"Bo to zła kobieta była" rzekłby Linda
Ja natomiast rzeknę ze czułem do niej autentyczną odrazę, nawet kiedy była już w więzieniu i
stała się spokojną staruszką to miałem ochotę ją udusić, kiedy już same się zabiła to
poczułem ulgę.
Najgorzej wkurzało mnie to że ona traktowała to jak gdyby nic się nie stało, jakby tylko
wykonywała SWOJĄ PRACĘ.
Co za bezduszna jędza, to jak traktowała głównego bohatera też było odrażające, przebiera
się tak żeby widział jej nagie nogi, przygotowuje mu kąpiel, patrzy z pożądaniem na jego
członka, mówiąc krótko uwodziła go a on się zakochał, tylko że ona taktowała go jak
chodzący wibrator który potrafi czytać a nie partnera.
Stara obleśna suka...
Bezduszna jędza... To nie do końca tak. Ona zapewne zdawała sobie sprawę z tego co zrobiła, tylko przez lata odsuwała od siebie tę świadomość. To normalny mechanizm obronny psychiki ludzkiej - odsuwanie od siebie winy. Mówiąc prosto umysł broni się tak przed szaleństwem, stara się zagłuszyć sumienie. Amerykańscy piloci zrzucający napalm na wietnamskie wioski też się podobnie (przed samymi sobą) tłumaczyli, może nie? Bo rozkaz taki, bo pomyłka najwyraźniej, bo tam miało nie być cywili... Przykłady możnaby zresztą mnożyć.
zgadzam się, miała świadomośc tego co robi, i że robi to źle, ale to było zbyt silne, mimo że próbowała go odepchnąć. w końcu sama wybrała taki koniec, to świadczy o tym, że go kochała, ale nie mogła tak żyć. wg mnie upośledzenie, jako analfabetki odbijało się też w innych aspektach, zauważyłem to podczas sceny w sądzie, kiedy naiwnie, wręcz ślepo mówiła o wszystkim (o wykonywaniu swojej pracy, jak gdyby nieróżniącej się od innych).
czy stara obleśna suka? nie wiem, jemu też to raczej odpowiadało, oczekiwał więcej, ale było mu dobrze, wtedy.
film dobry, ciekawy, i dobrze pokazany, może trochę za dużo nagości.
Podobała mi się scena, gdy w sądzie spytała sędziego co on by zrobił na jej miejscu.
Ten nic nie odpowiedział, nie wiadomo co by zrobił..
Ty też nie wiesz co byś zrobił na jej miejscu.
Jako ona w całości, z jej osobowością, przeszłością, wychowaniem.. nie wiesz czy nie pracowałbyś w siemensie, a potem nie zatrudnił w SS.
To co zrobiła było bezduszne i odrażające, zgadzam się. Ale nie możesz od tak sobie oceniać całego człowieka - na podstawie czynów (zdaje sobie sprawę że w takim razie nikogo nie możemy oceniać, bo nie wczujemy się w ten sposób całkowity w nikogo, ale wierzę że tak po prostu jest).
Teraz mam wrażenie że to zbyt trudne i za ciężkie na takie forumowe dyskusje. Ale o tym jest ten film w gruncie rzeczy, o osądzaniu innych, o sądzie, i czy jesteśmy w stanie ocenić daną osobę.
Moim zdaniem ten film pokazuje że nie.
Usprawiedliwianie członków SS. To jest już, aż nie wiem jak to nazwać..
Faktem jest, że w filmie strasznie manipulują uczuciami człowieka, bo tu biedna kobieta, wrobiły ją inne
"strażniczki" itd, a ona biedulka pisać nie umie..
Ale, hola, hola!
Ona była winna śmierci nie wiem ilu osób, ale w kościele 300 plus jeszcze innych, które wysyłała do obozu. Nie otworzyła drzwi, bo by nie zapanowała nad nimi? Nie widzę sensu w pisaniu, że robiła źle, bo to jest oczywiste!
A po tym wszystkim czy czuła się winna? Nie. Zaczęła pracę jako bileterka, i co, i znowu, jak w obozie, znalazła kogoś słabego, kto by jej czytał i robił to, co ona chce, nie martwiła się o jego uczucia, chłopak sam to powiedział. Ważne było, by jej ktoś czytał. Była po prostu złym człowiekiem. Piszecie co by się zrobiło na jej miejscu. Naprawdę nie możemy być pewni w 100% czy by się nie poszło do innej pracy z Siemensa do SS. (nie wiedzieli czym się zajmują? Wiedzieli, że pilnowanie więźniów - człowiek z uczuciami w więźniach widzi człowieka - byli to zwykli ludzie, nie byli mordercami czy innymi więźniami skazanymi za czyny. No i dla mnie jest oczywiste, że nie mordowałabym ludzi, nawet jakby mi powiedziano moje lub ich życie.
"Ale nie możesz od tak sobie oceniać całego człowieka - na podstawie czynów" to jak , ona zabiła co najmniej 300 osób, a ja dalej nie mogę powiedzieć, że ona była zła. Straszne rzeczy piszesz. Mąż bijący żonę jest złym człowiekiem, matka bijąca dziecko, dziecko rzucające kotem jest złe, a Ty piszesz, że jej nie można ocenić...
Hmmm... Zanim napisałem trochę myślałem o Twoich słowach. Nie osądzam Hanny, praca w SS nie była niczym chwalebnym, ale mam też poczucie, że nie była to "praca" w której można było złożyć wypowiedzenie. Na korzyść Hanny przemawia to jak wybierała więźniarki, stare, najsłabsze, chore. Nie mówię, że nie miały one prawa do życia, chce powiedzieć, że znalazłszy się w rudnej sytuacji dokonywała możliwie najbardziej racjonalnych decyzji starając się dać szanse na przeżycie tym, które miały na to największe powodzenie. Jednocześnie obrazuje to, że tego typu praca nie sprawiała jej satysfakcji, a raczej napawała świadomością hańby której nie zmyje do końca życia.
Co do jej relacji z Michaelem, to już muszę powiedzieć, że piszesz bzdury! Chłopak tak samo był zainteresowany nią, jak ona nim. Jeśli obojgu im to odpowiadało to gdzie tu obleśność...?