Filmowców zaprzęgnięto aby przysłużyli się dobrej sprawie. To prawie nigdy nie wychodzi filmom na dobre. Owszem, gwiazdy były potrzebne zatem John Wayn trzyma klasę, poziom, drążki sterowe i co tylko można, żeby ten obrazek się nie rozsypał. A sypie się wszystko, sceny walki, scenografia, montaż, reżyseria, scenariusz i drętwe propagandowe dialogi przerywane ckliwymi rozmowami prawie-kochanków. I najgłupsze, że nic z tego wszystkiego nie wynika. Może dla tego, że brakuje bohatera. Nie jest nim ani Wayn, ani żaden inny pilot, ani cała eskadra zbiorowo. Nie brakuje im oczywiście odwagi, ale nie są bohaterami filmowymi, ani zbiorowo ani indywidualnie...
Ten film pamietalem z dziecinstwa. W Chinach przed wybuchem IIWS, Amerykanie uzywali trudnych w pilotazu mysliwcow, ktore pozniej w calosci oddali Stalinowi.
Nie wiem gzie znalazłeś te niesamowite wiadomości, że wszystkie P-40 trafiły zo ZSRR. Jeśli tak było to na czym latał np. 112 dywizjon RAF w Afryce, lub skąd się wzięły w lotnictwie USA P-40 w 1943 roku we Włoszech. Po drugie "Latające tygrysy" przybyli do Chin w 1941 roku. To jakim cudem wzorowany na P-40 prototyp Jak-1 powstał w 1940 roku a MIG-3 jeszcze wcześniej. Podciągnij się lepiej trochę z historii i nie pisz takich farmazonów.