Wiem, że zaraz będę hejtowana i wyśmiana, ale co mi tam. Według mnie Hugh Jackman zagrał na prawdę na najwyższym
poziomie. Jego śpiew również był dla mnie genialny, nwm o co wszyscy się czepiają, ja tam lubię słuchać jego głosu. Poza
tym według mnie na 100 % zasłużył na Oscara, akurat w 2013 roku konkurencja w tej kategorii była miażdżąca (Day-Lewis,
Phoenix), ale uważam, że rola Lewisa to było jakby "aaaa taki wybitny aktor, więc za sam łaskawy występ damy Oscara",
oczywiście nie chcę obrażać fanów, ale moim skromnym zdaniem Jackman zasłużył sobie nie tylko rolą Jeana, ale i
całokształtem twórczości na Oscara (i nie mam na mysli tylko X-menów). Mam nadzieję, że Hugh zostanie jeszcze nie raz
doceniony, bo to seryjnie genialny, wszechstronny aktor, który podobnie jak np. Ewan McGregor lub James McAvoy jest nie
prawdopodobnie niedoceniony, a wszyscy wiemy, że ostatnimi laty Oscary dostają sami przeciętniacy. I nie mówię o tym
wszystkim, bo Hugh jest moim ulubionym aktorem. Hejty za 3...2...1...
Nie jestem wielką fanką Jackman'a, w sumie wcale nie jestem jego fanką. Ale do roli Jean'a pasuje jak nikt inny. Nie będę się rozwodzić na temat jego głosu, ujmę to w skrócie: świetny.
Nie rozumiem dlaczego ktoś miałby cię hejtować :) Wyraziłaś swoją opinię i to wcale nie w głupi sposób. Masz absolutną rację co do oscarów, naprawdę momentami nie potrafię zrozumieć czym kieruje się Akademia przyznając statuetki. Widzę że zwróciłaś uwagę na McAvoya i McGregora, obaj są jeszcze w miarę młodzi i mam nadzieję że ktoś ich wreszcie doceni bo to znakomici aktorzy.
Nie mogę się zgodzić co do śpiewu bo do genialności to było mu niezwykle daleko. Chyba że słowo genialny w twoim słowniku oznacza to samo co naturalny. Osobiście uważam że wielką zaletą filmu jest to że aktorzy nie są śpiewakami operowymi i piosenki wychodziły właśnie dość naturalnie. Być może trochę przesadzę ale momentami czułem się tak jakby niemal każdy mógł spróbować się w zaśpiewaniu niektórych kwestii. Zwłaszcza Russell Crowe mimo że śpiewał czysto i dobrze technicznie, to ma moim zdaniem dość słaby głos i wykonywane przez niego utwory wydawały się jakby nieco przytłumione.
Podsumowywując moim zdaniem to najlepsza rola Jackmana. Zagrał tu wszystko czego wymagała ta rola, od radości po smutek, gniew, troskę, strach i to co najważniejsze czyli zmianę jaka dokonała się w Janie Valjeanie.
Pozdrawiam
Jackman właśnie dla mnie genialnie śpiewa, bo jest chłop jak dąb z niskim głosiskiem, a jednak uszy nie pękają. Wiem, bo mój brat ma podobnie i podobnie śpiewa za to jego koledzy strasznie fałszują, jak się jest wylizanym chłopaczkiem o 170 cm, cienkim głosikiem nie dziw, że ładnie śpiewa, Hugh ma taką moc i temperament, no i musi być bardzo dobry, bo gra w końcu w prestiżowych musicalach :)
McGregor jest młodszy od Jackmana pewnie o max 3-4 lata :) Ale zgadzam się, że nie rozumiem dlaczego do tej pory nie został doceniony, jest świetny. Podobnie jak Jackman, ale on nie miał jeszcze swojej roli. Chociaż nie wiem dlaczego nie docenili go za The prisoners. Jak kocham ten musical i jego filmową wersję, nie wydaje mi się, żeby to była rola oskarowa. W Nędznikach był bardzo bardzo dobry. Ale to nie była jego życiowa rola, aktorsko zbyt często się gubił.
A Crowe ma głos niewiarygodny. Nie umie po prostu śpiewać, ale jego tembr głosu jest po prostu powalający :) Mimo to upiera się i nagrał z 5 albo 6 płyt. Kiepskich, ale mam je z sentymentu :)
Też w sumie lubię Lewisa, ale jakoś średnio trafia do mnie jego fenomen, po prostu nie mój typ. Pacino to np. nie lubię i na 100% nie rozumiem jego fenomenu. Po za tym trzeba znaleźć kogoś na miejsce takiej Streep, Nicholsona itp. i wg mnie Jackman jest jednym z tych co za 20 lat też zostanie uznany za geniusza, dlatego ubolewam, bo Lewis dostał Oscara za rolę w filmie o amerykanach, i jakby nie dostał były by kontrowersje. Jackman może już nie mieć okazji, a Lewis na pewno zostanie jeszcze nie raz doceniony.
Moim zdaniem w filmie głos Jackmana jest fatalny, okropnie się go słucha. Jednak kiedyś jeszcze przed obejrzeniem filmu trafiłam na youtubie na filmik z jakieś promocji filmu czy czegoś w tym rodzaju i tam (mimo iż jakośc filmiku nie najlepsza) głos Jackama mnie powalił na łopatki. To było fantastyczne i nie mam zielonego pojęcia dlaczego tak okropnie brzmi w filmie.
To ten filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=n51PtM7sEVU
Bo w innych musicalach aktorzy nie śpiewają na żywo, tylko nagrywają kawałek po kawałku każdą piosenkę w studiu, a przy Nędznikach każdy aktor musiał zaśpiewać na żywo piosenkę i to podobno bez wielu dubli. Myślę, że geniusz Jackmana polegał na naturalności nie czystości, jak ktoś wszesniej tak to ujął. Jackman ma kawał głosu, ale co innego śpiewać przed kamerą trudną piosenkę robiąc przy tym coś niż stać na scenie i dodatkowo śpiewając piosenkę, którą się 1000 razy powtarzało. Po za tym na koncertach na żywo wiele piosenkarzy średnio śpiewa podczas gdy na płycie ich głos jest niczym kryształ. Wiem też, że aktorzy, w tym Jackman czasem mocno fałszowali, ale mi to nie przeszkadzało, byli naturalni i dzięki temu film stał się taki bardziej... realny, łatwiejszy w odbiorze :)