Do filmów z Arnoldem powinno się podchodzić z pewną rezerwą i dystansem, co dla
młodszego pokolenia może być całkiem niezrozumiałe. Mineły czasy, gdy biegło się do domu z
kasetą "Commando", która mogła być później wypożyczana niezliczoną ilość razy dzień po dniu
a nazwiska takie jak Stallone, Van Damme, Russel widniały na wszystkich ścianach w pokoju.
Nie ukrywam, że Arnie nie jest wybitnym aktorem, ale nie jest nim także taki Jason Statham,
którym zachwyca się od lat większość tego globu.
"Likwidator" (nie wiem czemu akurat tak to przetłumaczyli) nie jest niczym szczególnym w
dzisiejszym kinie. Zwyczajny film akcji z masą świszczących kul i ciętymi ripostami ze strony
Arnolda ("You f... up my car" - "You f... up my day off!") ale pomimo trzydziestki na karku
dzieciak w środku mnie dalej cieszy paszczę na widok Mistera Universum z gnatem.
Polecam wszystkim dziecięcym staruchom.
A dziękuję, przysłużyło się :D naprawdę mnie film zaskoczył pozytywnie. Jak się wie na co w takim filmie przymrużyć oczy przed jego obejrzeniem to warto obejrzeć. Fabuła w miarę oryginalna, trochę humoru, trochę dramatu, nieśmiertelny i Arnold z akcentem i tekścikami jest. A tak dobrze zachowanych proporcji bohaterów pozytywnych do negatywnych to dawno nie widziałem.
Nie ma co podchodzić za poważnie do takich filmów, nie każdy musi być wielooskarowym osiągnięciem. Poza tym pomimo tylu Złotych Malin zdobytych przez Arniego czy jego rówieśników, to w dalszym ciągu są pozycje przy których banda facetów potrafi śmiać się do łez wracając do czasów "wrócę do domu jak się ściemni"...
Pozdrawiam.
:) Mam 24 lata takie kino mnie jara jarało i dopóki będę żył i oni bedą żyli bede ogladał takie kino z wypiekami na twarzy