Pani Wilczkowa nakręciła dokumencik. z którego niewiele wynika. Jej Kieślowskiego nie rozpoznaję! Oto składowe tej produkcji: amatorzy coś tam chlapią na castingu , Marta Hryniak, córka KK, mówi nawet z sensem, ale reżyserka powinna ja pociąć nieco, bo się powtarza. Krótko mówiąc panuje realizacyjny chaos. Reżyserka jakby nie pamiętała słów Mistrza: "nie ważne, gdzie się stawia kamerę, ważne - po co". No i po co ten film?