Podchodziłem do tej produkcji z dużym dystansem. Amerykańskie remaki europejskich produkcji nigdy nie wychodziły za dobrze (np. duńskie Winni, czy francuskie Nietykalni). Idąc tym doświadczeniem liczyłem się z kolejnym nieudanym odgrzewanym kotletem. I muszę przyznać, że się myliłem i to jak bardzo. Oglądając pierwowzór - Mężczyznę imieniem Ove - miałem wrażenie, że aktor grający główna postać jest wręcz idealny, nikt inny nie pasuje do tej roli prócz niego. Zgorzkniałego tetryka zagrał wręcz idealnie. O ile tamten obraz mnie wciągnął za sprawą dobrej gry aktorskiej jednego aktora, o tyle Mężczyzna imieniem Otto również całą fabułą mnie pochłonął. W tej produkcji również na pierwszy plan wychodzi gra aktorska, jednak nie jednego aktora, ale wszystkich. Cała obsada została ciekawie dobrana, a aktorzy zagrali naprawdę wyraziste postacie - zapamiętywalne. Oczywiście króluje niezawodny Tom Hanks - szczerze, myślałem że nie dorówna Rolfowi z oryginału, ale teraz uważam, że spokojnie mu dorównał, a może nawet przebił. Naprawdę rewelacyjna rola Toma - skradł show. Pozostali bohaterzy również wyraziści i charyzmatyczni, dzięki bardzo dobrej grze. Fabuła rozwija się powoli, ciekawie prowadzona, nie ma wahań typu lepsze-gorsze momenty. Miejscami jest śmiesznie, miejscami nostalgicznie, tak jak powinno być. Oglądając filmy późnym wieczorem, przed spaniem, część z nich, a nawet większa część z nich jest takim typowym usypiaczem. W tym przypadku jest odwrotnie. Emocji było tyle, ze jeszcze długo po seansie nie mogłem zasnąć. Szkoda, że to tylko taka jednorazowa produkcja, bez żadnych możliwych kontynuacji. Zdecydowanie polecam, jak dla mnie jest to chyba jeden z lepszych filmów 2022 roki i to na dodatek remake ! 8/10