Londyński bulwar

London Boulevard
2010
6,4 32 tys. ocen
6,4 10 1 31988
6,2 10 krytyków
Londyński bulwar
powrót do forum filmu Londyński bulwar

Czasem seans filmowy rodzi się z uprzedzeń. Wiele razy oglądałem film, którego nie chciałem oglądać. Bo to z nudów, czy przez opinię lub rekomendacje osoby, której zdanie jest dla mnie ważne, lub poprzez samo wspomnienie tej osoby o filmie w końcu kończyłem przed monitorem dając szanse temu czy innemu filmowi.
Nie chciałem oglądać tego filmu, przez obecność w obsadzie pana Farrella. Ale ktoś mnie podkusił,gdzieś nie miałem co robić no i wiadomo ...
Choć film nie jest idealny, to według mnie bardzo dobry. Aktorzy wywiązali się ze swoich zadań.Fabuła, choć gdzieś tam już była, nie nudzi.Pomagają jej w tym wspomniani już wyżej aktorzy.David Thewlis, Ben Chaplin i Farrell do spółki z Ray'em Winstonem graja przyzwoicie.Choć, Ray Winstone za bardzo przypominał mi swoją grą bohatera, którego grał w Infiltracji, ale to tylko szczegół. Najbardziej podobał mi się David Thewlis w roli Jordana ("Jestem szkolonym aktorem, potrafię reagować na wszystko ).
Nie wiem, czy wszyscy poczuli klimat tego filmu, ale ja tak. Choć tutaj raczej trzeba oddać zasługi ścieżce dźwiękowej. Gdyby nie ona, film wypadłby gorzej.
Plusy:
- ścieżka dzwiękowa
- aktorzy (dodam Keirę Knightley za grę na początku filmu "Czy bzyknąłeś Penny ?"
- nie dłuży się.Jest tyle ile ma być i nic ponad to
- zakończenie
- brak sztucznego robienia z każdego człowieka bossa na miarę tych z gier komputerowych (czyt. najpierw trzeba zabić tysiąc żołnierzy, aby dorwać się do dania głównego)
- parę ciekawych zdań padających głównie z ust Mitchel'a
Minusy:
- za sytuacje z Mitchelem i piłkarzem w tunelu (choć rozumiem, że reżyserowi była potrzebna do budowy postaci. To według mnie powinna się zakończyć inaczej)

Mało minusów,wiem. Ale jakoś nie potrafię wypisać więcej.Lub po prostu tak bardzo podobał mi się film, że jeszcze ich nie zauważyłem.
Starałem się unikać konkretnych i bezpośrednich wzmianek dotyczących fabuły. Mam nadzieje, że nikt nie czuje się obrażony.

Wnioski płynące z filmu ? Jeden (wpadł mi do głowy zaraz na końcu filmu): nikt nie jest nietykalny i każdego da się sprzątnąć (przynajmniej w tym aspekcie wszyscy są równi :D).
Nie jest to żaden filozoficzny wywód. Ot takie przemyślenie, prawdziwe, czy nie, każdy ma swoje zdanie. Ja myślę, że cholernie prawdziwy.



ocenił(a) film na 8
kaczor54

Tak samo zabolała mnie końcówka z tym piłkarzem , nie tak to sobie wyobrażałem ale cóż ;d
Mi najbardziej się spodobał kawałek:
-Napisałem raz wiersz dla dziewczyny, podpisała go i dała drugiemu.
-A co to ma wspólnego ze mną (+ ten wyraz twarzy)