W której konkretnie chwili film był dla Ciebie nużący? Pytam z czystej ciekawości, bez żadnej złośliwości czy czegoś w tym stylu.

Mi się nie podobała tylko pierwsza scena (spotkanie Witruwiusza z lordem Biznesem) - sporo w niej wymuszonego humoru, na siłę luzackiego. Ale już następna scena (poranek Emmeta) jest przezabawna i od tego momentu reszta filmu jest super :)

Nie wiem za bardzo, co tylu widzom się nie podoba. Chyba rzeczywiście mają jakieś inne poczucie humoru. Mnie tam przez cały film banan nie schodził z twarzy, no i ze dwadzieścia razy się zaplułem parskając śmiechem przy niespodziewanych żartach (bo takie właśnie nieraz się tu trafiają - wyskakują na widza bez ostrzeżenia).

Półtorej godziny świetnej zabawy, a muszę tu dodać, że nie jestem jakimś szczególnym fanem Lego, więc nie wywołuje u mnie ten film nostalgii za klockami (co najwyżej za beztroskim czasem ogólnie pojętych dziecięcych zabaw). Więc jeśli ja, któremu klocki Lego totalnie zwisają, powiadam, że film wymiata, to o czymś świadczy!

Jakoś w okolicach fragmentu z dzikim zachodem... Niby dużo się działo wtedy, ale ani zabawne, ani jakieś przejmujące. Ogólnie nie przepadam za filmami, w których jest bardzo dużo akcji (na przykład Man of Steel), dlatego też po tych 15 minutach pościgów nie mogłem się doczekać jakiegoś rozwoju fabuły. ;)

To że ty jesteś na mentalnym poziomie swojego dziecka to nie znaczy że inni też zdziecinnieli do reszty.