Właśnie przypadkowo obejrzałam film, nie wiedząc o nim nic wcześniej, i nie żałuje. Pierwsza połowa filmu jest właściwie środkiem całej historii, i mimo że pod względem akcji, najmniej się w niej dzieje, najbardziej pomaga w późniejszej interpretacji dzięki sporej dawce symboliki tam zawartej.
Romans Hanny i Micheal'a zaczyna się i kończy kąpielą. Czyżby Hanna przyjmując chłopaka w swoje ramiona chciała go mieć "czystego" , bez śladów jego świata zewnętrznego, zmywała z niego przeszłość, której to sama miała zbyt duży bagaż? Bardziej wymowna jest jeszcze ostatnia kąpiel i wymowne szorowanie chłopaka podczas ostatniego ich spotkania. Hanna wiedziała że już się nie zobaczą, wiedziała kim jest i kim była, być może podejrzewała jakim brzemieniem tej znajomości obarcza chłopca i dlatego chciała z niego podświadomie, symbolicznie wszystko zmyć- aby wyszedł od niej taki jaki przyszedł po raz pierwszy, aby wymazać wszelki ślad jej dotyku, ich romansu.
Ich związek jest oparty na wybitne dominującej roli Hanny. Ona daje wytyczne, choć (co zdumiewa) chłopak nie pozostaje bardzo w tyle, bo jak na taką różnicę wieku, potrafi wyjść z inicjatywą (wycieczka rowerowa), łagodzenie konfliktów, powroty...Tu zdradza się dwuznaczna natura Hanny: surowa, kategoryczna, ale jest też II strona medalu....wrażliwa, krucha, pożądająca, namiętna. Jakże potrafi być czuła i wrażliwa- scena kąpieli Micheal'a i wycieranie go ręcznikiem daje złudzenie niemalże matczynej opieki. Ten obraz pokazuje jak bardzo w jednej osobie potrafią tkwić skrajne osobowości, skrajne emocje. Najpierw widzimy wrażliwą, trochę zagubioną, prostą dziewczynę, a potem widz przeżywa szok. Bo przecież Hannah też zabijała. Bo przecież Hanna nie otworzyła drzwi tamtego kościoła...Bo przecież Hanna brała udział w selekcji... Być może podobnie traktowała Michela? Wyselekcjonowała go na ulicy jako tego "najsłabszego", bo mdlejącego, pomogła, doprowadziła do domu, po to, by on potem do niej wrócił, dał rozkosz i namiętność oraz czytał książki...Tego samego pragnęła od więźniów, których była pośrednim oprawcą- wybiera "ulubionych", najsłabszych i kazała im przed śmiercią czytać książki... Świat książek być może był dla niej pewnym schronieniem, łagrem wyrzutów sumienia, źródłem zapomnienia. Ale przy okazji, można pomyśleć także że Hanna zabiła także Michel'a....Nie posłała go do komory gazowej, ale do pułapki jego emocji- jakże skrajnych. Kochał tą, co powinien nienawidzić i szarpał się z tym uczuciem przez całe swoje życie.
Autor filmu niczego nie osądza. Nie nakazuje konkretnych interpretacji. Inteligentnie pokazuje jak tylko jedna różnica pokoleń walczy ze sobą- studenci prawa vs strażniczki- przecież to tylko kilkanaście lat różnicy... Hanna osądza się sama. Pod osłona wstydu przed analfabetyzmem, przyznaje się do winy. Do jeszcze gorszej od tej faktycznie popełnionej. Może wie, że i tak nic ją nie usprawiedliwia i, i tak na taka karę zasługuje? Może tu dają się we znaki jej przejawy wrażliwości i jakichś jednak uczuć? Może pobyt w więzieniu traktuje jak tę tułaczkę przytaczaną w "Odyseuszu"? A potem i tak wymierza sobie śmierć na podwalinie książek, które były jedynym jej światem, bo każdy inny przestał istnieć.
Kate mówiła cały czas do Michel'a "Dzieciaku". "Dzieciaku", czyli Ty mało istotny, czyli Ty i tak nic nie rozumiejący, Ty zabawny, Ty błahostko. Może też takim "dzieciakiem" była każda uśmiercona przez nią ofiara?
Reżyser nie podaje, jak na tacy, osądu działań Hanny, osądu postępowania Michel'a. I to jest fajne, bo właściwie każdy z nas widzi to jak chce. I chyba każdy widz pozostaje skołatany tak samo jak sam Michael: wiemy, że zbrodni i działań Hanny nic nie usprawiedliwia (ona sama nigdy nie przejawiła jawnie wyrzutów sumienia utwierdzają c to zdaniem "Przed procesem nie musiałam o tym myśleć"), natomiast pozostajemy uwikłani w "romansowanie" z jej wrażliwością i II naturą normalnej dziewczyny. Ciekawe jaką szalę jej osobowości przeważy opowieść Micheal'a przekazana jego córce....zbrodniarki czy zagubionej, ukochanej mu kobiety?
Z tym końcem romansu kąpielą to nie do końca. Owszem, Hanna planowała wtedy zniknięcie i chciała na pożegnanie go wykąpać... Ale nie skończyło się tak. W czasie wycierania go po ostatniej kąpieli Michael łapie Hannę za głowę i zaczyna ją całować. Ona się początkowo opiera, ale w końcu odwzajemnia pocałunki i chwilę potem ostatni raz lądują w łóżku. chyba ze wszystkich scen łóżkowych ta była najpełniejsza emocji. Hanna płakała w czasie zbliżenia, bo wiedziała, że to już ich ostatni raz i że zaraz odejdzie. Nie patrzyła mu w oczy by nie widział jej łez. Tylko powiedziała "Now you must go back to your friends" i gdy poszedł, to zniknęła. Może ta scena miała pokazać, że nie udało jej się symbolicznie zmyć z Michaela?