Po przeczytaniu kilku postów widzę, że film nie może być do końca zrozumiany bez uprzedniego "przygotowania". Sam nie wszystko do końca zrozumiałem, ale po egzaminie z filozofii indyjskiej, z której to wiedza wiele w filmie rozjaśnia dużo bardziej go doceniłem. Nie należy również zapominać o Eliadem - religioznawcy którego książka służy za kanwę filmu. Mam nadzieję, że wszyscy zawiedzeni filmem znajdą czas na poznanie prac Eliadego i ponownie dadzą szansę filmowi.
Prawdopodobnie masz rację: erudycja zawsze pomaga w analizie i interpretacji dzieła. Ale czy naprawdę konieczna jest taka ezoteryka, aby zrozumieć film? Dla mnie zakrawa nieco o pretensjonalność. Wolę zatem kino np. takie jak robił Kieślowski: prosty temat, który każdy potrafi zrozumieć i jakoś przeżyć, a od wiedzy zależy ile "alchemicznych prawd" z tego wyciągnie. A ten film zupełnie niezły, choć nieco sztuczny. Jak dla mnie:) Pozdrawiam.