Witam.
Inspektor Javert jest oficerem wojsk rewolucyjnych czy monarchistycznych?
W trailerze śpiewa bowiem kwestie raczej w kontekście rewolucji, zaś pokazany jest jak szarżuje na lud.
Z góry dziękuję za odpowiedź :)
Pewnie właśnie o zaskoczenie widzów chodziło osobom nadzorującym montaż zwiastunu. :)
...:::[SPOILER]:::... Javert jest po stronie monarchii. Proponuje jednak fortel, aby po kryjomu przeniknąć do rewolucjonistów i rozbić ich od środka. ...:::[SPOILER OFF]:::...
Dzięki, o to mi właśnie chodziło :) A swoją drogą to film nie jest czasem "z tezą": rewolucjoniści dobrzy, monarchia zł?
Z tego co wiem, to zarówno książka jak i film nie 'sympatyzują' z żadną ze stron.
Nie powiedziałbym. Poza Javertem (stanowiącym raczej czarny charakter) wszyscy główni bohaterowie znajdują się po stronie osób wykluczonych przez system, a w finałowym akcie pozytywne postacie znajdują się na barykadzie i walczą o swoją godność.
Tym niemniej w filmie raczej nie ma godnej reprezentacji monarchii. Jest tylko Javert stojący na jej straży. Tezą filmu brzmiałaby zatem: rewolucjoniści dobrzy, Javert zły. ;)
Javert czarnym charakterem? Nawet u Hugo nie był złą postacią. Był do bólu praworządny, do obłędu, tak go wytresowali i nie był złym człowiekiem, był po prostu oddany prawu. Wręcz przeciwnie, był dobrym człowiekiem, do tego stopnia, że zwalczył w sobie praworządność i dla lepszej sprawy wypuścił "przestępcę", którego ścigał przez 20 lat. Kosztowało go to, dosłownie, życie. Jego najbardziej mi było zawsze szkoda :) Bo reszta poumierała osiągnąwszy wreszcie spokój, on nie.
A więc wszyscy umierają, łącznie z Javertem? Dzięki za ten nic nie znaczący SPOILER.
Powaznie nie znasz tresci Nedznikow? To przepraszam, ale nie wszyscy umieraja...
Nie, wcale, śmierć bohaterów nigdy nie jest wielkim spoilerem. Książkę miałem zamiar przeczytać ale jakoś nie mogę się zabrać już od dłuższego czasu.
To nie jest żaden spoiler, bo nie jest dokładny. Wciąż nie wiesz kto umrze. (Nie, nie wszyscy umierają ;) Książkę polecam, styl jest bardzo lekki, pełen subtelnego humoru. Dość opasła, ale w pozytywnym sensie.
Wiem, że umiera Javert i większość pozostałych, a to dość duży spoiler. Od Hugo przeczytałem Katedrę Marii Panny i obawiam się trochę, że Nędznicy są w dokładnie w tym samym stylu. Nie, żeby styl był zły, ale że będzie się to czytało jak tę samą powieść.
Wcale nie większość, dwie sztuki w zasadzie.
Jasne, każdego autora wystarczy jedną książkę przeczytać i już wszystkie znamy :D Porównanie Dzwonnika do Nędzników to... porównanie Quo Vadis do Krzyżaków.
O pardon, nie doczytałam, nie zrozumiesz aluzji do Quo vadis i Krzyżaków, bo obie są opasłe... Ale jeżeli nie przebrnąłeś przez Nędzników, film też nie jest dla ciebie raczej. Jest zapewne ciężki jak każda ekranizacja tego musicalu.
Aha, wiem, że minęło już mnóstwo czasu, ale te twoje dwie sztuki okazały się być Fantyną, Eponiną, Gavrochem, Enjolrasem, Grantairem, Javertem i Valjeanem. Obszerne dwie sztuki.
Moim zdaniem Nędzników czyta się o wiele lżej niż Katedrę Marii Panny w Paryżu, możesz też sięgnąć po wydanie skrócone (tłumaczenie z 1931 z korektą Macieja Żurkowskiego - zdaje mi się, że bardziej rozpowszechnione), gdzie opuszczono sporą część opisów historycznych, które same w sobie też są ciekawe, ale rozumiem, że nie każdy je lubi.
Nędznicy to - moim zdaniem - o wiele więcej akcji i polityki, z wypiekami na twarzy czyta się opisy walk ulicznych, odnoszę też wrażenie, że w porównaniu z Katedrą... zyskują dzięki bliższym współczesności ramom czasowym. Czytałam książkę w te wakacje - mam 15 lat, piszę o tym tylko po to, by podkreślić, że nadaje się dla młodszego pokolenia - i drugi tom skończyłam o szóstej nad ranem, przez całą noc niemal płacząc z emocji. Myślę, że pod tym względem książka przewyższa musical, swoją drogą również wspaniały.
W Nędznikach znajdziesz plejadę żywych postaci - to znamienne dla Hugo, nawet te trzecioplanowe są określone w sposób mistrzowski. Każdy z dziewięciu głównych studentów zdał mi się żyjącą i czującą istotą. Konflikt pomiędzy Janem Valjean a inspektorem Javertem jest dla mnie (być może wpływ ma na to moja płeć ;)) nie tak ineresujący, jak perypetie miłosne, ale i tak dający milion ważnych przemyśleń. Nie chcę spoilerować, ale Javert jest postacią zasługującą na ogromny, ogromny szacunek, czego w mojej opinii w musicalu nie widać. (wiadomo, jest bardziej czarno-biały).
Nędznicy są również niepozbawieni humoru. Głównym jego źródłem jest mały ulicznik Gavroche - każda scena z jego udziałem potrafi wywołać uśmiech, choć teoretycznie historia bezdomnego paryskiego dziecka powinna być smutna i patetyczna. Ale Gavroche kpi sobie ze wszystkiego, nawet ze swojej biedy. W książce również Kocia Łapa (alias Ślepy Kur lub z francuskiego Patron-Minette), szajka przestępców "rządząca podziemiami Paryża w latach 1830-1835) dostarcza zarówno humoru, jak i emocji. Jest pewna scena z Janem Valjean, niestety pominięta w musicalu, z Javertem i Thenardierami, przy której dowcip jest - moim zdaniem - niezwykle wysokiej klasy.
Jest późno, więc będę kończyć - Nędznicy to najlepsza książka, jaką kiedykolwiek czytałam i od wakacji nie ma dnia, żebym nie myślała o naukach w niej zawartych. Mogę bez przesady powiedzieć, że odmieniła mnie na lepsze. Zdaniem mojego ojca, który czytał ją, kiedy był "głupkiem w liceum" to "ckliwa, sentymentalna szmira", ale moim zdaniem - to arcydzieło.
"Moimzdaniuję" tu, że aż strach ;) cóż robić, naprawdę nie chcę nikomu narzucać swojej opinii.
Nie wiem jak kinowy musical, ale w teatralnym na ogół Javert jest dość jednowymiarowy, więc i tu tak zapewne będzie.
A przez Twojego tatę zapewne przemawia doświadczenie życiowe :) Co do oceny powieści, częściowo się z nim zgadzam, chociaż szmirą bym tego nie nazwała - Hugo był genialny warsztatowo. Ale zbyt ckliwe, sentymentalne i nierzeczywiste to to jest...
walczę z książką :) I owszem "styl jest bardzo lekki, pełen subtelnego humoru" w momencie, kiedy coś się dzieje. Ale jak Hugo przerywa akcję i opisuje bitwę pod Waterloo / zwyczaje klasztorne w średniowieczu przez kolejne 10 rozdziałów to szlag mnie trafia i odkładam książkę na kilka dni. Ale jak znowu zaczynam czytać to się nie moge oderwać :D
O ile takiego Tommy Lee Jonesa w dwóch filmach rozpatrywałbym jako pozytywną postać, tak Javert jest kłodą rzucaną Valjeanowi pod nogi. Tommy Lee Jones też był do bólu praworządny, ale wyrażało się to też m.in. poprzez równoległe prowadzenie śledztwa w celu wyjaśnienia sprawy oraz pomocą bohaterce w finale. Javert nie wykazywał jakiejkolwiek chęci w sprawdzenie prawdziwości słów Valjeana, ani też nie wierzył że ktoś jego pokroju może się zmienić (nawet pomimo tego że sam miał się z nędzników wywodzić). Wraz z parą złodziejaszków (o których wcześniej zapomniałem) stanowił właśnie główny czarny charakter. ...:::[SPOILER]:::... Praktycznie tylko ostatnia scena w której puścił Jeana wolno stawia go w pozytywniejszym świetle, ale to był też wynik wcześniejszej łaski uzyskanej przez Jeana. ...:::[SPOILER OFF]:::...
Zgadzam się z tym, że to kwestia praworządności Javerta, ale takie a nie inne zestawienie jego i Jeana zrobiło z niego czarny charakter. Tym bardziej że on strzegł prawa, które z kierującego się honorem (przez 90% historii) Jeana uczyniło nędznika i które to prawo było jednym z najbardziej negatywnych elementów filmu.
Dobrze powiedziane, to prawo i mentalność ludzi jest czarnym charakterem tej opowieści. Trzeba pamiętać, że Javert nie patrzył na Jeana przez ten pryzmat co my. Spodziewam się, że większość przestępców utrzymuje, że nic złego nie zrobili, to był jeszcze jeden złodziej złapany na gorącym uczynku i ukarany. Dla nas taka kara nie do pomyślenia, w świecie Nędzników konieczna czy tam słuszna. Żeby jeszcze bardziej nie spoilerować Javert zobaczył tylko kim stał się Valjean, nie znał szczegółów jego przemiany i nie miał powodów, żeby wierzyć w jego szlachetność, w końcu otoczenie było, jakie było... Dla niego dura lex sed lex.
I właśnie ta ostatnia scena, która jak słusznie zauważyłeś stawia go w pozytywnym świetle, mówi, że on nie był zły, to czasy były przegwizdane, a on próbował wykonywać co do niego należy najlepiej jak potrafił. I fakt, że postąpił jak postąpił świadczy o tym, że postawił się czemuś, co było w jego naturze równie mocno zakorzenione jak oddychanie.