PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=599595}

Les Misérables: Nędznicy

Les Misérables
2012
7,3 109 tys. ocen
7,3 10 1 109252
5,8 57 krytyków
Les Misérables: Nędznicy
powrót do forum filmu Les Misérables: Nędznicy

...kiedy to moim skromnym zdaniem Samantha odwaliła najsolidniejszą robotę ze wszystkich aktorek w filmie. I wokalnie, i aktorsko.

ocenił(a) film na 10
ciotkaEliza

Całkowicie się z Tobą zgadzam. Poza tym, Eponina była na ekranie dłużej.

ocenił(a) film na 10
kubiszon619

i tak najlepszy był Javert :))

ocenił(a) film na 10
Gosiuurek

Z męskich ról to wg. mnie tak, ale z kobiecych to Eponina.

ocenił(a) film na 10
kubiszon619

tak, a na pewno lepsza od Cosette

ocenił(a) film na 6
Gosiuurek

Zgadzam się w 100%. Wibrato Kozety przyprawia o ból głowy i więdnięcie uszu. Eponina śpiewa o niebo lepiej.

ocenił(a) film na 10
Gosiuurek

Zgadzam się :)

ocenił(a) film na 8
kubiszon619

nie do końca liczy się chyba ilość a jakość ;) choć zgadzam się, że rola Eponiny - świetnie zagrana. dla mnie jednak np. najbardziej zapadające w pamięć fragmenty to te z Fantimą (zwłaszcza gdy śpiewa po wejściu pierwszy raz na ścieżkę nierządu) i świetna aktorka grająca młodą Cosette. za to jej dorosła wersja - to chyba najmniej udana kreacja w tym filmie

ocenił(a) film na 10
nomiko

Fantyna zagrana została przez Anne b. dobrze. ,Występowała jednak krócej, niż Barks, więc była na straconej pozycji. Nie miała czasu pokazać swojego talentu.

użytkownik usunięty
ciotkaEliza

Ja nie pieje, Anne mnie wrecz irytowala. Ale z kobiecych rol najlepsza byla moim zdaniem (tak jak i wiekszosci) Eponina. To, jak znamkomicie zagrala zrozpacona i nieszczesliwie zakochana dziewczyne, jest godne podziwu. Amanda mi nie pasowala na Cosette, wiec nie bylam zadowolona z jej udzialu. Ale tak poza tym to Marius i Enjorlas sa postaciami rowniez godnymi uwagi w filmie :-)

ocenił(a) film na 8
ciotkaEliza

Dokładnie, za pierwszym razem, gdy oglądnąłem film to bardzo mi się spodobała rola Anne, jej wokal i wykonanie, ale do czasu... oglądnąłem później Nędzników z okazji 25-lecia i rolę Fantine grała tam Lea Salonga. Wokal Anne nie umywa się do Lei, co słychać, Anne próbuje swoje niedoskonałości tuszować emocjami za to Lea technicznie jest doskonała i szczerze, gdy jej słucham to odpływam. Co do roli Samantha to również najbardziej mi się spodobała, gdy ją tylko zobaczyłem to się nią zainteresowałem. Samantha to jedyna postać, która tak samo spodobała mi się jak w koncercie z okazji 25-lecia, ponieważ też tam grała ;).

ocenił(a) film na 9
Munkustrap

Lea Salonga jest niezłą Fantine, aczkolwiek na przykład do głosu Lesley Garret czy Rutie Henshall jej sporo brakuje. Bardzo lubię Leę, ale raczej jako Eponine niż Fantine, z drugiej strony przy Eponine Lei, Samantha Barks wypada żałośnie. Jest urocza, ładna i wzruszająca, ale przy fantastycznym wykonaniu Lei Salngi albo Linzi Hateley pokazuje nie wypada lepiej niż szeregowy uczestnik "X-factora" czy innego "Idola".

"Samantha to jedyna postać, która tak samo spodobała mi się jak w koncercie z okazji 25-lecia, ponieważ też tam grała ;)."

Czyli że Eddie Redmayne podobał Ci się mniej niż Nick Jonas? Alfie Boe i Hugh Jackman podobali mi się tak samo, oczywiście Alfie Boe - profesjonalny tenor - wokalnie wypadł znacznie lepiej, ale Hugh Jackman aktorsko był po prostu genialny.

ocenił(a) film na 8
littlelotte52996

Co do Mariusa to chyba jest to najtrudniejszy wybór. Nick Jonas jest dla mnie po prostu słaby, jego zdolności aktorskie są na niskim poziomie, jako jedyny grał tak jakby był nieobecny, żadnych emocji sobą nie wyrażał, takie zwykłe drewno. Najlepiej widać to, że nie powala głosem było w utworze "Red And Black" gdzie zaprezentował się obok genialnych Ramina Karimloo i Hadleya Frasera.
A co do Eddie Redmayne'a to zagrał dobrze, ale jego głos mi nie pasował do tej postaci. Michael Ball był idealnym Mariusem, jak go tylko usłyszałem to odrazu poczułem, że to jest właśnie ten człowiek.

Jean Valjean za to bardziej podoba mi się w wykonaniu Alfie Boe, jego mocny głos powala Hugh Jackmana i tak jak nasłuchałem się utworów w wykonaniu Alfiego, a później przełączyłem się na Hugh to czułem zgrzyt.

Na koniec chciałbym jeszcze omówić rolę Javerta. Russell Crowe bardzo mi się w niej spodobał, widać było w nim stróża prawa, który jest naprawdę bez uczuć, taka maszyna, za to o jego wokalu nie będę mówił, bo szczerze to nie ma co. Norm Lewis z kolei mimo jego kapitalnego wokalu nie pasował mi do Javerta, jak na niego patrzyłem to nie mogłem sobie wyobrazić, że ktoś taki jak Norm mógłby być kimś tak bezdusznym jak Javert.

ocenił(a) film na 9
Munkustrap

Dla mnie Crowe to była porażka. Po prostu. Nie zachowywał się jak maszyna tylko jaby mu było wszystko jedno, śpiewał słabo. Aktorsko - miał skomplikowaną, niejednoznaczną postać, a sprowadził ją do poziomu "Se zaśpiewam, kasę wezmę, będzie gites". Problem w tym, że gites nie było, w ogóle nijak było. Nie zapada w pamięć, jest wręcz nudny. W porównaniu z Hugh Jackmanem, miałam wrażenie, że Javert niczego nie przeżywa, a gra, bo znudził mu się styl jego zespołu:)
Jest idealny Javert. Nazywa się Phillip Quast:D

Też mi się Alfie Boe podobał, ale z drugiej strony warunki do wzruszenia widza miał znacznie lepsze. Zdolny tenor, sam jeden na zaciemnionej scenie zawsze będzie prezentował się lepiej niż aktor, od któego uwagę odwraca scenografia, statyści itd. Ale, jak ktoś to już zgabnie ujął, jeśli dobre aktorstwo polega na tym, że jesteś w stanie uwierzyć, że widzisz postać, nie aktora, to Hugh spisał się genialnie. O dziwo, ani razu nie przyszło mi na myśl "O, Wolverine", albo "O, Van Helsing", czego trochę się spodziewałam. Jackman załużył sobie na tego Oscara, no ale Daniel Day-Lewis zagrał przecież Lincolna:)

Jeszcze może a propos Hadleya Frasera: jedną z najwięszych bolączek tego filmu jest fakt, że mimo, iż pojawia się na ekranie, w ogóle nie śpiewa!

ocenił(a) film na 8
littlelotte52996

Alfie Boe najbardziej spodobał mi się w ostatnim utworze, to było naprawdę coś pięknego. Po bokach Lea i Samantha, a ten z całym przejęciem w głosie zaśpiewał, że aż uronił łzy. A co do tego co mówisz o Hugh to prawda zagrał wyśmienicie Jeana, pamiętam, że przy końcu filmu wzruszyłem się trochę :)

Co do Javerta to albo dzisiaj albo jutro zobaczę wersję z okazji 10-lecia i szczególnie zwrócę uwagę na Phillipa. Ale jak na razie najlepszy Javert jakiego widziałem to ten z anime Nędzników.Jak przewijałem sobie to bardzo się ucieszyłem, że Mariusa gra Michael Ball, którego uwielbiam. A jeszcze co do niego to jak go zobaczyłem na końcu na koncercie z okazji 25-lecia to nie mogłem uwierzyć, że to on. Jeszcze w 1997 był szczupły, a tu tak się posunął, ale całe szczęście, że głosu nie stracił :)

Szkoda, żę Hadley nie zaśpiewał, bo powaliłby swoim głosem każdego aktora i byłby wstyd :D

ocenił(a) film na 8
littlelotte52996

Alfie Boe najbardziej spodobał mi się w ostatnim utworze, to było naprawdę coś pięknego. Po bokach Lea i Samantha, a ten z całym przejęciem w głosie zaśpiewał, że aż uronił łzy. A co do tego co mówisz o Hugh to prawda zagrał wyśmienicie Jeana, pamiętam, że przy końcu filmu wzruszyłem się trochę :)

Co do Javerta to albo dzisiaj albo jutro zobaczę wersję z okazji 10-lecia i szczególnie zwrócę uwagę na Phillipa. Ale jak na razie najlepszy Javert jakiego widziałem to ten z anime Nędzników.Jak przewijałem sobie to bardzo się ucieszyłem, że Mariusa gra Michael Ball, którego uwielbiam. A jeszcze co do niego to jak go zobaczyłem na końcu na koncercie z okazji 25-lecia to nie mogłem uwierzyć, że to on. Jeszcze w 1997 był szczupły, a tu tak się posunął, ale całe szczęście, że głosu nie stracił :)

Szkoda, żę Hadley nie zaśpiewał, bo powaliłby swoim głosem każdego aktora i byłby wstyd :D

ocenił(a) film na 10
Munkustrap

Chodzi Ci o Javerta z "Shoujo Cosette"? Wg. mnie był taki drewniany. A Quast z 10 lecia po prostu stał się Javertem. Pchnął w tą rolę życie.

ocenił(a) film na 8
kubiszon619

Tak z tego anime. Mi się spodobał, człowiek, który służył prawu, chociaż na biednych był obojętny. Na jego twarzy cały czas gościła nienawiść do Jeana i przekonanie, że człowiek nie może się zmienić. Obojętny na prośby Fantine, nawet, gdy chciał aresztować Jeana to miał gdzieś, że Fantine jest chora. Ale z drugiej strony nie można go tylko wynić, urodził się w więzieniu, a później dzięki swojemu uporowi został policjantem.

A tak na marginesie to jestem świeży jeśli chodzi o Nędzników. Na razie oprócz tegorocznego filmu, 25-lecia i anime to innych dzieł nie widziałem, ale będę to nadrabiał, bo bardzo mnie Nędznicy zainteresowali i dlatego w kwestii Javerta to wybierałem między Russellem, Normem, a tym z anime i ten ostatni jak napisałem wyżej jest najlepszy.

ocenił(a) film na 10
Munkustrap

Każda osoba, która wcielała się w inspektora wniosła coś w tą postać. Ten z anime nic specjalnego nie pokazał. UWAGA SPOILER! I jeszcze nie skacze z mostu na koniec KONIEC SPOILERA Crowe pokazał Javerta honorowego. Pokazał szacunek policjanta do Boga, czego nie można zobaczyć u Perkinsa i Rusha. Mimo to ci dwaj zagrali świetnie. Musisz obejrzeć wersję z Liamem Neesonem.

ocenił(a) film na 9
Munkustrap

Alfie Boe ze swoimi wielkimi brązowymi oczami wiernego cocker-spaniela jest wręcz stworzony do takich ról. Przy tym ten wspaniały głos... Poza tym miałam wrażenie, że to w rzeczywistości bardzo skromny i spokojny człowiek, taki trochę onieśmielony tymi wszystkimi oklaskami:)

Mimo, że nie przepadam za polską wersją, a tłumaczenie działa mi na nerwy i raczej skłonna jestem do śmiechu niż płaczu, kiedy słyszę te arcydzieła liryzmu ("Przyznam się, sąd czeka mnie, lub potępienie, jeśli nie"), to wersja (tylko gdyńska, nie romowska) piosenki "Bring him home" w wykonaniu Jerzego Jeszke powala na kolana:)

Szczerze polecam jeszcze wersję na 10 rocznicę i jej "bonus" czyli - uwaga, uwaga - "Do you hear the people sing?" w 17 językach (w tym po polsku, a właściwie jest tam 2 Polaków xD).
No i Quast. Tu masz porównanie jego i Crowe'a wersji "Stars":
http://www.youtube.com/watch?v=nhasew2VOJE
Cóż...
Pozdrawiam:D

ocenił(a) film na 8
littlelotte52996

Heh, gdy ja słyszę cokolwiek w wykonaniu Romy to mam odruch wymiotny, tak jak oni to nikt nie potrafi schrzanić musicalu.

Jeśli mam porównać wykonanie "Stars" to szczerze to nie ma sensu, bo odrazu widać kto jest lepszy. Russell Crowe ma taką dziwną, sztywną barwę głosu, w ogóle nie słychać melodii w jego głosie tylko jakby to wypowiadał za to Phillip Quast jest cudowny, chociaż muszę się oswoić z jego wersją, bo jak na razie to numerem 1 jest dla mnie Norm Lewis, słyszałem jego wersję chyba już ze 100 razy, ale być może zmienię zdanie jak wystarczająco wiele razy przesłucham wersję Phillipa.

A w ogóle szkoda, że w filmie wokali nie podkładali aktorzy musicalowi i nie musielibyśmy się męczyć z Crowem tak jak zrobiono chociażby w Upiorze, gdzie partie Upiora podkładał profesjonalny wokalista i wyszło to świetnie.

A jeszcze na koniec parę słów o Alfiem. Też mam takie wrażenie, że to bardzo spokojny człowiek, dodałbym do tego jeszcze sympatyczny, jako jedyny z aktorów nie wytrzymał i uśmiechnął się po wykonaniu utworu "Bring Him Home". Lea przy "I Dreamed I Dream" i Samantha przy "On My Own" , a Alfie już nie dał rady :)

Również pozdrawiam :)


@kubiszon619

Wersję z Liamem zobaczę już niedługo, muszę skończyć tylko oglądać anime, a zostało mi 5 odcinków :)

ocenił(a) film na 9
Munkustrap

W "Upiorze"? W "Upiorze" śpiewał Gerard Butler, swoje partie od początku do końca. Chyba wszyscy oprócz Minnie Driver (Carlotty) śpiewali swoimi głosami.
No, ale Alfie oklaski miał "trochę" dłuższe niż Lea i Samantha, inna rzecz, że ja uważam, że Samantha za bardzo na swoje nie zasługiwała.
Quast jest genialny. Po prostu fantastyczny. Za to wersja na 25-lecie ma jeszcze jedą cudowną stronę. Nazywa się ona Ramin Karimloo i grała Enjolrasa:D

ocenił(a) film na 8
littlelotte52996

O to tu mnie zaskoczyłaś. Myślałem, że ktoś podkładał głos pod Gerarda, heh to jedna osoba wprowadziła mnie w błąd, ale dzięki za wyjaśnienie. Poza tym nie interesowałem się tym tak bardzo, ponieważ wersja filmowa Upiora najmniej mi podeszła, o wiele bardziej podoba mi się wersja z okazji 25-lecia ze Sierrą, Raminem i Hadleyem oraz oryginał z Sarą Brightman i Michaelem Crawfordem.

A wracając do Nędzników to jak słuchałem utworu "Red And Black" na słuchawkach to czułem całym sobą śpiew Ramina i szkoda, że Mariusa wzięli tego Jonasa, który w każdym aspekcie ustępuje Raminowi. A jeszcze pamiętam, gdy pierwszy raz ujrzałem wykonanie "One Day More" to szczerze nie mogłem złapać oddechu z wrażenia, absolutny geniusz jak dla mnie, zwłaszcza końcówka, gdy wszyscy śpiewają. Dla porównania puściłem sobie wersję Romy i to był błąd :P

ocenił(a) film na 9
Munkustrap

A, tak, Ramin jest cudowny. Śpiewa genialnie. Wygląda też genialnie:D
Oryginału z Crawfordem nie lubię. Zdecydowanie najjaśniejszą częścią ich przedstawnienia był genialny Steve Barton:) A filmową wersję bardzo lubię, jak widać po moim avatarze.
A "Jeszcze dzień" takie złe nie jest, puść sobie "Wyśniłam sen". Głosik niby ładny, ale zdecydowanie brakuje mu siły wyrazu. Albo polską wersję "Who am I".
A Jonas na Mariusza po prostu się nie nadawał. Tzn. grał moim zdaniem nie najgorzej - kiedy nie śpiewał:). A propos Ramina - posłuchaj też w jego wykonaniu "Till I hear you sing" z LND. Przepiękne. To znaczy, "Till I hear...", nie LND:) LND jest straszne, ale to inna bajka. Parę ładnych piosenek ma.

A Twój ulubiony musical, jeśli można zapytać?

ocenił(a) film na 8
littlelotte52996

Love Never Dies widziałem, szkoda, że nie wydali DVD z pierwszą obsadą czyli z Raminem, Hadleyem i Sierrą tylko z australijską obsadą. O ile zachwycałem się wersjami Upiora w wersji audio, np. "The Beauty Underneath" gdy Ramin śpiewa mocnym głosem, a pod koniec jego wyżyny przyprawiają o ciarki tak Ben Lewis nic szczególnego nie robi swoim głosem.

Odnośnie Romy to pamiętam jak słuchałem ich wykonania Upiora, wtedy mi się podobało, ale w tamtym czasie mało co znałem się na musicalach, dopiero później zobaczyłem jakie jest to kiepskie i nie dorównuje oryginałowi.

Jeśli chodzi o musicale to moim ulubionym, który wbił mnie w fotel są "Koty". Ten musical jest dla mnie arcydziełem, jest w nim wszystko. Począwszy od kapitalnych wokali, Michael Gruber, Ken Page, Elaine Page czy John Partridge przez nieziemskie układy taneczne, które po prostu hipnotyzują. Widz ogląda to i zapomina o wszystkim, musical ten porywa swoim geniuszem, a na dodatek zmieniłem przez niego zdanie o kotach :)

Innymi musicalami, które bardzo cenię są właśnie Nędznicy, Upiór w Operze, Rent, Miasteczko Halloween, Mozart Rock Opera i Skrzypek na Dachu.

A u Ciebie jak to wygląda? Upiór jest Twoim ulubionym czy jednak coś innego?

ocenił(a) film na 9
Munkustrap

No cóż, po avatarze mogłam się domyślić xD. LND nie lubię, nawet napisałam "recenzję" wersji z australijską obsadą. http://www.filmweb.pl/film/Upiór+w+operze-2004-106461/discussion/Jeśli+nie+ogląd ałeś+%22LND%22+-+nie+czytaj%2C+jeśli+nie+widziałeś+%22Upiora...%22+-+nie+czytaj+ tym+bardziej.,1981515
Ale Ramin brzmi pięknie. Aczkolwiek kiedy uświadamiam sobie, że grała z nim Sierra Bogges to jakoś mi przechodzi żal, że nie wydali DVD:) Chociaż Ramina nigdy dosyć.

"Koty" bardzo lubię. Zachwyca mnie w nich przede wszystkim muzyka - idealnie "kocia" z perfekcyjnie dopasowanymi układami tanecznymi. No i "Memory"... Notabene, słyszałeś ją w wersji romowskiej? Ja słyszałam, śpiewane przez Izabelę Zając i Ewę Wlazłowską. No cóż...

"Upiór..." nie jest moim ukochanym musicalem. Był, kiedy zakładałam konto:) "Nędzników" uwielbiam, znam dosłownie na pamięć. Tak dobrze, że w kinie raziły mnie najmniejsze zmiany, łącznie z "Would you weap, Cosette, if I fall", zamiast "Would you weap, Cosette if Marius fall":D Nie żartuję. Ogólnie na temat "Les Miz" miałam i mam obsesję, chociaż teraz już może troszkę mniejszą. Ogólnie ulubionych musicali mam sporo: właśnie "Nędznicy", "Rebecca", "Jane Eyre", "Wichrowe Wzgórza"... Ostatnio zakochałam się w "A Little Night Music"- perfekcyjnie napisana muzyka, świetne libretto, pikanteria bez wulgarności, niesamowite poczucie humoru... Jednocześnie romantyczny i bezpretensjonalny, autentycznie wzruszający i zabawny. Po prostu cud:) Szczególnie z Sally Ann Howes w roli Desiree. Polecam:D

ocenił(a) film na 8
littlelotte52996

@czarodziejkamab

Grał, ale oczywiście jedynie można go usłyszeć w wersji audio :(

@littlelotte

Cieszę się, że są jeszcze osoby, które tak bardzo znają się na musicalach, bo szczerze to mało można spotkać takich osób w dzisiejszych czasach, a z Ciebie to prawdziwy fachowiec. Szczerze to z tych musicali, które wymieniłaś to nie widziałem na razie żadnego, ale te dwa ostatnie nadrobie w najbliższym czasie, bo zapowiadają się ciekawie, zwłaszcza ten ostatni sądząc po Twoim opisie.
A zapomniałem napisać jeszcze o bardzo lubianej przeze mnie adaptacji "Mała Syrenka" gdzie Ariel zagrała Sierra, a jej ojca Norm Lewis. Oprócz znanych utworów można w nim usłyszeć naprawdę dobre utwory. Swego czasu miałem wielką obsesję na punkcie tego musicalu.

Wracając do "Nędzników" to ostatnio powiedziałem znajomej, że jak wreszcie uda mi się z nią zobaczyć wersję filmową "Nędzników" to będzie musiała wytrzymać moje ruszanie ustami podczas filmu i gesty, bo inaczej nie dam rady :D no i właśnie tylko te zmiany w tekstach i kolejność utworów będą trochę denerwowały.

A poza tym jakiś czas temu oglądałem wersję Nędzników z okazji 10-lecia. Strasznie mi się spodobała, a najbardziej Ruthie Henshall. Ta kobieta była niesamowita, ona ma według mnie niesamowitą barwę głosu, taką jaką uwielbiam, ta jej cudowna chrypa w głosie, powaliła mnie swoją osobą. Poza nią zachwycił mnie Philip Quast i Lea Salonga taka młodziutka. Nie pominę oczywiście Michaela Balla, który przewyższa Nicka Jonasa pod każdym względem i wreszcie mogłem usłyszeć "Empty Chairs At Empty Tables" w znakomitym wykonaniu.

I na koniec jeszcze o Romie. Wyleczyłem się od ich wykonań po Upiorze, chociaż czasem mi się zdarzy przesłuchać kawałek i później tego żałuje jak np. właśnie "Memory" czy "One Day More"...

ocenił(a) film na 9
Munkustrap

Hadley w LND? A to nie był Joseph Millson? Hadley grał w POTO na 25-lecie, ale w LND też mi jakoś umknął.
Nie jestem fachowcem, po prostu lubię musicale, ale jakoś zatrważająco dużo ich nie znam. I też się cieszę, że mogę z kimś o nich porozmawiać, bo większość moich znajomych albo nie zna musicali w ogóle (ale wie, że ich nie lubi xD) albo kojarzy je tylko z czymś w stylu "Deszczowej piosenki". Nie mówiąc już o tym, że nie przychodzi im do głowy, że mogą podejmować poważną tematykę albo nawet być bardziej realistyczne niż filmy (jak na przykład "Elisabeth", swoją drogą też bardzo polecam).

"Ńędznicy" na 10-lecie są świetni, a co do Ruthie Henshall, to też ją bardzo lubię. Szczególnie wzruszająco śpiewała "Come to me". Nawiasem mówiąc, słyszałam też wykonanie Patti LuPone i byłam w głębokim szoku, że ona potrafi śpiewać tak... delikatnie. Ogólnie nie przepadam za jej "I dreamed a dream", ale muszę przyznać, że umierała bardzo romantycznie:)
W wykonaniu Ruthie Henshall nie pasowała mi tylko jej blond peruka:) Faktycznie przepiękne - jest chyba moją ulubioną Fantine.

A co do "Little Night Music", to jest cudowne. Bardzo melodyjne, bardzo autentyczne, po prostu piękne. Najsłynniejsza piosenka - "Send in the clowns" jest bodajże najbardziej lirycznym i gorzko ironicznym wyznaniem o nieszczęśliwym, przegranym życiu i niespełnionej miłości jakie słyszałam. Autentycznie wzruszające zakończenie, inteligentne teksty, zaskakujące autentycznością i aktualnością, dramatyczne, "ciężkie gatunkowo" wydarzenia podane z niezwykłą lekkością i klasą, okraszone oryginalnym poczuciem humoru. Naprawdę magiczne dzieło:) Ogólnie traktuje o miłości, myślą przewodnią jest "Summer night smiles three times: the first time smiles at the young, who know nothing, the second - at the fools who know too little, and the third - at the old who know too much". Poznajemy pana Frederika Egermonta, który 11 miesięcy temu ożenił się z 18-letnią Anne. Z pierwszego małżeństwa ma syna Henrika - starszego od swojej macochy, zbyt poważnego ja na swój wiek, ale którego nikt na poważnie nie bierze (co zresztą bardzo przeżywa). Jego dawną miłością jest aktorka Desiree Armfeld, która aktualnie romansuje z hrabią Carlem-Magnusem, unieszcześliwiając jego żonę, Charlotte (przyjaciółkę Anne). Charlotte to ineligentna i zaradna kobieta, zupełnie inna od infantylnej i dziecinnej Anne. Wszyscy oni wyjeżdżają na weekend na wieś do matki Desiree - madame Armfeld, która opiekuje się swoją wnuczką, Frederiką. Tak więc, tyle niedobranych par razem - coś musi zacząć się dziać:D

2 ostatnie? Masz na myśli jeszcze "Wichrowe Wzgórza"?

littlelotte52996

"Deszczową piosenkę", jeszcze na VHS oglądałam tak często, że zajeździłam kasetę na śmierć. To były czasy przed "Upiorem...", "Straconymi zachodami miłości" i "Les Mis"

ocenił(a) film na 8
littlelotte52996

Zwracam honor, rzeczywiście pomyliło mi się z Hadleyem.

Co do "Wichrowych Wzgórz" to z którego roku jest ten musical?

Nie powiem ciekawie zapowiada się "A Little Night Music". Jak popatrzyłem na filmweb to zauważyłem, że ten musical ma bardzo mało głosów, ani jednego tematu założonego w przeciwieństwie do takich średnich filmów według mnie jak "Chicago", "Burleska" czy "Nine". Ten ostatni jak dla mnie był strasznie nudny i kiepski i ogólnie nie lubię tego klimatu, przejadły mi się takie kabaretowe klimaty, nawet "Cabaret" nie zrobił na mnie wrażenia, strasznie się na nim wynudziłem.

Tak samo "Mack The Knife" ma bardzo mało głosów, a według mnie to napradę dobry musical. Raul Julia zagrał bardzo dobrze, jest w nim to co kocham czyli jeden z aktorów komentujących wydarzenia z właściwą dla siebie ironią w głosie, uwielbiam takie zagrania.

Ruthie Henshall spodobała mi się do tego stopnia, że zapoznałem się z jej karierą solową i wszystkie jej cztery płyty bardzo mi się spodobały, jej głos jest dla mnie hipnotyzujący, potrafi delikatnie zaśpiewać by za chwilę pokazać pazur. Heh tak peruka jej nie pasowała :)

@czarodziejkamab

"Deszczowej Piosenki" jeszcze nie widziałem, ale napewno ją też zobaczę. Jak na razie ze starych musicali to widziałem dwa z Audrey Hepburn czyli "Zabawna Buzia" i "My Fair Lady". Obydwa bardzo mi się podobały :)

Munkustrap

Polecam "Kiss me Kate", lubię "Gigi", z nowych "stracone zachody miłości" chociaż jest nietypowo zrobiony i nie każdemu się podoba. Lubię też "Gospodę świąteczną". W ogóle zaczynałam przygodę z musicalami od Freda Astaire'a i Gene'a Kelly. "zabawną buzię" i "My Fair Lady" tez oglądałam i też mi się podobały

A wracając do "Les Mis" scena z "Master of the House" w której Thenardierowie" mielą "mięso" przypomniała mi "Sweeney'a Todda"

ocenił(a) film na 9
czarodziejkamab

"A wracając do <<Les Mis>> scena z <<Master of the House>> w której Thenardierowie mielą <<mięso>> przypomniała mi <<Sweeney'a Todda>>"

Mnie w ogóle Threnadierowie, z jakiegoś dziwnego powodu przypominali bohaterów "Sweeneya Todda". Ciekawe czemu:D

"Chociaż muszę przyznać, że taki głos Nickiego nawet pasuje do jęczącego, wzdychajacego Mariusa"

Pasowała mi trochę jego aparycja, chociaż wiem, że to brzmi nieomal jak profanacja. Ale z drugiej strony, czy to aż tak źle, że Nick wziął w tym udział? Pewnie chcieli przyciągnąć trochę fanek Disney Channel, ale kto wie, może chociaż jedna zobaczyło go w czymś innym i tym "czymś innym" się zainteresowała? To byłby już sukces:)

littlelotte52996

"Mnie w ogóle Threnadierowie, z jakiegoś dziwnego powodu przypominali bohaterów "Sweeneya Todda". Ciekawe czemu:D"

Może gdyby męską część tego duetu zagrał Depp, bardziej by Ci się rozjaśniło :P

"Pasowała mi trochę jego aparycja, chociaż wiem, że to brzmi nieomal jak profanacja. Ale z drugiej strony, czy to aż tak źle, że Nick wziął w tym udział?"

Tylko nie bijcie, bo sama się zdziwiłam, że "Empty Chairs..." zaczęło mi się podobać w jego wykonaniu.

Yyyy... Kolejna profanacja...?

ocenił(a) film na 9
Munkustrap

Ruthie Henshall... Tak, niesamowita kobieta, niesamowity głos. Teraz mi się przypomniało, że śpiewała jedno z moich ukochanych wykonań "Send in the clowns"
http://www.youtube.com/watch?v=jyscZQmRc6w
I zdecydowanie lepiej wygląda jako brunetka;)

"Wichrowych Wzgórz" powstało pełno, ale chyba tylko jedne są uznawane przez Bronte Society, ten z 1992 r. z Lesley Garrett i Davem Willetsem, na YT jest cały concept album.

Co do filmu na podstawie aLNM to... nie:) Nie bardzo. Zdecydowanie wolę sceniczną wersję z Sally Ann Howes jako Desiree.
A nowe "błyszczące" musicale - cóż, zależy. "Chicago" nawet mi się podobało, aczkolwiek z zachwytu nie padłam. "Cell block tango" jest ciekawe i pomysłowo zrobione, aliści nie wywarło na mnie jakiegoś porażającego wrażenia:)

Ostatnio zakochałam się w głosie Adiny Simy jako pani Danvers w "Rebece".
http://www.youtube.com/watch?v=2lvCS5I_ZP4
Piosenka tytułowa, czyli "Rebecca" właśnie, po rumuńsku, jako że pani Adina jest gwiazdą musicali w Rumunii właśnie. Fantastyczny głos, fantastyczne emocje. Naprawdę polecam:)

ocenił(a) film na 8
littlelotte52996

Zgadzam się, Ruthie ma niesamowity głos, aż mnie ciarki przechodzą jak jej słucham. Szczególnie spodobała mi się jej płyty "Pilgrim", którą bardzo polecam. Ruthie daje na niej popis swoich umiejętności, w jednych utworach potrafi bardzo delikatnie śpiewać, by w innych pokazać pełnie swoich umiejętności i zaśpiewać bardzo mocno.

Co do Thenardierów to podczas oglądania filmu czy wersji scenicznej spodobało mi się, że pokazali ich w taki groteskowy sposób, ale zmieniło się to, gdy oglądnąłem anime i teraz, gdy czytam książkę. To są potwory i teraz nie ma uśmiechu na mojej twarzy, gdy ich słucham. A jak miałbym wybierać to najbardziej przypadli mi w wersji z okazji 25-lecia, byli tam idealni.

Jakbym miał oceniać Mariusa to zdecydowanie podoba mi się, gdy gra go Michael Ball, jego "Empty Chairs At Empty Tables" podoba mi się jedynie w jego wykonaniu, włożył w nią tyle emocji, których w ogóle nie słyszałem w wykonaniu Nicka czy tego z filmu.

A co do Adiny to naprawdę ma fantastyczny głos, naprawdę można się zakochać :)

Munkustrap

Aż wzięłam płytę w łapki i littlelotte ma rację - to był, tak jak mi się wydawało, Joseph Millson

Munkustrap

Jakoś mi umknęło, żeby Hadley grał w LND

Munkustrap

Jeśli wziąć pod uwagę konfrontację Ramina i Nickiego, pierwszy raz zauważyłam większą wyrazistość u pierwszego, a coś na kształt jęczenia u drugiego w ich partiach w "Look down". Chociaż muszę przyznać, że taki głos Nickiego nawet pasuje do jęczącego, wzdychajacego Mariusa

Munkustrap

"Stars" Norma Lewsa bardzo mi się podoba. Natomiast, jeśli chodzi Crowe'a, to wrzuciłam sobie dzisiaj film, ale nie oglądałam go, tylko słuchałam. Umęczyłam się straszliwie, mało nie zaczęłam przysypiać. Natomiast gdy słuchałam "Stars", miałam wrażenie, że słyszę średniej klasy organistę kościelnego. Tak samo w scenie śmierci Javerta. Może jednak Crowe minął się z powołaniem. Gdybym miała czas, to w ramach terapi obejrzałabym koncert rocznicowy.

ocenił(a) film na 8
ciotkaEliza

Ja uważam że najlepiej zaśpiewała Samantha Barks a następnie Amanda Seyfried :) Helena też dała niezły popis :)

ocenił(a) film na 9
trixon1

Ty poważnie sądzisz, że Amanda Seyfried zaśpiewała bardzo dobrze???

ocenił(a) film na 8
littlelotte52996

nie powiedziałam bardzo dobrze :) nieźle :)