PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=495616}

Kwiat pustyni

Desert Flower
2009
7,7 135 tys. ocen
7,7 10 1 134729
7,2 12 krytyków
Kwiat pustyni
powrót do forum filmu Kwiat pustyni

Po pierwsze zaznaczam, że film obejrzałem z ciekawością. Moja małżonka przeczytała książkę i uzupełniała mi na bieżąco luki w scenariuszu. Film oceniłbym jako zdecydowanie warty obejrzenia, chociażby po to, żeby zobaczyć jak kolosalne różnice dzielą nasz - europejski krąg kulturowy od tego afrykańsko - islamskiego. Podziwiam Waris od dawna, a pewnym smaczkiem jest to, że mieszka Ona aktualnie na mojej dzielnicy, ale...

Dla mnie osobiście film pokazuje przede wszystkim to jaką zezwierzęconą rasą są Afrykanie. Afryka to kolebka ludzkości, to tam genealogia lokuje ukształtowanie się rasy homo sapiens. Afrykanie mieli więc w przeciwieństwie do rasy białej najwięcej czasu na adaptację do (trudnych skądinąd) warunków które występują na tym kontynencie. Sposoby na uprawianie ziemi, podstawy melioracji, architektury, astrologii itd. to rzeczy wymyślone przez Afrykanów, chociaż momentami część tej wiedzy zastrzeżona była jedynie dla wąskiej grupy ludzi. W porównaniu do poziomu wiedzy jaką dysponował islam w połowie okresu średniowiecza, to europejski krąg kulturowy był zacofanym ciemnogrodem. Nie jestem w stanie wytłumaczyć sobie co takiego działo się w Afryce, że Ci ludzie do dziś nie mają dorobku kulturowego na poziomie wielokrotnie przewyższającym krąg europejski. Mieli wszystkie atuty w rękach - było ich więcej, posiadali dostęp do wiedzy, tak teoretycznej, jak i praktycznej. Aktualnie ludy czarnej Afryki żyją w lepiankach, bez dostępu do edukacji, zdobyczy cywilizacyjnych, w religijnym i tradycjonalnym zabobonie. Brakuje im świadomości auto-higieny, chęci wykorzystywania zdobyczy cywilizacyjnych i jeszcze to obrzezanie...

Wracając do filmu, to właściwie głównym motywem wyjaśniającym sposób myślenia Somalijczyków prezentuje "męska pielęgniarka" w szpitalu. Mam wrażenie, że Ci ludzie nie dopuszczają do siebie wizji innej niż ta wpojona na rodzinnym klepisku, między krewnymi, znajomymi, rodzicami, rodzeństwem i kozami. Ktoś może teraz wmawiać mi, że moja opinia ociera się o rasizm, lub sugerować, że przecież ludy afrykańskie były ciemiężone przez białych, że były lata w których Afrykanie byli masowo wywożeni jako niewolnicy, ale niewolnictwo i handel ludźmi to również wymysł Afrykanów (zresztą podobnie stary jak cała ludzkość). Czym zresztą innym od handlu ludźmi jest postępowanie filmowego Ojca Waris, który "wymienia" córkę i sprzedaje ją obleśnemu staruchowi za kilka kóz?

Wzniosłe postępowanie filmowej Waris nie jest wynikiem jej dojrzewania, jej rosnącej autoświadomości, czy też głębokich przemyśleń, tylko brutalnym zderzeniem z rzeczywistością w jakiej przyszło jej żyć w europie. Inny pogląd nigdy nie przyszedłby jej na myśl, gdyby żyła w swoim namiocie na somalijskich, jałowych wzgórzach, wypasając trzódkę ojca - pasterza. Wielki szacunek należy jej się, za podjęcie tematu i rozpoczęcie Krucjaty przeciwko obrzezaniu, ale decyzja o opowiedzeniu o swojej traumie w filmie jest przedstawiona przede wszystkim jako jej własne katharsis i rozliczenie się z przeszłością. Nie umniejsza to jednak faktu, że większość jej pobratymców uważa ją za dziwaka i wiarołomcę. Prowadzona przez Waris kampania to walka z wiatrakami, która nie przekłada się prawie w ogóle na zmianę podejścia to tematu obrzezania w krajach afrykańskich. W samej Somalii procent dziewczynek, które poddawane są temu zbrodniczemu zabiegowi utrzymuje się na poziomie 98%. To w żadnym wypadku nie jest atak na samą Panią Waris, która pracuje w niekwestionowanie szczytnym celu, z bezinteresownością i czystymi intencjami.

Zmiana musi nastąpić w rozumkach tych ludków, którzy żyją w m.in.w Somalii, a skoro przez 3000 lat mieli taką "ciekawą" tradycję, to nie sądzę, żeby komukolwiek udało się poczynić tam znaczące kroki. Zastanawiam się jeszcze co by było gdyby ktoś podobnie co Waris "wpływowy" spróbował namówić np. Ży dów do zaprzestania obrzezania, bo godzi to w cielesną integrację małego chłopca z jego napletkiem. Żyjemy w takim chorym świecie, że na jednym jego końcu rozmawiamy o prawach zwierząt, a jakieś światłe umysły mają możliwość wypowiadania się pozytywnie o związkach kazirodczych bez konsekwencji, a na drugim końcu kilkutysięcznoletniej cywilizacji dochodzi do sytuacji, gdzie suto opłacona znachorka, za aprobatą rodziny, kawałkiem tępej żyletki okalecza dziecko wycinając jej organy płciowe w imię odwiecznej tradycji, wyciera miejsce przeprowadzenia zabiegu kawałkiem brudnego giezła operowanej i zaszywa wszystko czym popadnie i jak tam uzna za słuszne.

Pragnę jeszcze raz zaznaczyć, że wpis nie miał na celu obrażenie kogokolwiek i jeśli Ktoś poczuwa się dotknięty to przepraszam.

Pozdrawiam i zachęcam do dyskusji.

ocenił(a) film na 7
Roody_2

Bardzo ciekawe spostrzeżenia. Dość dobrze opisałeś "zderzenie cywilizacji" europejskiej i afrykańskiej. Z drugiej strony trzeba się zastanowić, jak ludzie w Europie patrzą na świat, jeżeli chodzi o pewne wartości. Dominuje u nas patrzenie przez pryzmat wartości typowo europejskich (ogólnie nazwijmy to "prawami człowieka"). Wierzymy, że wartości te mają uniwersalny charakter, bo każdy powinnien być przecież wolny, równy, nie powinno się nikogo okaleczać etc.

Niektórzy jednak kwestionują coś takiego, jak uniwersalizm pewnych wartości ("relatywizm kulturowy"). Wierzą, że pewne narzucanie wartości przez państwa kultury zachodniej jest przejawem nowego imperializmu. Mnie także oburzają przedstawione w filmie "rytuały afrykańskie" obrzezania kobiet. Dostrzegam w tym też nutę feministyczną (bez perioratywnego wydzwięku), gdyż na tym tle zostało ukazane wielkie osiągnięcie w kulturze zachodniej, jakim jest przyznanie praw kobietom, zakaz dyskryminacji z względu na płeć etc. Z drugiej jednak strony, w filmie skupiono się, jak sam stwierdziłeś "przede wszystkim to jaką zezwierzęconą rasą są Afrykanie". Myślę sobie, że doszło jednak do pewnego "wypaczenia" (jeżeli patrzyć na to pod tym kątem), gdyż nie pokazano "pozytywnych wartości" w tym kręgu kulturowym np. przywiązanie do rodziny, społeczności, pomoc innym, pewnego rodzaju holizm w działaniu (czyli działanie z myślą, że jesteśmy częścią wspólnoty). To można równie dobrze zestawić z cechami kultury zachodniej, jak konsumpcjonizm, urynkowienie wszystkich sfer życia, rodzina 2+1, egoizm etc. Kobieta w kulturze islamskiej ubrana od stóp do głów - patrząc na "wyzwolone" kobiety z kultury zachodniej - mają równe prawa to krytykować z perspektywy ich kultury, jak my krytykujemy ich pozycję z naszej perspektywy.

Szmig

Dziękuję za odpowiedź.
Ogólnie nie przepadam za komentarzami na filmwebie, bo zwykle po 2-3 poście "odjeżdżają" od fabuły filmu, a zaczyna się w nich dyskusja o rzeczach nie związanych zupełnie z tematem 1 posta. Miałem podobne skojarzenia i refleksje co Ty, jeśli chodzi o wspomnianą przez Ciebie "nutę feministyczną". Z kolei zarówno pierwsze, jak i ostatnie zdania Twojego posta nawiązują również do tego o czym pisałem już wcześniej. Zgadzam się, że inne kręgi kulturowe mogą na nas patrzeć z dystansem i krytykować nasz (amerykano - europejski) krąg kulturowy i postrzegać go jako zepsuty (czasami zresztą słusznie, bo w emancypacji niebezpiecznie przekroczyliśmy pewne granice).

Ogólnie sam film jest fajny, warty obejrzenia nawet niekoniecznie ze względu na jakąś głębszą refleksję. Można go obejrzeć nawet jako taką historię typu "od zera do bohatera", ale jakieś tam wartości za sobą niesie.