Chyba najgorszy film LGBT jaki w życiu widziałem (a nie mało już widziałem). Jednak nie chyba, tylko na pewno... Cała prawie 2-godzinna akcja toczy się w jednym hotelowym pokoju. Dosłownie nie ma ani 1 kadru spoza tamtego miejsca... Zresztą "toczy się" to na wyrost powiedziane... raczej ślamazarzy się niemiłosiernie... Mamy tutaj tylko 2 bohaterów, a o ich aktorstwie lepiej nie wspominać. Może tylko napiszę, że teraz już wiem co to znaczy "aktor" klasy C lub nawet D. Ci ludzie w ogóle nie powinni stać przed kamerą i udawać, że odgrywają jakiekolwiek role. Absolutna amatorka i kompletna strata czasu. Oglądając tę produkcję ogarnęła mnie totalna żałość i wstyd za kinematografię LGBT, która dopuściła do wypuszczenia takiego gniota. Zdecydowanie nie polecam, wszyscy zapomnijmy, że to kiedykolwiek powstało!
O ile dobrze kojarzę, to jeden pan został z żoną, drugi znalazł sobie boya hotelowego i razem urządzali piknik. Widziałam to na jakimś festiwalu. Faktycznie wyjątkowo dłużący się film.
Ty mówiłaś o scenie, gdy Coop wychodzi a on zostaje z boyem w pokoju.. Potem jest jeszcze jedna scena piknik rodzinny? Wiele lat później :) Widziałas?? Całkowicie zmienia odbiór filmu :) a po niej w zasadzie kolejna, oni przebrani skaczą na łóżku - ale to już scena z przeszłości :)
Ale napisałam, że robią piknik, doczytaj :) i na tym pikniku był chyba ten boy hotelowy, ale tego pewna nie jestem.
Okazało się, że mam ten film. Pewnie nie widziałam go na festiwalu, tylko dostałam służbowo. Ok, scena na końcu jest taka, że przy stole stoją boy i żona Coopera, on sam i Lewis siedzą na ławce, panowie się cmokaja i idą do stołu. Cooper obejmuje żonę, a Lewis chłopaka. Napisy, a w trakcie scena skakania po łóżku w pelerynach. To wszystko :)
O kurcze, masz rację, nie poznałam boya :) ale cieszę się, że tu trafiłam na Twój komentarz, bo teraz po tej scenie dużo bardziej podoba mi się zakończenie :) myślę, że uzdrowili w końcu swoje relacje, wyszli z tego zamkniętego pokoju, i nauczyli się cieszyć życiem przez resztę z 365 dni :)
Czy ja wiem... Znaczy Lewis tak, odzyskał swoją radość życia, ale Cooper się tylko mocniej wbił w niechciane schematy. Nie oglądałam teraz tego w całości, ale o ile pamiętam, Cooper chciał rzucić żonę dla Lewisa, ale ten się nie zgodził. I słusznie zrobił, bo to nie była przyjaźń, tylko trzymanie w zapasie. Cooper sobie żył, chyba szczęśliwie, a Lewis na niego czekał. W końcu się z tego wyrwał i ułożył sobie życie.
Sama treść filmu jest ciekawa, realizacja kuleje. Przypomina mi bardzo jeden z moich ulubionych filmów - Same Time, Next Year - polecam, treść podobna, ale w wersji hetero i rozmowy jakieś ciekawsze :)