"Lobster" to odróżniający się, ale ciekawy film, który pokazuje świat, gdzie bycie singlem jest praktycznie zakazane. Jak nie znajdziesz sobie partnera, zostajesz zmieniony w zwierzę — brzmi absurdalnie? No właśnie o to chodzi!
Film świetnie wyśmiewa to, jak społeczeństwo patrzy na single i związki. Wiecie, to całe "musisz kogoś mieć", "kiedy w końcu się ustatkujesz?". W filmie ludzie desperacko szukają partnera na podstawie jakichkolwiek wspólnych cech — masz krwawienie z nosa? Super, ja też! Będziemy razem! Brzmi śmiesznie, ale czy w realnym życiu czasem nie robimy podobnie, próbując na siłę znaleźć "tego jedynego"?
Spójrzmy na końcówkę, gdzie główny bohater zastanawia się, czy wydłubać sobie oczy, żeby mieć coś wspólnego ze swoją dziewczyną. Mocne! Pokazuje, jak daleko ludzie są w stanie się posunąć, żeby tylko do kogoś "pasować" (pomimo że już się kochają).
Film świetnie pokazuje też, jak traktujemy dzieci w związkach - "ratunkowe dziecko" to przecież klasyk: związek się sypie? Zróbmy sobie dziecko! Problem rozwiązany... a może jednak nie?
Styl filmu jest celowo prosty i sztywny. Zero emocji, mechaniczne zachowania, nawet seks jest pokazany jak jakaś procedura medyczna. Może to kogoś irytować, ale właśnie o to chodzi — pokazuje, jak absurdalne jest wtłaczanie miłości i związków w jakieś sztywne ramy.
Jest też sporo o tym, jak oceniamy ludzi po wyglądzie i jak system społeczny wmawia nam różne bzdury, a my to łykamy bez pytania "dlaczego?".
Szczerze? Film nie powala, dałbym mu 5-6/10. Jest oryginalny i ma coś do powiedzenia, ale nie odkrywczy. Doceniam pomysł i przekaz, ale do arcydzieła mu daleko. Warto zobaczyć dla samej nietypowości i żeby się zastanowić nad tym, jak sami patrzymy na związki i samotność.