Film w sposób stereotypwowy przedstawia problem narkomanii widziany od strony rodzica. Syn po prostu ideał: przystojny, wysportowany, dobrze się uczy, blisko związany z ojcem, po prostu zero problemów, aż tu nagle... No właśnie, aż tu nagle z niewiadomego powodu zaczyna brać. W dodatku oczywiście nie potrafi wyjaśnić dlaczego. Przy każdym upadku przeprasza ojca, rozpacza, chce się leczyć, nie zna przyczyny swoich działań. Ojciec nie umie sobie poradzić. Nie rozumie dlaczego tak się dzieje i próbuje znaleźć odpowiedź. Z tym że film przez całe 2 nudne godziny w ogóle nie próbuje pokazać istoty problemu czy w jakikolwiek sposób odzwierciedlic jego złożoność. W męczący sposób pokazuje bezradność ojca, który chce, ale nie może zrozumieć poczynań syna. Jak ma jednak zrozumieć, skoro syn przedstawiony jest jak bezwiednie działający chłopak, który coraz więcej ćpa i w dodatku nie ma pojęcia dlaczego. Nie są przedstawione żadne motywy działania uzależnionego. Ojciec niby próbuje rozwiązać problem, ale nie da się tego zrobić nie odnosząc się do przyczyny. W filmie za wszelką cenę próbuje się tak zrobić, przez co staje się on kompletnie nieautentyczny, zwłaszcza dla osób, które mają lub miały osobiście do czyninią z problemem uzależnień. Dialogi są słabe, miejscami żenujące. Próbują narzucić widzowi wizję uzależnionego jako osoby nieodpowiedzialnej, która z niewiadomych przyczyn szkodzi sobie i krzywdzi rodzinę. W dodatku uzależnia się wchodząc po kolei w coraz to cięższe narkotyki. Wizja jakby wyjęta z propagandowych podręczników lat 60 i 70 przedstawiających problem narkomanii jako wyłączną winę, wręcz zbrodnie, uzależnionego dla którego nie ma żadnego ratunku i którego można tylko ukarać. Przez to wszystko moim zdaniem film nie tylko słaby ale przede wszystkim szkodliwy, niepomagający ani osobom uzależnionym, ani ich bliskim. Utrwalający stereotypy i starających się zamieść problem pod dywan nieodpowiedzialnosci i totalnej bezmyślność uzależnionego, który bierze, ale sam właściwie nie wie dlaczego. Wygląda na to, że zdaniem autorów bierze jedynie po to by szkodzić. Nie tyle sobie co przede wszystkim innym. Absurd. Zdecydowanie nie polecam.
Kompletnie się nie zgadzam!!! Po pierwsze nikt nie obwinia syna. Po drugie przyczyną uzależnienia nie zawsze jest trauma, ciężka sytuacja rodzinna, odrzucenie i inne nieszczęścia tego świata. W większości przypadków pierwszą przyczyną jest: ciekawość, dostosowanie się do kolegów. I jest fajnie, a później jest jeszcze fajniej, świat taki piękny i prosty no i się wpada. Dla mnie film jest niezwykle wiarygodny, chociażby z tego powodu, że mam wśród bliskich znajomych i takiego ojca i takiego syna (dobra rodzina, o przyzwoitym statusie materialnym i społecznym). Ojciec walczył jak lew! I wygrali obaj.
Rzeczywiście w filmie nikt nikogo nie obwinia. I dobrze. Problem pokazany jest jednak całkowicie powierzchownie, bez próby zrozumienia jego głębi czy złożonych przyczyn, które się za nim kryją. Zarówno przyczyn uzależnienia syna, jak i skomplikowanej, typowo tragicznej sytuacji ojca. Niestety miałem wrażenie, że oglądam pełnometrażową wersje jakiegoś słabego serialu, który po raz kolejny klepie zsterotypizowany problem, w prymitywny sposób grając na emocjach widza za pomocą schematycznych scen i przekolorowanych dialogów. W filmie w żaden sposób nie próbuje się problemu zrozumieć czy próbować odnaleźć jego sedno; jedynie się nań wskazuje. Niestety nieumiejętnie i moim zdaniem zupełnie nieautentycznie, co mówię z perspektywy osoby walczącej o poprawę warunków terapii zarówno takich osób, jak i ich bliskich. Sugerowanie, że osoba uzależniona nie ma powodów dla ktorych bierze i robi to tylko dlatego że "wpadła" nie pomoga żadnej ze stron i jest zupełnie nieprawdziwe, zwłaszcza w kontekście tego, że w jednej ze scen sam tytułowy bohater mówi, że narkotyki są jego sposobem rozwiązywania problemów a nie ich sednem; w pozostałych scenach twardo utrzymuje, że nie wie dlaczego to robi i że bardzo żałuje. Nie mowie, że film jest całkiem bez sensu; muzyka jest na najwyzszym poziomie, jest też kilka scen, które można uznać za dobre i trafiające w problem (choćby jedna z nielicznych scen kłótni czy scena recytacji). Są to jednak rodzynki. Pozostałe sceny ujmują wszystko powierzchownie, pozostawiając niezaznajomionego z tematem widza w stereotypowym przekonaniu, że uzależnieni to ludzie upadli, którzy przede wszystkim krzywdzą swoich bliskich
"Pozostałe sceny ujmują wszystko powierzchownie, pozostawiając niezaznajomionego z tematem widza w stereotypowym przekonaniu, że uzależnieni to ludzie upadli, którzy przede wszystkim krzywdzą swoich bliskich" - myślisz, że ktokolwiek może tak pomyśleć po tym filmie. Zaskoczyło mnie to stwierdzenie. Ale może masz rację, że jak ktoś nie rozumie mechanizmu uzależnienia, to coś takiego przychodzi mu do głowy???
Mechanizm uzależnienia ludzie się tym zajmujący próbują zrozumieć od bardzo dawna. Niestety jest to na tyle złożone zjawisko, że nie sposób go wyjaśnić na poziomie ogólnikowym. Jeśli ktoś jednak myśli, że potrafi, to jest tak zaznajomiony z problemem, jak cały ten film
W książce, pt. "Uzależnienie od narkotyków. Podręcznik dla terapeutów" opisane są zarówno neurobiologiczne jak i psychologiczne mechanizmy uzależnienia. Wiele rzeczy, to teorie, ale sporo już nauka wie na ten temat. Jedna z przyczyn uzależnienia tkwi w traumie zaznanej w dzieciństwie, przede wszystkim w odrzuceniu. W przypadku bohatera filmu jest nim rozwód rodziców. Uzależniony nie jest terapeutą, więc nie zdiagnozuje przyczyn swej choroby. Nawet po leczeniu w ośrodku pacjenci wraz z terapeutami "dokopują się" wspólnie do przyczyn choroby /tzw. terapia pogłębiona/. Na dziś uważa się, ze 50% przyczyn, to czynnik genetyczny, a drugie 50%, to wpływ środowiska. Film powstał w oparciu o autobiograficzną książkę Davida Sheffa, również syn Sheffa - Nic - napisał swą autobiografię, pt. "Na głodzie. Moja historia walki z nałogiem". Ja nie polemizuję z treściami zawartymi w filmie z tej prostej przyczyny, że pan Sheff i jego syn wiedzą lepiej ode mnie co sami przeżyli. Gdyby jednak film był w 100% fikcją też dałbym mu wysoką ocenę ze względu na to, że problem uzależnienia przedstawia bardzo dobrze, zaś chorobę rodzin - współuzależnienie pokazuje w sposób rewelacyjny / to język ocen fw,, takie określenie tej choroby jest nieadekwatne i "zbyt radosne" w brzmieniu/. Co do narzucenia widzowi, że Nic, to: bezwiednie działający chłopak, że jest nieodpowiedzialny, to przecież tak właśnie jest!, Osoba uzależniona jest nieodpowiedzialna. Nie kontroluje swego życia. Nie bez przyczyny I krok w programie Narcotis Anonymous /Anonimowi Narkomani/ brzmi: "Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec uzależnienia, że straciliśmy kontrolę nad naszym życiem". Reasumując - nie podzielam Twej opinii, ale każdy ma prawo do własnej, do błędu i każdy też może, nieraz po długim po czasie, zmienić zdanie. Pozdrawiam.
So_What22 myślę, że jedna książka to trochę za mało, by uznać, że zna się już wszystkie mechanizmy uzależnienia. Badacze wciąż dyskutują na ten temat, ciągle pogłębiając nasza wiedzę i pokazując jak bardzo skomplikowane jest ten problem. Jak sam zauważyłeś większość to tylko teorie, bo uzależnienie jest bardzo zindywidualizowaną kwestią. Mimo tego widzę, że nie baczysz na to i bez żadnego wglądu w sprawę Nica stwierdzasz przyczynę jego problemu. Życzę Ci byś nigdy nie trafił na podobnie profesjonalnego lekarza, który po przeczytaniu jednej czy dwóch książek będzie próbował Cię leczyć, myśląc że opanował już całą niezbędną wiedzę. Stwierdzenie, że 50% problemu leży w genetyce a 50% to wpływ środowiska jest po prostu poniżej krytyki. Nie wiem skąd ta wiedza, jaki to miałby
być gen i kto wyliczył ten podział? Cały problem tego filmu polega właśnie na tym, że osobom nie znającym choroby, a co najwyżej jej pojedyncze przypadki, wydaje się że już wszystko wiedzą. Nie wiem jak ma się film do książki Sheffa i czy odzwierciedla ją choćby w małym stopniu, ale znów wnioskowanie z jednego przypadku na całą złożoność problemu jest zwyczajnie niepoważne i wysoce nieprofesjonalne. Uzależnienie to choroba, a nie wybór. Powiedzenie, że uzależniony jest za nią
odpowiedzialny to jak powiedzenie chóremu na raka, że to jego wina, bo wdychal smog czy jadł konserwanty... Nie pomaga to rozwiązać problemu, a wręcz go pogłębia utrzymując zstereotypizowany obraz i to samo robi ten film
Książka, o której wspomniałem podaje to, o czym pisałem. Patrząc (książka jest on line, wraz z przypisami) na bibliografie wnioskuję, że autorzy wspomnianej przeze mnie książki napisali ją w oparciu o kilkadziesiąt /jeśli nie więcej- nie liczyłem/ źródeł, które pojawiały się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Mam wrażenie, że krytykujesz książkę, której... nie czytałeś. To tyle, nie mam już nic do dodania.
Właśnie film doskonale pokazuje problem uzależnienia. Najpierw poczytaj sobie o metamfetaminie, a potem krytykuj. To jest tak silny narkotyk, że w wielu przypadkach jednorazowe zażycie staje się niebezpieczne. Prawdziwa zmora Amerykańskiej młodzieży (nie koks, ani tym bardziej hera). I właśnie taki wypicowany chłopaczek, wrażliwiec, łatwo z ciekawosci może w taki nałóg wpaść.