a) Posiadać duże poczucie humoru oraz lubić abstrakcyjny żart (Monty Pythona też nie wszyscy kochają)
b) porządnie się naćpać:)))))
c) a + b da nam... d (przeskakujemy c po wcześniejszym skonsumowaniu świeżej cytrynki)
rozumiem, ze nawiazujesz do pkt c Tortugo?:) to wlasnie byla mala abstrakcja ktora moze nie zrozumialas.
Co do milczenia owiec...do tego filmu zastosowalbym inna metafore...sam nie wiem jaka.
To mega klasyka
Nie zebym se tlumaczyl czy cos ale...pisalem te punkty nie przypadkiem w formie zartu:)
Uwazam ze jesli sam film nie przemawia do kogos to moze faktycznie powinien wziac ziola czy innego specyfiku:)
Chyba przez łzy. Obraz wraków jakie pozostały po rewolucji seksualnej i upadku dzieci kwiatów ciężko nazwać pozytywnym wizerunkiem dragów. Fakt, że chyba jedyną zaletą tego filmu są odloty głównych bohaterów pod wpływem kolejnych używek nie oznacza od razu, że sam w sobie te używki pochwala. Albo inaczej, przedstawia raczej ich smutny obraz.
Książki Thompsona nie czytałem, wiec się nie wypowiem o czym ona była. Lecz film Gilliama jest samodzielnym tworem żyjącym własnym kinowym życiem i mogącym mieć własną, możliwe, że odmienną, interpretację.
No tak tylko że książce nie ma moralizującego wydźwięku "dragi są be", Thompson nie opowiada się ani na tak, ani na nie (przynajmniej takie są moje odczucia). Film również nie ma jakiegoś dydaktycznej, jednoznacznej wymowy na ten temat. W tym przypadku raczej jest tak że narkotyki są skutkiem, nie przyczyną.
Też :) Chodzi mi o to że przez zagubienie, brak zdolności do przystosowania się w społeczeństwie, do nowej sytuacji nasi bohaterowie zaczynają tym bardziej jechać na haju, a im bardziej się narkotyzują tym bardziej pogrążają się w poczuciu beznadziejności i stanie "lęku i obrzydzenia" . Takie błędne koło.
ja po opio oglądam go z zamkniętymi oczami i nawet w takiej postaci mnie wciąga;)
Niesamowicie klimatyczny, przepiękny film:))))