John Milius o wojnie w Wietnamie. Opowieść o niesubordynowanym pilocie bombowca, który kwestionuje sens swojej misji, utrzymana została w raczej lekkiej tonacji, bliżej tej pozycji do kina przygodowego, aniżeli filmu wojennego. Nie znajdziemy tutaj mroku rodem z "Czasu apokalipsy", traumy "Łowcy jeleni" czy też dylematów "Plutonu". Może to i nawet dobrze: "Lot" ogląda się przyjemnie, nawet jeśli od czasu do czasu w zetknięciu z niedorzecznymi rozwiązaniami fabularnymi kręcimy z dezaprobatą głową. Milius wojnę mitologizuje, tak samo jak robi to z postaciami bohaterów, którzy wygłaszają nadęte, upozowane kwestie. To świat macho, gdzie liczy się hart ducha i silny charakter, ale też - niezależność myślenia. Wszystko będzie więc tip-top, pod warunkiem, że kupimy tę eskapistyczną konwencję. Ja tam mogę zdobyć się na taryfę ulgową, zwłaszcza, że obsada jak się patrzy (Dafoe, Glover, Arquette, Sizemore). Ot, taka bajka do poduszki.