Czy ona była niedorozwinięta umysłowo poza tym że była analfabetką? Jej zeznania były dla mnie szokujące, mówiła o tym co zrobiła jak o jakiejś zupełnej oczywistości, zdziwiona tym że sędzia nie rozumie jej odrażającego postępowania. Tłumaczyła swoje postępowanie w taki sposób jakby nie odróżniała dobra od zła - co raczej nie jest cechą zdrowego, dorosłego człowieka. Poza tym, rozumiem gdyby po prostu chciała szczerze wyznać swoje winy ale ona jeszcze pytała sędziego czy jej postępowanie było złe. Przecież analfabetyzm nie pozbawia człowieka odróżniania dobra od zła. Wszyscy twierdzą że to film o młodym kochasiu i podstarzałej analfabetce a ju tu widzę kogoś niedorozwiniętego umysłowo. Pozostałe oskarżone może i były podłe bo kłamały ale robiły to świadomie, wiedziały że źle zrobiły i co je za to czeka a Hanna chyba w ogóle nie zdawała sobie z tego sprawy.
Kolejną kwestią potwierdzającą jej zaburzenia psychiczne był fakt zatajenia prawdy o swoim analfabetyzmie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie skazałby się na dożywotnie więzienie w celu uniknięcia wstydu. Ponadto dużo większym wstydem jest mieć na sumieniu potworną zbrodnie niż nieumiejętność czytania i pisania.
Film jest piękny ale historia trochę niedorzeczna. Czy wierzycie w to aby przez tyle lat hanna nie nauczyła się czytac i pisać? Jak ona w takim układzie funkcjonowała? Jak się podpisywała? Jak sprzedawała bilety? Wchodząc do różnych pomieszczeń, budynków jest wiele różnych napisów, jak sobie z tym radziła? W Afryce by to przeszło ale nie w Europie
To jest Europa sprzed pół wieku, inne realia. Też się nad tym zastanawiałem, ale wydaję mi się, że to było dość realne. Prawdopodobnie podpisywała się trzema krzyżykami :)
Co to do postaci Hanny i jej zachowania podczas procesu. Uważam, że jej zachowanie było takie jakie ona sama była. Prosta, pragmatyczna, szczera, dostosowująca się do warunków.... Sędziemu zadała natomiast słuszne pytanie - co by zrobił na jej miejscu? I ten nie wiedział co odpowiedzieć. W zasadzie nie była tylko szczera co do swojego analfabetyzmu.
prosta, szczera - wszystko to tak ale najważniejsze to że ona chyba nie odróżniała dobra od zła. Zdawała się nie rozumieć że zrobiła coś potwornego. Generalnie rozumiem że była w sytuacji bez wyjścia i dlatego nie wypuszczały tych więźniarek, co nie zmienia faktu że powinna mieć świadomość tego że to co robiła było złe. Ona się zachowuje jakby była zaskoczona tym gdzie pracuje i co się tam działo, zupełnie jakby ktoś kazał jej to robić a ona biedna istotka nie potrafiła się temu sprzeciwić. Nie jestem negatywnie nastawiona do Hanny, tylko zauważam pewien fakt jakim jest jej nienormalne zachowanie. Jej proste myślenie można by oczywiście podciągnąć pod czasy w jakich żyła, zapewne brak wykształcenia, bieda itd ale jakoś inni bohaterzy filmu nie wydają sie tak zacofani jak ona, i nie mówię tu o młodym kochasiu (w końcu to inne pokolenie) ale o jej rówieśniczkach, strażniczkach - one miały pełną świadomość tego co zrobiły. Natomiast Hanna zupełnie jakby się zerwała z choinki.
W mojej opinii postać Hanny była jak najbardziej realna. My (szczęśliwie) nie dorastaliśmy w rzeczywistości wojennej, która bardzo często w zupełnie zwykłych i przeciętnych ludziach budziła potwory. Hanna nie jest wyjątkiem, ona wykonywała rozkazy, ślepo podążała za czymś, czego w żaden sposób nie analizowała, nie oceniała, ale w to wierzyła. Wierzyła, że jej postępowanie jest właściwe, tak jak i wielu innych ludzi, którymi idea faszyzmu czy komunizmu całkowicie zawładnęła. My, po kilkudziesięciu latach po wojnie możemy z całą pewnością stwierdzić, że to co ona zrobiła (i jej koleżanki) było złe, nieludzkie wręcz potworne. Było z całą pewnością zbrodnią. Jednak, czy ona w tych kategoriach myślała? Nie sądzę. Strażniczki (przynajmniej część z nich) spoglądały na więźniów jak na jakieś zwierzęta, które całkowicie były pozbawione cech ludzkich. Zresztą przypuszczam, że na kursach dla strażniczek, m.in. wpajało się wyższość rasy aryjskiej i jednocześnie dehumanizowało się wszystkich innych, a przede wszystkim te narodowości, które w zamyśle Hitlera miały zostać wytrzebione. Spójrz na przykład na Irmę Grese, która mimo okrucieństw jakich się dopuściła w Birkenau na swoim procesie nie przyznała się do winy i powiedziała, że umiera z czystym sumieniem. Nie chodziło o to, że ona kwestionowała swoją winę, ona po prostu uważała, że to co robiła nie było złe. W czasie swojego procesu zostało zadane jej pytanie, czemu ona dopuściła się tych wszystkich okrucieństw, miała wtedy odpowiedzieć: "Oczyszczenie Niemiec z elementów antysocjalistycznych było naszym zadaniem. Chodziło o zapewnienie przyszłości narodowi". Wydaje mi się, że trochę analogicznie jest z Hanną.
no tak, to by było jakieś wyjaśnienie. Może faktycznie nie chodziło o odróżnianie dobra od zła. Ona pewnie tak jak mówisz wierzyła że to było dobre. To zmienia postać rzeczy