Polacy jak zwykle wykazali się "inteligencją". Brak pomysłu na film zrobił swoje i poskutkował czymś nadzwyczaj słabym, mianowicie nieudaną i niepotrzebną podróbą Love Actually (To właśnie miłość). Masakra, po prostu słów szkoda
Może i podróba Love Acutally, ale za to lepiej zrobione no i szczególnie Polskie. ;)
"Love Actually" to jak dla mnie najlepsza komedia romantyczna jaką oglądałem. Do "Listów" podeszłem z dość wysokimi oczekiwaniami, lecz już na początku coś szło w złym kierunku i seans jak dla mnie był męczący. Naprawdę nie wiem co w tym filmie jest lepiej zrobione niż w LA, tu musisz mnie oświecić. Natomiast argument że jest to polska produkcja w ogóle nie na miejscu, może i ukazuje realia jakie panują, ale co z tego skoro nie skłania do żadnych refleksji, nie bawi, nie angażuje ani nie emocjonuje. Wyjścia są 2, a mianowicie albo miałem zawyżone oczekiwania albo nie dostrzegłeś widocznych wad skoro wystawiłeś 10.
Cóż Love Actually poza dobrą grą aktorską miał nudne wątki bohaterów dawno temu jak byłem młody film mi nie przypadł do gustu natomiast Listy do M miały fajny klimat ciekawe wątki. Dlaczego oceniłem 10/10 bo do filmu z przyjemnością wracam oglądałem to 8 razy i mi się nie znudziło. Co z tego że Polska produkcja sponsorowana przez TVN ja na takie rzeczy nie patrze ważne że film mi przypadł do gustu i już jeżeli nie potrafisz pogodzić się z moją oceną to twoja sprawa.
Ależ potrafię. Jeżeli coś Ci się podoba - nie mam do tego nawet prawa aby kazać zmieniać opinie bo ja myślę inaczej albo ocena mi się podoba. Nie mniej jednak uważam, że LA a Listy do M dzieli głęboka przepaść pod względem wykonawczym, ale to moje zdanie. Jeżeli lubisz ten film i z chęcią do niego wracasz to tylko się cieszyć że jest taki film. U mnie w takiej kartotece są inne filmy (w tym LA) i tyle. Nie ma sensu się sprzeczać z powodu różnicy ocenowej i sympatii do danej produkcji.
No tu się przynajmniej zgadzamy nie ma sensu się kłócić o ocenę danego filmu. ;)
Ale mam jedno pytanie co cie w Listach najbardziej denerwowało ?
Na 2 byłem znuszony iść do kina i wówczas widziałem. Podobał mi się w przeciwieństwie do jedynki, ale mam ochoty na powtórzenie tego filmu. 3 nie widziałem.
Dla mnie pierwsze "Listy do M." są naprawde spoko, dopiero druga i trzecia część to tragedia... Swoją drogą, Brytole wiedzieli, że kontynuacja "Love Actually" nie będzie miała sensu i poprzestali na jednym, bardzo dobrym filmie. I tak trzeba. :)