Jak dla mnie-rewelacja. Triumf ludzkiej wyobraźni i talentu nad oporem materii-bo widać, że film był robiony za grosze. Horror niewątpliwie campowy, ale jak umiejętnie rozgrywający, przetasowujący i odświeżający wątki "filmów wampirycznych". No i ta Gretchen Corbett, cała spuchnięta, blada na twarzy, wyłaniającą się w sukni ślubnej z jeziora z tym trupim spojrzeniem, jakim obdarza Jessicę. Jezu. Nie sądziłem, że po tylu latach czytania i oglądania horrorów coś mnie jeszcze przerazi, a ta scena jest jedną z najbardziej przerażajacych i sugestywnych, jakie zdarzyło mi się widzieć.
Warto czasami poszperać w "filmach podwórkowych", żeby znaleźć podobne perły.
Gorąco polecam.
9/10
Veto.
Ten film to dno i tona mułu.
Psychologiczny horror? I owszem, ale tylko w sferze odczuć towarzyszących widzowi, aby dotrwać do końca tego potworka.
Zero klimatu, irytujące dźwięki i zgrzyty zamiast ścieżki dźwiękowej, trocinowe aktorstwo (Złota Jagódka dla głównej bohaterki),
scenariusz pisał jakiś kretyn, a dialogi jego 8-letni syn.
Z tamtej epoki już lepiej zarzucić sobie jakikolwiek film wytwórni Hammer, przynajmniej jest jakaś akcja.
Stanowczo odradzam, nawet pacjentom po lobotomii.
Dokładnie film b. dobry na plus soundtrack, gra aktorska, atmosfera-klimat, interesująca fabuła jak na tamte czasy na minus to trochę dłużyzn, ale nie było aż tak zle. Dość oryginalny jak na wczesne lata 70.
Zgadzam się z Tobą w 100%. Scena wyjścia z jeziora dziewczyny jest przerażająca! Dawno nie widziałam filmu, który tak bardzo jak ten by mnie przestraszył. Mało co mnie przeraża, i też obejrzałam już milion horrorów z różnych lat, stare i współczesne, a tu taka perełka z lat 70-tych. Również polecam.