcie porównywać książki do ich ekranizacji, bo to bez sensu. Książkę i film ocenia się pod kompletnie innym kątem, nawet jeśli przedstawiają tę samą historię.
Rozumiem o co ci chodzi i ma to sens. ALE to naturalne, że porównuje się książkę z filmem jeśli obie te rzeczy przedstawiają jedną historię. Mimo ,że działają na zupełnie różnych płaszczyznach to można porównać w jaki sposób zostały one wykorzystane. Zresztą nie rozumiem tego wielkiego oburzenia. Można nawet porównywać buty z naleśnikami, tylko po co.
To nie jest naturalne, tylko powszechne. W takim razie porównaj naleśniki z butami. Robisz to? Ja nie, bo to głupie i bezsensowne.
Oczywiście, że książka i film rządzą się zupełnie innymi prawami, ale to nie oznacza, że nie możemy określić, które z nich nam się bardziej podoba. Chodzi o subiektywne odczucia konkretnej oceny, nie o sporządzanie tabel pozwalających na zestawianie poszczególnych elementów typu fabuła, kreacja bohaterów, poetyckość języka, bo oczywiście takich aspektów jak zdjęcia czy muzyka nie porównamy.
A porównanie z naleśnikiem i butami jest moim zdaniem mocno nietrafione, ponieważ książka i jej ekranizacja mają wiele elementów stycznych. Buty i naleśniki to porównywanie sienkiewiczowskiego Potopu do ekranizacji Harrego Pottera.
Widocznie nie czytałaś książki i tyle. Jakbyś czytała nie dziwiłabyś się moim porównaniom do filmu
A może po prostu nie posiadam umiejętności porównywania książki do filmu? Nie umiem ich oceniać, bo nie wiem pod jakim kątem mogłabym to robić. Naprawdę, wspaniale gdybyś mogła mi to wyjaśnić. W końcu człowiek uczy się całe życie.
Matko boska, coś ci się podoba bardziej, a coś mniej, coś cie drażni bardziej, a coś mniej, film może pomijać wiele istotnych elementów albo nie oddawać emocji książki; któreś z nich może wzbudzać w tobie niesamowite odczucia, wzruszać i poruszać, a drugie być niemiłosiernie nudne.
Jest jeden wyjątek, gdzie film wg mnie jest lepszy niż książka- jest to Forrest Gump.
Lub Dziennik Bridget Jones- książka i film są różne, ale obie świetne.
Każdy porównuje, nie wiem co z tobą jest nie tak. Więc nie zrzędź i weź się wreszcie za książkę Kwiat Pustyni. Tyle w temacie, pozdrawiam
To nie miał być żaden kontrargument a zwykłe pytanie, które miało pokazać ci jak głupie, bezsensowne i wręcz niemożliwe jest porównywanie filmu do książki i na odwrót. To że opowiadają tę samą historię nie oznacza, że w jakikolwiek sposób można określić, które z nich jest lepsze. Film ocenia się pod kątem gry aktorów, pracy reżysera, odpowiedniej muzyki, zdjęć, a książkę pod kątem stylu pisania, doboru słownictwa, budowania akcji. To tak jakby porównać Mona Lisę do filmu "Vinci".
dokładnie, możesz tłumaczyć jak krowie na rowie ale niektórzy są tacy że choćby w połowie zajarzyli o co chodzi to nie przyznają Ci racji bo to by oznaczało że się mylili. Tak jak pisałam niżej, książka jest 100 razy lepsza od filmu choćby dlatego że w filmie brakuje kilku wątków z książki a niektóre zostały zupełnie zmienione. Poza tym książka bardziej wzbudza emocje niż film. A to nie jest regułą bo widziałam kilka filmów lepszych niż książka.
A możesz podać choć jeden przykład? To nie atak-pytam poważnie, bo szczerze mówiąc, jeszcze mi się to nigdy nie zdarzyło. Wszystkie książki, które czytałam wydawały mi się o niebo lepsze niż ich ekranizacje. W książce można pokazać więcej wątków, emocji, lepiej wszystko objaśnić.
Dlatego też zupełnie zaprzestałam tych porównań i nie sposób mi się nie zgodzić z twierdzeniem, że porównywanie książki do filmu to jak porównanie obrazu do piosenki o tej samej tematyce.
Stąd moje pytanie: jakie znasz filmy lepsze od książek, na podstawie których powstały?
Co masz na myśli? Bo jak na razie to niczego im do myślenia nie przekazałam. Zwróciłam uwagę na głupotę, której dopuszcza się masa ludzi.
co to za brednie. Książka jest 100 razy lepsza choćby przez to że w filmie zabrakło kilku wątku a niektóre zostały zmienione na zupełnie inne. Ludzie porównują książki z filmami pod względem historii a nie koloru kartek do koloru ekranu. sama się dopuszczasz głupoty