Ile jeszcze razy będą robić adaptację tej książki? Nie lepiej jest znaleźć inne tematy? Niech se wezmą jakieś polskie powstanie, do koloru, do wyboru.
a potem będą adaptacje, wersji teatralnych :P To samo robią z 3 muszkieterami, co chwilę nowa ekranizacja tylko komu chce się oglądać po raz setny tą samą historię :/
akurat w tym przypadku (podobnie zresztą było w przypadku Upiora Opery), jest ogromna różnica pomiędzy książką a musicalem i adaptacja filmowa musicalu jest jak najbardziej uzasadniona. jak do tej pory nie została nakręcona ani jedna wersja sceniczna tego musicalu, a jedynie dostępne są nagrania z koncertów z 10 i 25 rocznicy.
Nie chcesz, to nie oglądaj, nikt cię nie zmusza. Poza tym owszem, musical się różni tak od książki, jak filmu, znacznie, choćby ze swej definicji.
Hm, jeśli chodzi o musical, to nosi on taki sam tytuł, "Les Miserables". Zresztą filmy też, ale to akurat u nas przetłumaczyli na "Nędzników".
Książka jest świetna!!! A Ciebie nikt do oglądania nie zmusza. Ja sama chyba zastrajkuje i nie pójdę ale od twórczości Hugo wara! To mój mąż z poprzedniego wcielenia(nie, nie wierzę w to. To coś między przenośnią, głupim argumentem a sarkazmem)...
Zgadzam się, książka jest boska;) Ja już nie mogę się doczekać. Zresztą musical świetnie oddaje atmosferę książki.
Ogólnie lubię te klimaty- Wiosna Ludów, Napoleon, Rewolucja...Wszelka rewolucja...
Musical jest świetny ale wersji kinowej mówię zdecydowane NIE! Powody są tak głupie, że nie będę się tłumaczyć...
Ja już rewolucji powoli mam dość. W sumie to indywidualna sprawa, chociaż ja uważam, że film może być wspaniały. Obsada jest świetna, aktorzy świetni (i mega popularni przy okazji), więc na pewno budżet będzie ogromny, na pewno będzie z rozmachem. Może być to jedna z ciekawszych produkcji;) Też kocham Wiosnę Ludów i Napoleona;)
Oczywiście, każdy ma prawo do własnej opinii. Coś co Ty podajesz za zaletę, dla mnie jest wadą. "aktorzy świetni (i mega popularni przy okazji), więc na pewno budżet będzie ogromny"- i to mnie akurat boli...
I dlatego właśnie spasowała mi bardzo tegoroczna matura-odnośnie Napcia i Wiosny Ludów.:) Chociaż tak prawdę mówiąc jestem zwolenniczką absolutyzmu. Tak, to baaardzo niedemokratyczne.
P.S.A inne utwory Hugo?
Ale wracając do tematu- pytanie Szamaa jest dobre. Mamy przecież Dziady i Kordiana...Wystarczy napisać muzykę. A insurekcja? To jest dopiero o czym pisać/śpiewać/recytować...Cudze chwalicie, swego nie znacie...
Nie wiem, co jest złego w dużym budżecie. Na pewno będzie rozmach, a to akurat do LM pasuje. Sceny zbiorowe i rewolucja powinna być nieźle zrobione;) Chodzi Ci o arkusz z historii? Bo mi strasznie się podobał, tematy wypracowania też, chociaż jeszcze bardziej mogłabym pisać o rewolucji. Są ekranizacje innych utworów? Ja widziałam tylko Notre Dame na scenie. W ogóle na razie niestety przeczytałam tylko cztery jego utwory.
Marzę o Kordianie, chociaż Lilia Weneda byłaby chyba lepsza. Dziady już mamy zekranizowane, a za granicą nikt raczej nie zrozumie martyrologii narodu polskiego. O ile pieśń zemsty kocham i już to widzę, to nie wyobrażam sobie Wielkiej Improwizacji w formie innej niż monologu. Chociaż z cz. II i IV można by było spróbować. Już widzę ten obraz odprawiani dziadów. Ale ten pomysł strasznie mi się podoba. Mamy taką barwną historię i tak wspaniałą literaturę (nasi genialni romantycy i nie tylko), że to byłoby genialne. Samą rewolucję i powstania na kilkanaście sposobów można by było przedstawić. Jest faktycznie tego mnóstwo;)
"(nasi genialni romantycy i nie tylko)" Popieram w całej rozciągłości.:) Tak, pisałam w tym roku(tz.wczoraj) maturę i jestem z niej zadowolona. Oprócz wpadki z Kartą Atlantycką, Inflantami i Komuną Paryską....Zgubiło mnie analizowanie...Mogłam poddać się pierwszej myśli...Ale już trudno. Wypracowanie nie było tak trudne jak podejrzewałam. Odpuściłam sobie Aleksandra bo większość dat to dla mnie czarna magia...A niestety tego wymagają. Wzięłam Piłsudskiego(już sama nie wiem czy go lubię czy nie...) i Dmowskiego... Coś tam pokombinowałam...Wydaje mi się, że za dużo tam niedopowiedzeń... Dobrze, już nie analizuję! Hmm...Nasz Polski mesjanizm narodowy jest tak śliczny, że może by kogoś porwał. Skoro nas porywa Napoleon i Francuska Rewolucja...
Nie pomyślałam o Wenedzie...Masz rację! Jakoś łatwiej to sobie wyobrazić. Niektóre sceny z Kordiana są po prostu nie do zrealizowania. Przynajmniej mój umysł nie umie tego objąć. Więc co? Dziady albo Lilia? Tekst już mamy, wystarczy zając się muzyką.:D
Przypominam:wszelkie prawa zastrzeżone!:)
Też myślałam, że dadzą wczoraj coś trudniejszego. Ja pisałam Aleksandra. Chociaż drugi temat też był ciekawy. Bałam się, że ja wezmę drugi temat to nie będę miała nic (albo b. mało) do napisania o Dmowskim. Chociaż ogólnie mogło być gorzej, jakoś wyjątkowo łaskawi są z tymi maturami w tym roku.
Faktycznie nasz mesjanizm jest cudowny. Może faktycznie zachwyciłby cały świat, tak jak nas zachwyca. Popieram w 100%. Faktycznie jeszcze muzyka i cały świat padnie na kolana;)
Skasowało się? No nic...Napisze jeszcze raz...Ja tam akurat o Dmowskim co nieco wiedziałam, bałam się tylko że pomylę jakąś datę... I właśnie przez te proste matury mam lekki niedosyt. Liczyłam że obleję matmę i to że tak dobrze zdałam nieco mnie rozczarowało(zaznaczam: do masochizmu mi daleko ale...).
To co? Ja nie mam talentu, więc to Tobie zostawiam napisanie muzyki!:D Ann11000-będziesz sławna!:D
Wracając do matur- jutro ostatni egzamin. Polski ustny...Jaki masz/miałaś temat?
To znowu ja ale mam taką małą prośbę...Moja siostra(12lat) potrzebuje piosenki do szkoły i chce żeby było to coś z musicalu. Do głowy przychodzi mi tylko "Another Brick in the Wall"...Ale to się raczej nie nadaje. Sugestie?
Też mam takie odczucia, co do matur. Matma dla mnie wielkim szokiem. Polski mam dopiero 25. maja, chociaż dzisiaj miałam już angielski, wiec większość już za mną. Mam oczywiście rewolucję: Różne ujęcia rewolucji w literaturze i sztuce.Trochę się boję, że wzięłam złe książki,. A Ty jaki masz temat? Z moim pisaniem muzyki może być różnie, grę na fortepianie skończyłam w podstawówce, a skrzypiec już nie widziałam chyba trzy lata. Lepiej żeby ktoś to zrobił bardziej utalentowany;)
Szczerze mówiąc nic z moich ukochanych musicali raczej się nie nadaje dla 12-latki, zwłaszcza że repertuar powinien być w pewnym stopniu dopasowany. Może coś z Disneya, kawałki z "Króla Lwa" są wspaniałe albo może jakiś kawałek ze spektakli z Romy dla dzieci? Chociaż "Castle on a Cloud" z LM też mogłoby ciekawie wypaść.
A jakie są Twoje ulubione musicale? Ja tam nigdy na niczym nie grałam(chociaż chciałam) a śpiewać też nie umiem...Ja mam temat:krąg tradycji Szekspirowskiej w literaturze i filmie.:) Jakie masz książki?
Hmm, w sumie to sporo tego. Moje ukochane to Taniec Wampirów(najlepszy musical), Koty, LM, Jesus Christ Superstar, Fame, Mamma Mia i Evita, nasze polskie Metro,z filmowych Grease, Sweeney Todd, Kabaret i My Fair Lady . Ostatnio strasznie mi się podobają piosenki z "Francesca" z Gdyni, ale nigdy na tym nie byłam. Upióra, We Will Rock You i Króla Lwa też kocham. Oczywiście wszystko zależy od wersji, ale to chyba większość;) A jakie są Twoje?
U mnie ze śpiewaniem też nie jest dobrze;) W prezentacji mam "Szewców" Witkacego, "Nie-Boską komedię" Krasińskiego i "Operetkę" Gombrowicza, oprócz tego mam jeszcze "Dantona" Wajdy, no i dwa obrazy: "Wolność wiodącą lud na barykady" i "Rozstrzelanie powstańców madryckich". Trochę boję się Gombrowicza i Witkacego.
Mam wspaniały temat. Brzmi fantastycznie. Co wykorzystałaś w prezentacji?
Szekspir-Makbet, Hamlet, Romeo i Julia(czyli standard bo czasu mało).
Nawiązań doszukałam się w romantyzmie(także standard):Kordian i Balladyna, ale mam także Nędzników(och, yeah...) i manifest do Cromwella(tak to się pisze?) Hugo.
We współczesnych czasach:musical West Side Story(och, yeah 2), Król Lew(<3), Zmierzch(...bez komentarza) i współczesne ekranizacje "Romea + Julia" i "Tytus Andronikus"(<3). To w sumie tyle.:) Miałam więcej ale nie mieściłam się w 15 minutach...
"Wolność wiodąca..." jeden z 10 najpiękniejszych obrazów świata!<3 Coś za dużo tu tych serc...
Co do musicali to Skrzypek na Dachu, Upiór z Opery, JCS...To taka święta trójca...Potem to wszystkie kocham bardziej lub mniej...:)
Sporo tego masz. U mnie już sześć wszyscy uważają za trochę za dużo. Musisz mieć mega ciekawą prezentację. Naprawdę wzięłaś "Zmierzch"? Nie mam nic do "Zmierzchu", ale bałabym się go wziąć do prezentacji. Wykorzystałaś świetne utwory - West Side Story, Król Lew i Hugo;) Też myślałam o LM, ale moja nauczycielka stwierdziła, że rewolucja nie jest tam najważniejsza.
Też tak mam - kocham całą masę (chociaż najbardziej TW).
Ps. Napisz, jak Ci poszło na ustnym i powodzenia!
Dzięki! Otóż miło mi obwieścić że nie jestem aż takim kretynem jak myśli moje środowisko i pierwszy raz w życiu jestem z siebie dumna. 100%. Myślę że duchy Hugo, Słowackiego i Szekspira czuwały nade mną. Kocham Was chłopcy moi! A najbardziej Ciebie, Julek...
Tak, wzięłam "Zmierzch" bo nawiązanie jakby nie patrzeć jest. Tak się zestresowałam że zapomniałam o Balladynie i całkiem ją pominęłam....
Wzięłam taką masę utworów bo uznałam że ważne jest robić to co się kocha i lubi. I czuć klimat. A to poza Zmierzchem są moje książki! Przyznam się że chodzę na fanklub "romansów paranormalnych" i czytam je, chociaż nie lubię by stanowić opozycję. To kiedyś był zwykły Klub Dyskusyjny ale innej literatury nastolatki nie biorą do ręki, więc bibliotekarka zmieniła tematykę na bardziej komercyjną. A ja tak kocham książki że nie mogłam zrezygnować. Poza tym odpieranie ataków miłośniczek Edwarda to fajna zabawa. Zwłaszcza gdy kochasz dyskusje i bronienie własnego zdania. Niestety, przyjaciele kapitulują..."Gośka, Gośka, uspokój się!"...
To się rozpisałam o głupotach!:D
Boże! Co za offtopic tu robimy!:D
Dzięki za taką pochlebną opinię... Co do Witkacego i Gombrowicza to nie przepadam...Jestem z wcześniejszej epoki.:D Moja polonistka też nie popierała Nędzników ale jak zacięta płyta powtarzałam: "To moja prezentacja. Będę miała 50%, trudno. Nie wyrzeknę się jednak tego co kocham. Będzie tam Mariusz Pontmercy(ja nazywam go Mariasem)albo nie będzie prezentacji wogóle". Próbowała wyperswadować ale z brakiem logiki nie należy się kłócić...
Kurde, wyszłam na egocentryczkę...Może to od tych emocji które we mnie jeszcze siedzą po wszystkim.
Przepraszam za zboczenie z tematu...
Nie sądzę, że forum mocno przeżyło nasz offtopic. Gratulacje!!! Jesteś naprawdę odważna z tym "Zmierzchem". Chyba komisja siedziała oczarowana. Naprawdę Twoja prezentacja musiała być mega ciekawa. Ten fanklub brzmi ciekawie. Musi byś nieźle z tymi psychopatycznymi fankami "Zmierzchu". Zresztą też czytam takie książki, niektóre mi się bardzo podobają. Czasami książka mnie tak wciąga, że dopiero po przeczytaniu uświadamiam sobie, jak bardzo jest infantylna. Ja kocham nasze dwudziestolecie, uważam Gombrowicza i Witkacego za geniuszy, ale jednak ich dzieła są bardzo wieloznaczne i na tak wielu płaszczyznach, że aż się tego boję. Chociaż chciałam się wyróżniać z tematem - u mnie wszyscy mieli cierpienie, winę i karę, miłość romantyczną albo relacja Bóg-człowiek. Rozumiem, że jesteś z najwspanialszej epoki - romantyzmu? Zresztą prawie wszystkie są wspaniałe, no może z wyjątkiem pozytywizmu.
Jeszcze raz gratuluję;)
Grr...Skasowało mi się to co pisałam...Tak więc piszę raz jeszcze:
Coś mi tutaj zalatuje sarkazmem...Moja prezentacja nie oczarowała komisji. Jestem chaotyczna, za szybko mówię(a raczej "bleblam") a gestykulacją potrafię zwalić z nóg. Dosłownie. Zmierzch jest dla mnie książką neutralną, żadnych ochów i achów, żadnej żądzy mordu na Mayer... Tylko jak słyszę jaki to Przygłup Black jest cudowny, to mam ochotę kogoś uderzyć tomem Wojny i Pokoju. Sama wolę literaturę innego typu(fantastyka-tak, romans-nie!) ale przyznam że mam słabość do...(uwaga! uwaga!) komiksu Gigant. To takie opowieści o Kaczorze Donaldzie. To dopiero świadczy o mojej inteligencji... Z wamirzej literatury najbardziej podobają mi się Błękitnokrwiści. Co do 20lecia- piękne czasy do życia. Niestety, literatura tego okresu mnie nie porywa, chyba że podczepimy Borowskiego, Baczyńskiego, Leśmiana i Broniewskiego. Tak nagięta rzeczywistość mi pasuje. Zadziwiasz mnie tym Gombrowiczem i Witkacym, zmuszając do przeczytania po raz kolejny. Nie bój się- opowiadaj o tym co czujesz!:D
U nas wszyscy wybierali kobietę upadłą albo wielkie wydarzenia historyczne. Jaka szkoła, takie zainteresowania...Ja jako outsaider musiałam się wybić.xD A tak serio to po prostu(powtórzę po raz setny):kocham, kocham kocham!!!
A co do mojej epoki to jestem z dwóch:Rzym cesarski i romantyzm. Kto prowadził rzymskie legiony do boju?:D Na niejednej barykadzie już stałam!:D
A co do pozytywizmu, mówię mu tak(oprócz "Lalki". Ona akurat mi się podobała): "Widzicie Pański krzyż?
Nie chcecie jadła, napoju,
Zostawcież nas w pokoju;
A kysz, a kysz!"
Nie to nie miał być sarkazm. Po prostu jak mówi się, o tym co się kocha, to podobno się promienieje;) Ja kiedyś szalałam za "Zmierzchem", zresztą nadal mam ogromny sentyment do pierwszej części filmu i wyretuszowanego Edwarda. Nie jestem (chyba!) maniaczką, ale uwielbiam te jego oczy i skórę w filmie. Mnie do fantastyki jakoś nie ciągnie, chociaż może się na coś skuszę. Lubię nawet te romanse dla nastolatek, chociaż żadna ze mnie romantyczka, bo czasami mają ciekawe odwołania do Biblii i historii, no i to takie lekkie książki, które wszędzie i o każdej porze można czytać, bo nie wymagają żadnego skupienie. Nie słyszałam nigdy o tym komiksie, ale to chyba świadczy o tym, że masz otwarty umysł i nie zamykasz się na inne formy. Błękitnokrwiści to świetna seria, mnie po prostu zachwyciła, chociaż momentami trochę naciągana. Oprócz tego jak dla mnie świetne są Dary Anioła, chociaż oczywiście to nie są jakieś szczyty literatury. Mnie u Witkacego i Gombrowicza zachwyca już sama biografia. Zresztą ich utwory są świetne, genialne, chociaż czasami trudno zrozumieć niektóre fragmenty (język Witkacego!). Warto jednak czytać nawet n-ty raz (jak w moim przypadku), wciąż odkrywam ich geniusz;) U Ciebie w szkole wybierali przynajmniej ciekawe tematy. Ja nie cierpiałam "Lalki", Wokulski mnie tak irytował i jeszcze "Pamiętniki starego subiekta", które były dla mnie koszmarem. Jesteś ze znajomych epok;) Który okres cesarstwa? Ja najbardziej z całego Rzymu kocham koniec republiki, no i pierwsze lata cesarstwa.
Ja kocham tylko dynastię Julijsko-Klaudyjską i ewentualnie Marka Aureliusza, więc w sumie podobnie.:) Mnie w "Lalce" irytowała Izabella- ale kobiety o tym imieniu już chyba to do siebie mają... Och, "Dary Anioła" nie są takie złe. Mają świetną fabułę, przynajmniej wciąga. Oprócz tego że jakoś nie potrafię emocjonalnie związać się z żadnym bohaterem(a ja już tak mam że w niektórych postaciach jestem platonicznie zakochana, inne mam zamiar z zimną krwią zamordować) książka mi się podobała. Ten wątek z miłością brata do siostry...intrygujący! Właśnie dlatego podobali mi się Błękitnokrwiści. Byłam całkiem za Mimi i Jackiem i chociaż lubię Kingsleya to uważam że odwieczne prawa i przysięgi powinny być ściśle przestrzegane.
Jak widzę to z Ciebie humanistka, tak? Historia, wiedza o literaturze... Mogę zapytać o poglądy religijne czy to prywatna sprawa?:D Przepraszam, jestem taką trochę fanatyczką. I wszystko muszę wiedzieć... Ciekawość to moja główna cecha.
Co do Edwarda-nigdy za nim nie szalałam ale muszę przyznać że facet pozytywnie wypada na tle całej sagi. Popieram go w każdym jego działaniu, czego po prostu nie mogę powiedzieć o jego dziuni i tym wilkołaku. O ile wampiry jakoś udaje mi się znosić a na Anioły przymykam oko to zmiennokształtnych nie lubię! Gdyby to jeszcze były prawdziwe wilkołaki jak np. w Harrym Potterze(ależ przykład...), ale nie... Denerwujące...
Ja w DA kocham Aleca i Magnusa, no i Jace'a z pierwszej części. Chociaż szczerze mówiąc, mnie we wszystkich tych paranormalnych romansach dla nastolatek denerwują główne bohaterki - każda to niezwykle piękna i szlachetna Mary Sue, obdarzona w dodatku niezwykłymi zdolnościami. Też byłam za Mimi i Jackiem, chociaż teraz uważam, że Kinglesy chyba bardziej do niej pasuje. Co do tych odwiecznych praw - masz rację. Zresztą oni przecież naprawdę kochali się przez wieki, razem walczyli i w ogóle.
Jestem 100-procentową humanistką. Zresztą zdolności do nauk ścisłych nie mam, a literatura, historia i w ogóle sztuka to najpiękniejsze co mamy;)
Jasne, że możesz zapytać. Ciekawość to pierwszy stopień do wiedzy;) Po wielu burzach i kryzysach światopoglądowych, dalej jestem katoliczką, tylko nie żadna fanatyczna i ślepa religijność. A jakie są Twoje poglądy?
Ja też wolę prawdziwe wilkołaki, a nie jakieś słodkie pieski do głaskania (tak na marginesie to Bella głaskała Jacoba, kiedy był w zwierzęcym wcieleniu). Chociaż te wilkołaki w 2. części "Zmierzchu" w ludzkiej postaci wyglądały całkiem dobrze;) Mnie zachwyciła koncepcja wilkołaka w serialu "Teen Wolf".
Nie oglądałam ale już to robię. Opowiem o wrażeniach.:D Co do wiary- kryzysy owszem były. Wyszłam z nich silnie w Boga wierząca ale nie mogę się nazwać katoliczką. Jestem mieszanką trzech monoteistycznych religii ale nie będę się nad tym rozwodzić. Powiem tylko że Chrystus oczywiście jest mi bliski, nie oddaję jednak takiej czci Jego Matce(to co religia katolicka z nią zrobiła mnie oburza)a ze świętych jestem przywiązana do Marii Magdaleny(moja ulubiona).
Z bohaterkami- masz rację. Według mnie przede wszystkim są one egoistkami a udają altruistki(konstrukcja zdania coś mi się nie podoba). Wszystko się im udaje i to naciągane...
Właśnie- Mimi i Jack walczyli ramię w ramię, łączyła ich silna miłość i tu nagle...on wyjeżdża z tą całą Sky... Nie podobał mi się też motyw z Oliverem i czarownicą- jak mógł się tak łatwo odkochać(oczywiście ostania część to modyfikuje, ale jednak...).
Najważniejsze to znaleźć swoją drogę i żyć według tego, w co się wierzy. Zaintrygowałaś mnie tą mieszanką religii. Lepiej znaleźć własną drogę, przeżywać religię na swój indywidualny sposób niż tkwić w religii, której zasady, tradycje są sprzeczne z przekonaniami. Strasznie mi to jakieś refleksyjne wyszło, nie żebym była jaką znawczynią tematu;)
Te naciągane wątki i to, że wszystko tym bohaterkom się udaje strasznie irytuje. Masz rację co do Jacka i Mimi. To z Olivierem było jakieś dziwne, takie wzięte nie wiadomo skąd.
Koniecznie napisz wrażenia. Serial niby o amerykańskich nastolatkach, ale blisko mu do horroru albo thrillera.
Jeśli już o drogę chodzi...to jakie studia wybierasz? Odpowiedź jest dla mnie cholernie ważna bo sama jestem w kropce...
Szczerze mówiąc przez całe moje liceum byłam przekonana, że idę na prawo, ale teraz sama już nie wiem, im bliżej muszę wybrać coś konkretnego, tym trudniej mi się na coś zdecydować. Myślałam jeszcze o dziennikarstwie (chociaż te studia podobno nic nie dają) albo o filologii polskiej, ewentualnie może historia sztuki. Teraz już sama nie wiem, co chciałabym robić. Marzę o tym, by robić coś związanego z kulturą i sztuką, ale sama wiesz co wszyscy mówią o studiach powiązanych z tymi tematami. Zresztą na pewno wiesz, co w ogóle większość osób mówi o studiach humanistycznych. Na prawo na pewno spróbuję, ale nie wiem, czy to jest coś dla mnie. A o jakich kierunkach myślałaś?
Przeczytaj wypowiedź Ann11000 i będziesz znała ogólny zarys mojej sytuacji.:D Z tym że ja na prawo nigdy iść nie chciałam ale teraz się zastanawiam. Jakoś...uznałam że godzi w moja moralność(bez obrazy).:D Myślałam nad filmoznawstwem, teatrologią i literaturoznawstwem... Tylko co po tym? Tak najchętniej to chciałabym zostać księdzem ale jestem kobietą i mi nie wolno. A coś czuję że byłabym świetnym spowiednikiem i głoszenie kazań też by mi jakoś wychodziło... Płeć niestety mnie nie puszcza...Chciałabym być profesorem literatury ale to też raczej odpada.:D Nie ta głowa...Religioznawstwo też by mnie pociągało. Myślałam też nad tym by nauczyć się jidisz, aramejskiego, hebrajskiego, arabskiego...Ewentualnie rosyjskiego i pójść w tym kierunku. Niestety, marne zdolności lingwistyczne.:( Hmm...Gdyby nie mój okropny styl i niemożność sklecenia zdania chyba poszłabym na dziennikarstwo albo scenopisarstwo... Myślałam jeszcze o terapeutyce uzależnień czy leczeniu nerwicy natręctw... I tak mniej-więcej rysuje się moja sytuacja. Pójdę w tym roku na studia a za rok na maturze zdam biologię i chemię i albo zostanę psychiatrą albo patologiem...Ewentualnie popracuję w prosektorium jeśli wytrzymam to psychiczne...
Ale pewnie i tak zostanę sklepikarką... Nie mam nic do ludzi pracy(mój ojciec jest rolnikiem-ale kompromitacja!) ale...Powiedzmy że mam inne marzenia.
Całkowicie Cię rozumiem. To strasznie trudny wybór. Prawo to chyba nie jest najgorsza opcja, dla mnie przynajmniej lepsza niż każdy kierunek z specjalnością nauczycielską (do czego zresztą się ja się w ogóle nie nadaję). Możesz też wybrać różne opcje dalszego rozwoju, chociaż ja nie namawiam Cię, bo sama mam teraz wątpliwości. Zresztą pięć lat studiów i później jeszcze aplikacja to trochę długo trwa..
Te kierunki, o których mówisz brzmią pięknie. To na pewno by był świetnie spędzony czas, ale nie mam pojęcia, co dalej. Religioznawstwo też brzmi ciekawie. W tym roku otwierają ten kierunek u mnie w mieście, więc była u nas babka z uczelni i brzmiało naprawdę nieźle. Ona też dawała mnóstwo przykładów, co można robić dalej. Tylko nie wiem, jak to się pokrywa z rzeczywistością. Na pewno byłabyś świetnym księdzem;) Naprawdę szkoda;) Języki zawsze są "na topie", a przy okazji te, o których mówisz są ciekawe. Możesz próbować, zwłaszcza że starych języków uczy się zupełnie inaczej niż współczesnych, wiem to po sobie. To leczenie na pewno daje większe perspektywy zawodowe. Zwłaszcza, że kiedy źle się dzieje w kraju(jak teraz u nas) to zawsze rośnie spożycie używek;) Naprawdę myślisz o zdawaniu biologii i chemii? Mnie odrzuca na samo słowo chemia. W sumie medycyna to medycyna. Chociaż naprawdę nieźle musisz się męczyć na studiach, ale chyba warto.
Podobno trzeba iść za marzeniami, a jeśli się coś kocha, to zawsze się znajdzie po tym pracę. Nie umiem CI niczego doradzić. To żadna kompromitacja, zresztą mój ojciec jest elektrykiem czy czymś w tym stylu, więc może nie mogę tego stwierdzić. Ludzie pracy są ok i są potrzebni państwu i społeczeństwu, ale raczej, stwierdzam to tylko na podstawie naszej rozmowy, "dusiłabyś się" jako sklepikarka i nie spełniłabyś się do końca. Mam nadzieję, że Cię tym zdaniem nie uraziłam. Może bredzę, to mi się zdarza;)
Może trochę hiperbolizujesz Twój styl w pisaniu. Zresztą po dziennikarstwie można pracować jeszcze w kilku branżach, np. PR (chociaż nie sprawdziłam tego na własnej skórze).
To naprawdę ciężki wybór i chyba marna ze mnie pomoc. Nie mniej jednak doskonale Cię rozumiem. Przepraszam za chaotyczną wypowiedź. A skoro jesteśmy przy tematyce studiów, to o jakich uczelniach i jakich miastach myślisz?
Jako że mieszkam w uroczym Bielsku-Białej(to wg. rankingu "Świata według Maggie" 4 najpiękniejsze miasto na Ziemi)muszę wybrać uczelnie na miejscu(nędza i rozpacz)albo w pobliskich Katowicach. Tam jest tak paskudnie, że aż mi kolana na samą myśl miękną. Chodzi oczywiście o sam "wystrój" miasta...Mam tam rodzinę i to by mi pomogło bo jestem wygodnicka i sama się nie utrzymuję. Niestety, nie mam nikogo kto mógłby ze mną dzielić wydatki wynajmu mieszkania i tu leży problem... A Ty?
Za chaos się nie gniewam- on był na początku. Sama jestem żywym przykładem na to, że jednak do końca nie przeminął z wiatrem- moje wypowiedzi są jakie są.
A tak na marginesie to myślałam o politycznej karierze- umiem gadać o niczym, mam poglądy których bronię, dużo obiecuję mało robię...Mam nadzieję że nikogo nie uraziłam, ale wiadomo o co chodzi. Poza tym zmieniłabym trochę ten kraj bo go kocham, a to chyba najważniejsze. Jak się kogoś kocha to chce się dla niego jak najlepiej, nie?
Ojciec elektryk? Elektryk to wspaniały zawód. Jeden z nich przeskoczył przez płot i Polskę wyzwolił(oczywiście z wielką pomocą przyjaciół ale jednak). Ja trochę się wstydzę zawodu ojca bo wiadomo jaki jest stereotyp...A to wbrew pozorom jeden z najmądrzejszych ludzi jakich znam. Pobija go tylko moja bibliotekarka.:D Prawdą jest jednak że dosłownie mu siano z butów wyłazi...
Ciągle zastanawiam się nad dalszym życiem...Coraz mniej czasu mam...Cytując Evitę:"So what happens now?"
Mieszkam w Lublinie, no sumie to pod Lublinem, wiec u mnie albo Lublin albo Warszawa wchodzą w grę. Też sama się nie utrzymuję , chociaż mogłabym spróbować. Nigdy nie byłam w Twoich okolicach, chociaż nie, kiedyś byłam w Andrychowie. Byłam też w Chorzowie nawet mi się podobało, zresztą nie widziałam całego miasta, więc nie mogę ocenić wyglądu. Wymieniłaś wszystkie cechy dobrego polityka, więc możesz próbować sił, chociaż według mnie to za dużo czytasz jak na polityka i za dobrze znasz historię ;) Chociaż może zmienisz obraz polityka u nas. Przydałby się ktoś elokwentny. Jakby będziesz szła w politykę, to masz mój głos. Błagam, zrób coś z tym krajem. Świetne stwierdzenie o chaosie.
Faktycznie temu jednemu się udało;) Chociaż mój tata to trochę inna działka, nie żadna stocznia, a naprawa dziwnych urządzeń, pomp i silników. Stereotypy trzeba przełamywać. Zresztą mam nadzieję, że one kiedyś w końcu przestaną wypaczać opnie wielu ludzi. Nie masz się czego wstydzić. Twoja bibliotekarka musi być naprawdę świetna;)
Mamy jeszcze trochę czasu, chociaż wiem, że zleci w mgnieniu oka. Szkoda, że tu nie mam łatwych odpowiedzi...
Aż wstyd ale jeszcze w Warszawie nie byłam, chociaż tak bym chciała...Lublin- też ładne miasto. Moja rodzina pochodzi z Chorzowa, także znam te stare śmieci...
Och, jaka pochlebna opinia. Widać że nie znasz mnie osobiście.:D Chętnie zajmę się moją ukochaną Polską i z pewnością upomnę się o głos. Tylko zastrzegam- jestem cholernie konserwatywna.
Kurczę, elektryka jest naprawdę fajna... Gdybym tak nie bała się wyładowań(moja największa fobia to burza), kto wie czy nie kombinowałabym w tym kierunku. Ale niestety to tylko gdybyologia...
Tak, moja bibliotekarka jest świetna. Może i jest starą panną i ma pewne...problemy z sylwetką ale kocham ją straszliwie.
Mam nadzieję że podejmiemy decyzję jak najszybciej. Logowałaś się już na uczelnię? Bo ja nie i nawet nie wiem jak się do tego zabrać. Totalnie nie mam na to ochoty...
Wszystko przed Tobą, a ja osobiście nie przepadam za Warszawą. Chociaż jest kilka wspaniałych miejsc. Nie mam nic do konserwatywnych partii w zasadzie, jak dla mnie to każda jest dobra, jeśli coś naprawdę chce zmienić na lepsze, a nie tylko dba o swoje interesy. W sumie to nawet wolę konserwatywne od lewicowych. Też kiedyś panicznie bałam się burzy, zresztą dalej nie przepadam za nimi). Jeszcze się nie logowałam i jakoś nie mam natchnienia, żeby to zrobić. A już rekrutacja się zaczyna, ja pewnie jak zwykle będę to robić na ostatnią chwilę;)
Ja też...Olewam na razie to wszystko.:D Dla relaksu kupiłam sobie rozmówki hebrajskie i podręcznik do arabskiego...Pouczę się też zaniedbywanego rosyjskiego... Tak pewnie objawia się stres. Z drugiej strony wreszcie mogę zobaczyć filmy na które nigdy nie miałam czasu! Pomartwimy się później...
To jest pozytywne nastawienie;) Przy okazji nauczysz się czegoś nowego;) Korzystajmy na razie z wakacji i tych pięknych chwil, kiedy jeszcze mamy trochę czasu;D