Był dobry "Mężczyzna imieniem Ove" , to scenarzysta David Magee postanowiono go "poprawić" wciskając bezpłodną ideologię gendermarksizmu do filmu z dobrze grającym Henksem, ukrywając przed widzem, że ta ideologia niesie za sobą nieszczęścia ludzi, którzy po okaleczeniu się w 60% przypadków popełniają samobójstwa i to w krajach "liberalnych", kto głupi to da się nabrać na tą bezpłodną socjotechnikę, ale wyszedł im gniot.