Film optymistyczny jak grecka gospodarka, he he. Może faktycznie to opowieść o łamańcach językowych, może o semantycznych meandrach pojęcia "miłóść", dla mnie to kolejna odsłona wrednego pyska totalitaryzmu i kolejna wariacja na temat utopijnego społeczeństwa. W "Kle" dzieciaki zmuszane były do bezwzględnego podporządkowania rodzicom (społeczeństwu?), tutaj dorośli muszą w imię nie wiadomo jakich zasad podporządkować się dyktatowi "miłości". A do diabła z taką miłością, która każe walić głową w stół, żeby odowodnić swoje dopasowanie do partnerki, albo udawać, że nie boli nas, ża nasza "żona" zabiła nam brata, bo udajemy człowieka bez serca i uczuć. Po stronie partyzantów jest nie lepiej, tam się srogo karze za zachowania dokładnie odwrotne niż w hotelu - "gniazdku miłości". Jednym słowem - Zamiatin, Huxley i Orwell unoszą kciuki z zaświatów. Nikt nie może na siłę wtłaczać innych w określone ramy społeczne (oczywiście pod warunkiem, że ci "inni" nie będą nam na siłę zakładać własnych butów). I to jest moim zdaniem główne przesłanie filmu. Pozy tym - scenografia bajkowa, zaczarowany las jak z "Alicji w krainie czarów", Rachel Wiesz tak piękna, że aż mam ochotę paść na kolana no i wreszcie Colin Farrel - z takiego sobie aktora i pluszaka Curósiówny awansuje na pyszszsznego artystę (patrz też - True Detectiv 2). No i to kolejny film, o którym do końca nie umiemy powiedzieć, jak się skończy, a to po "holewodzkich" popłuczynach uczucie bezcenne. Genialny Grek ma u mnie 10/10.
Już tak mocno bym się nie onanizował nad tą prukcją żeby podciągać ją do rangi arcydzieła, a rzeczona aktora może i ładna ,ale do zdzierania sobie kolan dla jej urody jest mi daleko.