Po dłuższym czasie, oglądanie filmu, stało się po prostu nudne. Śpiewanie moim zdaniem
zupełnie zepsuło ten film. Takie jest moje zdanie. Jak to woli, ale dla mnie niektóre momenty co
śpiewali było takie trochę wymuszone, jeśli tak mogę powiedzieć. 8/10
Było to adaptacją westendowskiego musicalu. Gdyby nie było śpiewania, nie byłoby musicalem, wtedy automatycznie stałoby się adaptacją- a raczej wariacją- powieści V.Hugo.
Ich barwa glosow byla straszna! Uszy mnie bolaly! A staly spiew jest troche nuzacy mogliby poprzeplatac troche z dialogami.
kurcze mi sie wydaje właśnie ze przez to że film był"śpiewany" dużo zyskał, bardziej był emocjonalny wzbudzał w widzu silniejsze emocje np : ostatnia spiew Javerta .......genialna scena
wiesz nie można oczekiwać od Russell Crowa czy Hugh Jackmana żeby śpiewali jak śpiewcze operowi czy chociaż by zwykli piosenkarze
ps fragment śpiewany przez Anne Hathaway tez był bardzo dobry i choć sie nie znam wydawało mi sie ze zaśpiewała najbardziej "czysto"
Naprawdę Crow Ci się podobał? Moim zdaniem zniszczył swoją postać, w ogóle nie grał i w dodatku miał minę jakby mu było od początku do końca wszystko jedno. Chyba reżyser chciał w ten sposób pokazać jego "ślepotę" i posłuszne, bezmyślne wykonywanie wymiaru sprawiedliwości, problem w tym, że nawet w swojej samobójczej scenie miał dokładnie taką samą minę jak podczas reszt filmu.