albowiem nie przebrnąłem nawet przez 15 minut seansu. Nie znoszę po prostu jakichkolwiek musicali, podjąłem się obejrzenia tego za namową mojej żony, na zasadzie "spróbujmy, może to coś fajnego będzie". Niestety już pierwsza scena pozbawiła mnie złudzeń, a na widok Jackmana i Crowe'a próbujących śpiewać ręce mi opadły i film wyłączyłem. Obejrzałem więc sobie ekranizację z 1998 r. i nie żałuję, dobre kino.
Ale, jak już mówiłem, nie trawię musicali, więc nawet gdyby wszyscy aktorzy śpiewali niczym Caruso i Callas, moja opinia na temat tego filmu nie zmieniłaby się.