Jestem i po Benie i po Synie. Widać siła zniszczenia jest już tak wielka, że nawet Hollywood się wreszcie wzięło do roboty. Są tu mankamenty, jasne. Skupię się na absolutnych perełkach - 1. gra Tymoteusza (!)- absolutny filar tego filmu 2. pokazanie, że kocha, choć nie daje rady, 3. Cierpliwość i miłość taty (rzadkość na ekranach, cholera wreszcie!) 4. Mega odważne wskazanie na powiązanie kryzysu dziecka z rozwodem rodziców, polecam wiersz Szymborskiej "Rozwód" 5. I na koniec może ta jedna scena, kiedy małe dzieci Davida śpiewają na akademii - to zatrzymanie akcji filmu, byśmy mieli chwilę na zamysł - co je na nagle niszczy, kradnie tę niewinność... PS No i jeszcze raz przypomnę, że mamy w filmie piękny akcent polski prosto z Katowic, z których Was też pozdrawiam.