Szacunek dla Jaśka Meli mam, chociaż wchodzenie do stacji transformatorowej w czasie burzy zostawię bez komentarza. Mam jednak wrażenie, że jego historia została zmarnowana w tym filmie. Nudny, mdły, toporny do oglądania - takie są moje odczucia na świeżo po seansie.
Z całym szacunkiem do ciebie, ale nie umiasz docenić filmów, które coś przekazują. Filmy z głębia są zazwyczaj nudne, ale czasami wolę spędzieć te dwie godziny oglądając taki nudny film i coś z niego wynieść
Chodziło mi raczej o przekaz 'głębi' niż o głębie samą w sobie. Tak, Mela i jego rodzice przeszli ciężką drogę, odzyskanie siły i nadziei po takim wypadku (nie ważne, czy z winy własnej, czy nie) jest rzeczą wspaniałą i godną podziwu. Jednak zostało to przedstawione w sposób: toporny, mdły, nudny, przewidywalny. Utarte schematy (ojciec tyran-bunt dziecka-pogodzenie się-wspólna praca), najwyżej średnie aktorstwo, sceny ciągnące się jak mordoklejka... Co do nudy w 'filmach z głębią'- "Nietykalni" np. nie są a ni trochę nudni; taki przykład, który od razu przyszedł mi do głowy.