Obejrzałam ten film z zażenowaniem. Żeby nie było, nie mam nic do komedii romantycznych.
Lubię bajkowe, trochę naiwne filmy ze szczęśliwym zakończeniem, nie ma to jak obejrzeć sobie
taki w święta. Ale ten produkt (trudno to inaczej nazwać) jest tak sztuczny, że aż irytuje. Wszystkie
motywy ograne i zupełnie nie zabawne, dialogi sztywne i przewidywalne. Gwoździem do trumny
są szczegóły - w stylu - melina umeblowana lepiej niż większość polskich mieszkań należących
do uczciwie pracujących ludzi bez nałogów, albo baba tuż po porodzie świeżutka i z
nienagannym makijażem jakby właśnie zeszła z sesji do okładki "Vivy" która zresztą
sponsorowała nachalny product placement - kolejna irytująca rzecz.
No i po prostu założę się, że autorzy scenariusza przed popełnieniem swojego dzieła obejrzeli
"To właśnie miłość" i stwierdzili, biedactwa, że oni też tak potrafią, i że Polska potrzebuje misia
na miarę swoich możliwości. Oh nein.
co do całości nie chce się wypowiadać, bo to Twoja opinia, ale rażące jest stwierdzenie na temat meliny. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawe ale w polsce są miliony rodzin (zazwyczaj gdy jedno z rodziców tylko wychowuje dziecko), gdzie po odejściu np męża kobieta dalej żyje w swoim mieszkaniu, które wcześniej bylo schludne. Kolejna sprawa, ze są osoby które mimo alkoholizmu sprawiają pozory normalnych ludzi, żyjących w normalnych domach.
Tan mały, Kacper nigdy nie powiedział, że mieszka w melinie. Więc skąd wniosek meliny?
Widzisz, chodzi mi o to, że większość ludzi, których znam, a dodam, że są to tzw. przeciętni Polacy - nie ma tak wypasionego mieszkania jak mama chłopca z tego filmu, chociaż też mieszkają w blokach, a nie mają żadnych nałogów. Ale powiedzmy, że to tylko drobny zgrzycik w całym filmie, który jest najwyraźniej tworzony przez ludzi pracujących w korporacji dla ludzi pracujących w korporacji - jest w nim więc pełno tak zwanych pretensji.