Obraz Juliana Schnabela trudno nazwać filmem, bo to w gruncie rzeczy półtoragodzinny zapis dość tradycyjnego koncertu, ale w kategoriach muzycznych jest to całkiem ciekawe doświadczenie, o które - jak kamera pokazuje - zadbali ludzie w pełni oddani swojej pasji. Dla fanów Lou Reeda - must see, reszta także nie powinna żałować.
Jestem wielkim admiratorem twórczości Lou i ten zapis obejrzałem z niejaką satysfakcją znacznie się ożywiając przy występie Antony'ego.
Ale w kategoriach bezwzględnych to to widowisko dość skostniałe, w czym pewnie dużą zasługę ma materiał muzyczny.I wiem, że może być dużo lepiej bo jak słucham ,,Perfect night live in London" to nie mam wątpliwości , iż Lou Reed to autentyczny rocker. Good night and good luck, esforty.
6/10
skostniały? hmmm dzięki temu koncertowi poznałem Lou Reeda. Obudziłem się na kacu i obejrzałem rano na Ale kino. Bardzo dobry koncert. Poznaje powoli jego twórczość, ale z tego co już wiem i z tego co wywnioskowałem to płyta koncepcyjna i opowiada historie Jima i chyba Caroline. Jeśli wsłuchasz się w tekst zrozumiesz że nie ma tam miejsca na wesołe sprawy (Koncert rozpoczyna się motywem z Sad song). Fakt faktem Lou ma swoje lata, ja mu to w zupełności wybaczam : )
Przymiotnik ,,skostniały" użyty ponieważ materiał z 1973 roku odegrany bez większych zmian aranżacyjnych i odstany przy instrumencie.A że artysta może inaczej to wiem i odsyłam, proszę wybaczyć, iż się powtarzam do płyty ,,Perfect night..."Płytę ,,Berlin" znam od połowy lat 80 i mam w swoich zbiorach. Także te wydane po 1989 roku, chyba wszystkie.Wiem, że to nie cizio śpiewający o gołąbkach pokoju, jakkolwiek :I don't speak english very well. Ukłony, esforty