"Lamb" z 2021 roku to film, który na pierwszy rzut oka wydaje się być dość spokojny, niby relaksujący, ot ,,taki tam miły i przystępny, bo niby co się może wydarzyć w życiu dwójki małżeństwa, która wychowuje hybrydę owcy i człowieka?". To nie jest kino do wchłonięcia wieczorową porą przy kominku, z którego bucha ciepło aż miło, a widz przy lampce wina delektuje się filmem, który ma przed sobą. To kino, które hipnotyzuje, uwłaszcza ludzkiej godności i stateczności, jednocześnie obnażając typowe ludzkie przywary: zachłanność, chciwość, wiarołomność, egoizm, pycha, życie sztuczną tożsamością, której w głębi duszy się nie potrzebuje. Szerokie panoramy, chłodne naturalne światło, długie ujęcia - często z prostego ułożenia/kąta kamery - wszystko to działa w tym dziele cholernie paraliżująco, od czego (włączając w to wszystko grę aktorską i motyw ,,owco-ludzia" oraz ostatnie kilka minut filmu, także muzykę!) całe twoje ciało, twój umysł i twoja... herbata, którą akurat pijesz dostaje depresji.

... Zaskakująco mocne, poruszające, przygnębiające kino...