Bo naprawdę podobał mi się wokal Russella Crowe(nie mam pojęcia jak się odmienia jego nazwisko)
Zastanawia mnie jaki ludzie mają problem z jego głosem? Naprawdę mnie to intryguje.
Mnie też. Ma dobry, niski głos. Pewnie chodzi o to, że śpiewał większość swoich kwestii na jednym tonie. No cóż, taki powinien być Javert, więc spisał się dobrze.
Też mi się wydaje, że właśnie tak powinien zagrać tą postać. Miał być bezduszny i według mnie spisał się świetnie.
Najczęściej jest tak, że w filmowych adaptacjach musicali muzyka schodzi na drugi plan, a na pierwszym jest przede wszystkim gra aktorska (w teatrze aktorzy mogą po prostu stać jeden obok drugiego i śpiewać, a w filmie to nie przejdzie). Russel może i nie śpiewa na poziomie broadway'owskich i west end'owskich aktorów, ale nie jest też jakimś kompletnym drewnem :P. A nawet jesli by był, to moim zdaniem wszystko nadrobił świetną grą aktorską. No i uwielbiam jego "No" na początku filmu :D.