PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=864180}

Lodowy szlak

The Ice Road
5,6 8 410
ocen
5,6 10 1 8410
4,2 4
oceny krytyków
Lodowy szlak
powrót do forum filmu Lodowy szlak

W kopalni położonej w północnej Manitobie dochodzi do tragicznego w skutkach wybuchu metanu. Część górników ginie. Inni zostają uwięzieni pod ziemią z minimalną i malejącą z każdą chwilą ilością powietrza. Specjaliści na miejscu oszacowują, iż zostało im nie więcej niż 30 h życia. Jedyny ratunek dla zasypanych stwarza dostarczenie na miejsce specjalnej 18-metrowej głowicy do odwiertów gazowych o masie 30 t.
Rząd Kanady organizuje misję ratunkową. Pojawia się jednak nieoczekiwany problem. Siły powietrzne nie są w stanie przewieźć podobnego ładunku w rejon kopalni. Przedsięwzięcie musi spocząć na barkach lądowego transportu drogowego. Specjalistyczne tiry umożliwiają dostarczenie wyposażenia ratunkowego. Niestety ta opcja obarczona jest wysokim ryzykiem. Jest kwiecień. Aby zdążyć na czas należy pokonać trasę po najkrótszej linii. Ta jednak prowadzi przez skuty lodem kompleks jezior o pow. ok. 134 tys. km², stanowiących pozostałość po nie istniejącym już jez. lodowcowym Agasis. Tyle tylko, że w kwietniu nikt wzmiankowanej trasy, nazywanej potocznie „Ice Roads” (stąd tytuł filmu) nie użytkuje, ze względu na cienką, zaczynającą topnieć wiosną warstwę lodu.
Mimo zagrożenia grupka ryzykantów decyduje się wjechać trzema tirami na niebezpieczny akwen. Zegar tyka a uwięzieni górnicy zaczynają się dusić.
Szybko jednak okazuje się, że to nie jedyny problem uczestników nietuzinkowej akcji ratunkowej...

Tyle tytułem opisu.
Przepraszam jeśli jest przydługi oraz obfituje w ignorancką terminologię techniczną. Na wojskowym sprzęcie się odrobinę znam. Na tym z zakresu specjalistycznego górnictwa ratunkowego – ani trochę.

Co do samego filmu…
Po pobieżnym zapoznaniem się z opisem fabuły (nie tym z Filmwebu, obfitującym w szereg nieprawdziwych informacji, czy jak kto woli – po prostu głupot), liczyłem na coś w stylu kultowej „Le salaire de la peur” (Cena Strachu) z 1953 z Yvesem Montand. Brałem rzecz jasna poprawki, że „The Ice Road” nie musi zaraz być dziełem równie wybitnym.
W rachubach się nie pomyliłem się.
Film nakręcono przeciętnie, wg przetartych już do bólu schematów (patrz choćby podobnych lotów, choć chyba trzymający bardziej w napięciu „Cliffhanger” ze Stallonem) a widz zasadniczo czuje przez skórę jak wszystko się finalnie skończy.
Niemniej obraz trzyma pewien akceptowalny poziom. Obfituje w zwroty akcji i choć wytwarzane napięcie jest raczej za małe aby wbić widza w fotel – jest na czym oko zawiesić. Nie mam przy tym na myśli zjawiskowej jak dla mnie Amber Midthunder w jedynej w filmie roli kobiecej.

Nie będę się ustosunkowywał do szeregu, jak dla mnie dość nieprawdopodobnych wypadków, którymi twórcy poprzeplatali fabułę obrazu. Przez skórę czuję, iż większość z nich ma charakter naciągany. Film ma dostarczyć rozrywki a nie skłaniać do myślenia i z tej roli się zasadniczo wywiązuje.
Mamy jakieś przystawki markujące pozory głębszych tematów (zespół stresu pourazowego u weterana, tzw. PTSD czy bezduszność pazernych korporacji stanowiąca jeden z ukochanych tematów dla filmowców) ale tu stanowią jedynie pretekst lub tło dla fabuły. Gatunkowo obraz skrojono pod Liama Neesona. On też głownie bryluje na ekranie. Poza pokazywaniem w zbliżeniach swoich okropnych paznokci (wiem, jestem małostkowy co z miejsca przyznaję) robi to, co wychodzi Mu najlepiej. Bohater niezłomny i z zasadami, bezlitosny dla bandy nikczemników.
Neesona zresztą lubię (i zawsze lubiłem) i choć za wybitnego aktora Go nie uważam to zaskarbił sobie z różnych względów moją sympatię i życzliwość jak również chwilami - współczucie (patrz bezpardonowa nagonka na Neesona za nieprzemyślane w dobie poprawności politycznej wyznanie o próbach zemsty na czarnoskórym gwałcicielu przyjaciółki z lat młodzieńczych).
Z bardziej znanych gwiazd wychwyciłem charyzmatycznego Laurence Fishburne’a, któremu scenarzyści nie dali za dużej szansy do popisu oraz trudno rozpoznawalnego (starość, operacje plastyczne?) Matta McCoya. Jest jeszcze oczywiście Marcus Thomas w roli niepełnosprawnego brata głównego bohatera, ale niestety kreacji pokroju Willa (Ben Foster w znakomitym „Leave No Trace”) nie udało mu się stworzyć. Zresztą nie taka była przypisana mu przez reżysera rola.
To z założenia ekstremalna przygotówka połączona z kinem akcji, więc nikt z twórców nie miał w planach pochylania się nad cierpieniami weterana.
Wszyscy grają raczej przeciętnie. Wg mnie na ich tle wyróżnia się nieco na plus młoda, wspominana już Amber Midthunder próbująca sporo tchnąć w rolę zbuntowanej Indianki kierującej tirem (czy Rdzennej Amerykanki, jak kto woli).
A jeśli już jesteśmy przy Indianach…
Z rozbawieniem odnotowałem fakt, iż prowadząca ciężarówkę Indianka (z Manitoby więc to przypuszczalnie Kri?) za szczęśliwą maskotkę umieszczaną jako talizman przed przednią szybą – wybrała sobie figurkę ppłk. Custera w charakterystycznym, kawaleryjskim stroju, zawadiackiej pozie, z kapeluszem przeszytym strzałą. Pytanie z przyczyn oczywistych pozostanie bez odpowiedzi. Ciekawe jednak czy twórcy filmu dokonali tego wyboru celowo ze względu na tzw. słynne „Szczęście Custera”. Tzw. „Custer's Luck” ukute jeszcze podczas wojny secesyjnej ze względu na nietuzinkowe akcje gwarantujące ciężkie rany jeśli nie śmierć, z których przeprowadzania wzmiankowany dowódca zasłynął, nie odnosząc przy tym ani draśnięcia (dla porównania; bliźniaczy mu z narwanego charakteru brat Tom, odniósł w identycznych starciach cały szereg ran, niejednokrotnie ciężkich, zapracowując przy tym na pozycję pierwszego w historii amerykańskich sił zbrojnych oficera, który podwójnie zdobył najwyższy Medal of Honor i przeżył).

Reasumując – film można obejrzeć i jako obraz w kategoriach czysto rozrywkowych daje radę. Jeśli ktoś oczekuje ambitnego kina o wybitnych walorach – niech sobie po prostu odświeży Buñuela czy Greenawaya.

Ode mnie mocne 5/10. Opcjonalnie słabe 6/10.
To drugie z lekkim przymrużeniem oka. :-)
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
jabu

no i mnie zachęciłeś, na popołudniowy seans po pracy preferuje kino rozrywkowe, a nie dzieła ambitne i myślę, ze film spełni oczekiwania. Trailer jest niezły i wydaję sie dobra obsada. oglądniemy

ocenił(a) film na 6
tomasz1709

Wiesz – w trailery pakuje się na ogół najlepsze ceny. Dobrze zmontowany trailer może zachęcać do obejrzenia filmu, który finalnie okazuje się… beznadziejny. :-)
Niemniej w tym przypadku podtrzymuję zdanie wyrażone powyżej.
Omawiany tytuł jako kino WYŁĄCZNIE ROZRYWKOWE trzyma wystarczający poziom, aby można się było przy nim zrelaksować podczas wieczornego seansu po pracy.
Odnoszę też wrażenie, że większość krytycznych uwag przypinana filmowi wynika z motywacji innej niż realna ocena poziomu produkcji. Możliwe, iż prawdziwy powód stanowi niechęć do Netflixa lub niechęć do Neesona jako osoby. Pierwsze w jakiś sposób też podzielam. Sam jestem krytykiem Netflixa – ze wskazaniem na produkowane przez ten serwis dokumenty, ewidentnie i programowo fałszujące historię najnowszą. Jeśli jednak wypuszczają coś na akceptowalnym poziomie, nie będę fanatykiem i to po prostu uczciwie przyznam.

Krytycy filmu jadą po nim jak kosiarka po trawniku głównie ze względu na nagromadzenie rzeczy, które moglibyśmy w subtelnym określeniu podsumować jako „umiarkowanie prawdopodobne”.
I w sensie czysto dosłownym mają na ogół rację.
Stawianie Kenwortha T-680 (opcjonalnie W-990; te same z założenia maszyny markują na planie różne modele) wywróconego na lodowej tafli w sposób pokazany w filmie, zatkało nawet mnie, kompletnego laika.
Tyle, że to kino czysto rozrywkowe.
Tytułem porównania. Gdybyśmy za podobne rzeczy skreślali film przyznając mu w ocenach 2/10 czy 3/10 (zły, słaby) to dla kontrastu kultowi „Poszukiwacze zaginionej Arki” (obraz mojej młodości, który wspominam z uśmiechem i rozrzewnieniem na ustach) powinni zostać zjechani w jeszcze większym stopniu.
Głupoty zaserwowane w superprodukcji Spielberga sięgają takiego szczytu, że te zaproponowane w „The Ice Road” jawią się przy nich jako przysłowiowy Mały Misio.
Pozdrawiam i miłego seansu.

ocenił(a) film na 7
jabu

Obejrzałem i oceniam pozytywnie. Dałem może nieco zawyżoną 7, ale to solidne rozrywkowe kino, fajnie ogląda się uciekające po pękającym lodzie ciężarówki, film jest sprawnie poprowadzony i nie nudzi, dość zaskakujące jak na filmowe standardy są dość szybkie zgony niektórych pierwszoplanowych bohaterów. Do tego Liam, który świetnie sprawdza się w tego typu produkcjach. Film jest ok. A co do nierealności, to przy takich filmach, aż tak nie zwracam na to uwagi. Weźmy np. całą serię FF - jeśli miał bym tu patrzyć na realność i prawa fizyki, to byłaby chyba jedynka. A dla ,mnie to zdecydowanie jedna z najlepszych jeśli nie najlepsza rozrywkowa "odmóżdżająca" seria jaka powstała w historii kina.

ocenił(a) film na 7
tomasz1709

a co do trailerów to pełna zgoda....

ocenił(a) film na 6
tomasz1709

No to fajnie, że się podobało. Jeden lubi to, inny co innego.
Co do „nagłych zgonów” aktorów ze statusem gwiazdy (bo czy pierwszoplanowych to nie wiem) to miałem tak samo. Też mnie to zaskoczyło podczas seansu, ale że nie chcę spoilerować to tematu nie pociągnę. Wiemy o kogo chodzi. Szkoła przetrwania z „Matrixa” na nie wiele się zdała… :-)

A co do pościgów i ucieczek po pękającym lodzie w najbardziej nieprawdopodobnym wydaniu – obejrzyj sobie „Togo” z Willem Defoe z 2019. Tam to dopiero są jaja nie z tej ziemi przy pokonywaniu saniami zamarzniętych (i nie do końca zamarzniętych) akwenów wodnych. Tymczasem film ma mega wysokie noty. Najzabawniejsze jest też to, że część krytyków „The Ice Road” zbulwersowanych głupotami w tirowej rewii na lodzie – nie dopatrzyła się już adekwatnych głupot w podobnej konfiguracji w przypadku „Togo” wystawiając mu wysokie noty. To nieco zabawne.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
jabu

Tak oglądałem Togo z Dafoe i dla mnie film jest rewelacyjny, powiem nawet, że tak mnie wciągnął, że nawet nie zwracałem uwagi na realność tych scen. Zresztą przy kinie rozrywkowym myślę, ze "przegięcia" są dozwolone

ocenił(a) film na 4
jabu

"Togo" oglądałem bardziej jako kino familijne, momentami komedię przygodową, bez zadęcia, dlatego dało się to obejrzeć bez bólu i po seansie pozytywnie wspominać.
Za to na "The Ice Road" - wstyd przyznać- zaczął morzyć mnie sen, tyle w nim było napięcia i nieprzewidywalności.
Jak budować napięcie, prowadzić akcję czy pokazać realizm uwięzionych pod ziemią twórcy tego gniota powinni przynajmniej w części wzorować się na "The 33" - "Trzydziestu trzech", o akcji ratunkowej w kopalni w Chile

ocenił(a) film na 6
ronin29

Cześć,
Dzięki za komentarz.
Nie chciałbym tu zaczynać jakiegoś nowego i pobocznego wątku związanego z „The Togo”. Jeśli jest wola poznania mojego zdania o filmie – odsyłam na forum w sekcji związanej z obrazem, gdzie swego czasu także się wypowiadałem. „The Togo”, którego zdaje się oceniłem oczko wyżej (a tak naprawdę to nawet dwa) niż „The Ice Road” łączą trzy rzeczy:
ekstremalnie zimowa sceneria stanowiąca tło akcji,
motyw ratunkowy będący jej osią
oraz nagromadzenie nieprawdopodobieństw towarzyszących pokonywaniu „lodowych” przeszkód.
Ma nad filmem z Neesonem przewagę obsady (Dafoe to aktorski tytan dystansujący poziomem wszystkich z obsady zaangażowanej w "The Ice Road") oraz WIELOKROTNĄ przewagę zainwestowanego budżetu (40 mln $ vs 5.5 mln $).
I na ekranie daje to wymierny efekt.
Czy da się obejrzeć "bez bólu", że zacytuję Twoje słowa - to już może stanowić przedmiot do dyskusji.
Dla historyka (którym jestem) „The Togo” w sposób podprogowy zafałszowuje realia przemycając nieprawdziwe przekazy ocierające się o ideologię i poprawność polityczną. Nie wszyscy więc przyswoją podobne manipulacje bezboleśnie i nie mam tu bynajmniej na myśli rasistów czy antysemitów.
W filmie familijnym podobne zabiegi są trudne do zaakceptowania. W tej kategorii wygrywa z nim „The Ice Road”. Grupa Irlandczyków postanowiła bowiem zarobić trochę kasy na kinie totalnie rozrywkowym bez umaczania się w podprogowe przekazy światopoglądowe.
Obraz z Dafoe rozmija się też z faktami mimo, iż teoretycznie powinien się ich z założenia trzymać.
Można oczywiście argumentować, i to nie bez racji, że nie jest to obraz historyczny a przede wszystkim familijna przygotówka Disneya. Stosując jednak podobne kryteria uczciwie byłoby trzymać się podobnej taryfy ulgowej względem „The Ice Road” pretendującego do przygodowego kina akcji i… do niczego więcej.

Rzeczą gustu też jest ocenianie filmu z perspektywy napięcia i przewidywalności jako, że są to kategorie ocierające się o tzw. osądy z zakresu subiektywnych. Ja na ten przykład wraz z częścią widzów otrzymałem satysfakcjonującą dawkę napięcia względem oczekiwań (niewygórowanych, przyznają – w końcu śledzę dorobek filmowy Neesna a poziom i rodzaj produkcji w których się specjalizuje nie jest mi obcy).
Dla innych, np. dla Ciebie – to było za mało.
Niemniej obraz przez trzy dni od swej premiery (bodajże 25-27 czerwca jeśli niczego nie pokręciłem) zdystansował wszystkie inne filmowe produkcje, gromadząc w USA i Kanadzie najwięcej widzów chcących obejrzeć film fabularny. To też chyba (w jakimś tam stopniu) stanowi pewne kryterium w globalnej ocenie czy dla szerszego widza akcyjny komercyjniak zdołał zaoferować akceptowalną dawkę napięcia czy też nie.

Natomiast zgodna (z mojej strony jako widza) co do wysokiego stopnia przewidywalności. Wszak już w swoim pierwszym komentarzu jednoznacznie to wyraziłem: „widz zasadniczo czuje przez skórę jak wszystko się finalnie skończy”.

Dużo jednak zależy od tego w jakim miejscu uplasujemy gwiazdę pod którą pomyślano i zrobiono film.
Jeśli zaakceptujemy, że Neeson sytuuje się (w temacie szeroko rozumianego poziomu) gdzieś po między np. Dafoe a wzmiankowanymi już Cage czy Willisem (obecnymi Cage/Willisem – nie tymi z dawnych, zupełnie innych ról) to nasze oczekiwania względem filmów z Jego udziałem nie powinny być wygórowane, pozostając co najwyżej na pewnym, akceptowalnym poziomie.
To też już wcześniej zaznaczałem wyjaśniając motywację warunkującą moją ocenę.
I w takim duchu ustosunkowuję się też do „The Ice Road”.
Nie tryskam zachwytem. Wykazuję umiarkowany entuzjazm przeplatany powtarzającą się frazą „to kino czysto rozrywkowe o zabarwieniu w całości komercyjnym”.

A jeśli już przy komercji jesteśmy.
Film zrobiono niedużym nakładem sił (szukałem danych budżetowych, ale zasadniczo nie znalazłem a Neflix moje pytania olał. Trzy różniące się kwoty, od 5-6 mln $ podali mi w korespondencji różni ludzie (m.in. Robert Kojder z Chicago Film Critics Association, bardzo krytyczny względem filmu czy jeden z redaktorów „The Numbers” zajmujących się biznesem filmowym w ujęciu czyto finansowym).
Stąd podaję wyciągniętą średnią – 5.5 mln $ nie mając absolutnej pewności na ile jest miarodajna.
Nieduży budżet zresztą na ekranie widać (patrz np. efekty CGI), ale przy takiej kasie - coś za coś.
Film kręcono przez 20 dni w lutym 2021 r., co wraz z niskim budżetem podpowiada nam, iż nikt za specjalnie się nad produkcją nie pochylał ograniczając się do skromnych aspiracji.
Zrobili komercyjniak klasy B mający z założenia trzymać poziom w takiej kategorii a nie pretendować do ambitnego wysokobudżetowa.
Uświadomienie sobie tego przed seansem pozwoli uniknąć rozczarować.
Nie oczekujmy za te pieniądze i z takim nastawieniem drugiego „Forresta Gumpa”.
Zresztą im więcej sobie czytam o „The Ice Road” tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, iż mimo niezaprzeczalnie słabych stron – pomysł zakończył się sukcesem. W dwa tygodnie po całościowym wyłożeniu kasy twórcy przytulili blisko jej 4-krotność jako, że Netflix kupił prawa w marcu za 18 mln $. Każdemu inwestorowi życzę podobnego „gniota”.



>Jak budować napięcie, prowadzić akcję czy pokazać realizm uwięzionych pod ziemią twórcy tego gniota powinni przynajmniej w części wzorować się na "The 33" - "Trzydziestu trzech", o akcji ratunkowej w kopalni w Chile.

Wybacz, ale w mojej ocenie to porównanie nietrafione.
„The 33” to poważny obraz oparty na faktach w którym fabuła koncentruje się na uwięzionych górnikach i Tylko na Nich. „The Ice Road” to sensacyjny komercyjniak, w którym wzmiankowany motyw stanowi WYŁĄCZNIE pretekst do zawiązania i poprowadzenia akcji sensacyjnej – w innym miejscu i z udziałem innych bohaterów.
Budżet „The 33” był ponadto pięciokrotnie wyższy niż „The Ice Road” (26 mln $ vs 5.5 mln $) toteż za bardziej uczciwe uważałbym sięganie do porównań z tej samej kinowej kategorii wagowej.
Zresztą myślę, że sam Neeson jest już trochę „zmęczony graniem (i coraz większym kojarzeniem Go) z kinem akcji. Czytałem gdzieś, możliwe, że na Cinemablend wywiad ze stycznia b.r. w którym jasno deklaruje, że „planuje wycofać się z gatunku kina sensacyjnego”.

Na koniec jedna uwaga z mojej strony dla wszystkich zainteresowanych.
To nie jest produkcja Netflixa (co sam początkowo zakładałem). Ten ostatni kupił prawa do filmu już po jego zrobieniu oferując wśród innych zainteresowanych po prostu najwyższą stawkę – bodajże 18 mln $ za prawa do wyłącznej dystrybucji. Czyli zasadniczo dużo. Jednak sądząc po różnych danych ta inwestycja opłaciła się także i Netflixowi (w chwili premiery był to najchętniej oglądany w serwisie film na terenie Stanów i Kanady w ciągu trzech dni: 25-27 czerwca).

Krytycy filmu mogą sobie folgować w licytacji na nazewnictwo deprymujące obraz.
Niemniej w kategoriach czysto biznesowych a przypominam, że te są szczególnie żywotne względem kina z ambicjami wyłącznie rozrywkowymi – przedsięwzięcie spełniło oczekiwania i to najwyraźniej z nawiązką.
Z pewnością „The Ice Road” nie stanowi najmocniejszego punktu w karierze Neesona, ale gniotem bym go nie nazwał jako, że trzyma pewien akceptowalny poziom kina klasy B aspirującego jednoznacznie i bez ściemy do filmu rozrywkowego i do niczego więcej (inaczej niż „The 33” czy „Togo”).

Nie zapominajmy o tym formułując swoje oczekiwania względem tego konkretnego obrazu.
Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
jabu

Mnie ten film podobał się jako przyjemne kino na wieczór. Nie ma tu szczególnych rewelacji ale dobrze się ogląda i o to chodzi. Ostatnio sporo robią filmów o topniejącym ruchomym lodzie na jeziorach. Temat przyciąga i trzyma w napięciu ale w tym filmie tego napięcia było stanowczo za mało :) Moja ocena to słabsza 6-ka.

ocenił(a) film na 6

Zgadza się. Atutem jest sceneria fabuły. Odbiegająca od naszej betonowej dżungli.
No i przy obecnych upałach film oferuje walory schładzające… :-)
Jasne, że ma swoje mankamenty, ale wg mnie aż tak nie szarpią nerwów, zwłaszcza jeśli się ktoś oswoi z faktem, że to przecież typowy komercyjniak i kino w przejrzyście rozrywkowym wydaniu.
Dla porównania w galerii starzejących się gwiazd kina amerykańskiego:
Nicolas Cage, niegdyś jeden z moich ulubionych aktorów, potrafiący kreować takie role, że mnie w fotel wbijało, od ponad dekady gra w produkcjach tak niskich lotów, że przyłapałem się niedawno na odruchowym omijaniu filmów z Jego udziałem. Nie chcę fundować sobie kolejnych rozczarowań zachowując w pamięci obraz z lat już chyba dla tego aktora definitywnie minionych.
Podobnie Bruce Willis.
Magik który mnie kiedyś bez wysiłku hipnotyzował swoimi kreacjami, nawet jeśli też były jedynie projektami czysto rozrywkowymi (że wymienię tylko „Death Becomes Her”, „The Last Boy Scout” czy kultową jak dla mnie „Die Hard”) – obecnie gra w totalnie mało ambitnych obrazach przy których „The Ice Road” z Neesonem trzyma jednak pewien poziom.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
jabu

Tak ja też od jakiegoś czasu omijam szerokim łukiem filmy z Cagem, podobnie jak produkcje z Seagalem, ostatnio zaczynam tez omijać najnowsze filmy z Willisem. Natomiast rozrywkowe sensacyjne produkcje z Liamem bardzo lubię - wydaje się, że często są te filmy robione pod niego - swój urok i klimat mają choćby "Non Stop", Pasażer" Przykładny obywatel czy Uczciwy Złodziej. Jedna ze słabszych produkcji był The Marksman - ale generalnie filmy z nim trzymają pewien poziom

ocenił(a) film na 6
tomasz1709

Oglądałem wszystkie poza „Non-Stop”, więc po Twoim komentarzu rozważę czy by sobie dziś do niego nie zasiąść.
Na głowie same trudne sprawy, wymagające koncentracji i ciągłego weryfikowania danych. Dodatkowo połączone z tłumaczeniami językowymi. Po kilku godzinach czegoś takiego człowiek zaczyna tęsknić za obejrzeniem niezobowiązującej kreskówki.
Ostatnio np. przyłapałem się na tym, że po parogodzinnym maratonie ostatnią rzeczą na którą miałem ochotę było kino z ambitnej półki. W związku z tym zacząłem na YT szukać… bajek z Psem Huckleberry. :-)
Finalnie też na nim nie poprzestałem i skończyło się na wizycie w parku zamieszkiwanym przez Misia Yogi (mało kto wie, że ten ostatni debiutował jako poboczna postać w przygodach Huckleberrego właśnie. Po czym tak się spodobał, że przyznano mu status głównego bohatera w osobnym serialu).
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
jabu

Non Stop polecam - twardziel z problemami, nieco zamotana intryga, solidne sceny walk... ok

ocenił(a) film na 6
tomasz1709

Obejrzałem. Jest OK. Dobry kryminał z intrygą, do połowy dobrze trzymający w napięciu, choć końcówka nieco infantylna – ale to jak dla mnie. Inni widzowie może to kupią.
Z zaskoczeniem odnotowałem obecność Julianne Moore na planie (pozytywnym zaskoczeniem jako, że Ją lubię) oraz Nate’a Parkera w roli (uprzedzam – mały spoiler) szwarccharaktera. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz widziałem film amerykańskiej produkcji w którym czarnoskórego aktora (aktorkę) obsadzono by w roli innej niż jedynie pozytywna.
„Non-stop” jest sprzed 7 lat. Może to dlatego… :-)
Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
jabu

A tak! Walor schładzający okazał się bardzo skuteczne haha :D

ocenił(a) film na 6

 Podczas seansu „The Ice Road” na serio mnie schładzało (pozornie ale jednak). Panowała wtedy tzw. nocna duchota przed burzą, która spadła na miasto wczesnym rankiem. Toteż te 1.5 h arktycznego nieomal krajobrazu spełniło jakieś tam walory kojące i… być może rzutowało na moją ocenę filmu. :-)

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
jabu

A ja wtedy piłam zimną lemoniadę z lodem i liśćmi mięty, z pewnością pomogło to odbiorze filmu skutego lodem podczas upalnego dnia :)

ocenił(a) film na 6

Przelicytowałaś mnie. Pasuję i idę sprawdzić czy mamy w domu miętę. Herbatkę miętową to tak, ale czy liście to wątpię. :-)
Za oknem dalej trzyma duchota...

użytkownik usunięty
jabu

Ja hoduję roślinki mięty w domu :) Lemoniadę robię z wody z plastrami cytryny lub limonek + listki mięty. Lód też hoduję w domu :D

użytkownik usunięty
jabu

Można kupić miętę w sklepie i przesadzić do większej doniczki, dosypać więcej ziemi a potem codziennie trochę podlewać. Nie pasuj! :)

jabu

A ja powiem tak: stare, dobre kino rozrywkowe. Zdecydowanie nie dla ambitnych widzów, ale z przyjemnością się ogląda :) Efekty specjalne - wiadomo - na poziomie lat 60., rok produkcji też trzeba wziąć pod uwagę. Druga część zdecydowanie przegięta i pełna nieprawdopodobnych scen, ale o to w takich filmach przecież chodzi. Liam Neeson bryluje na ekranie, ale o ile zauwazyłam w obsadzie, był jednym z producentów filmu, więc nie może byc inaczej :)

norika

Sorki, coś mi się pomyliło, pewnie z innym filmem. "Ice road" jest nowy, choć dalej twierdzę, że to dobre kino akcji :)

użytkownik usunięty
norika

Dobre, a szczególnie do oglądania. Wrażenia i akcja jest. Po obejrzeniu "Ice road" polecam film: Przygoda na Antarktydzie / Eight Below (2006). Film poświęcony pracującym psom na Antarktydzie. To, jak ten film trzyma w napięciu nie jest możliwe do opowiedzenia dopóki się nie sprawdzi samemu, tym bardziej jeżeli empatia do zwierząt plasuje się na wyższym poziomie niż przeciętnym.  Film starszy i nie należy oceniać początkowych efektów specjalnych (jedna taka scena), potem to się poprawia, wygląda świat realnie i całkowicie naturalnie jak w obecnych filmach. Mój wielki szacun.  https://www.filmweb.pl/film/Przygoda+na+Antarktydzie-2006-11...

użytkownik usunięty
norika

Cały adres do strony z opisem filmu: Przygoda na Antarktydzie / Eight Below (2006) https://www.filmweb.pl/film/Przygoda+na+Antarktydzie-2006-118692

Przygodę Na Antarktydzie oczywiście oglądałam. Nie mogłoby być naczej, przeciez jestem milośnikiem zwierząt :)

użytkownik usunięty
norika

haha :D ... więc doskonale wiesz jak to jest patrząc na takie przygody, łzy lały mi się litrami, oglądałam 3 razy i tak za każdym razem! Plenery też cudnie i ogólnie ten film uważam za doskonały do granic możliwości!
Moje serdeczności dla Ciebie :)

ocenił(a) film na 5
jabu

Chyba bardzo Ci się nudzi skoro aż tyle piszesz o takim przeciętnym filmie.

jabu

Widzę, iż nie muszę pisać co uważam o tym filmie. Jak dla mnie film, w swoim akcie 3 podupada i jest wręcz przepisany... Bo te "pomysły" co i jak, się nie kleją.
Wymienię parę z nich:

- Mike musi mieć akcje z pokonaniem złego, MIMO, że to jego brat był byłym wojskowym.
- Naprawiają ciężarówkę, zamiast przepiąć ją od razu, ponieważ musiała być ostateczna akcja, że ten złych ich dogania.
- Dobry szef korpo i rozliczania swojego podwładnego na oczach ludzi
- Śmierć brata Mika, wydaje mi się, że to Mike miał w tej scenie zginać, ale przepisano scenariusz, by Liam dotrwał do końca. To by w sumie pasowało, że Tantoo (kierowca) i Gurty (mechanik) na końcu współpracują.

ocenił(a) film na 4
jabu

"dowieść"...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones