Jest to trochę "zamknięte koło", bo nad wszystkim jest Bóg, więc można wszystko i wobec każdego. Taki mechanizm, występuje nie tylko w ekstremistycznym islamie, byli "tacy Europejczycy", którzy uważali, że zabijając, paląc na stosach itp. zapewniają swoim ofiarom możliwość "zbawienia", ocalenia duchowego.
Europa nie jest przygotowana na fanatyzm islamski (Ahmed) i nie potrafi pojąć o co w nim chodzi. Łatwiej o niczym nieuzasadnioną nienawiść niż o wiedzę.
Każdy zdrowo myślący człowiek nie jest przygotowany na jakikolwiek fanatyzm. Może rozumieć mechanizm jego powstawania, ale emocjonalnie jest to nie do pojęcia.
Nic dodać. Twoje zdanie można by ująć w ramkę lub zapisać tłustym drukiem. Fanatycy, a szczególnie tacy jak "Ahmed", są bardziej niebezpieczni niż np. narkomani. Mogą być szczęśliwi gdy giną (... żaden zdrowo myślący...), a jednocześnie myślą, kłamią, dopuszczają się wszelkiego rodzaju oszustw i przestępstw. Oni są pod wpływem tego co znosi absolutnie wszystko - MISJI od Boga i co za tym idzie życia w takim czy innym raju = umierając nie umierają = brak strachu przed śmiercią. Jak sobie pomyślę, że to właśnie Europa (i Stany) stworzyły to zjawisko w skali globalnej (np. pomoc Chomeiniemu, uzbrojenie Iraku, zaniechanie rozpadu Iraku, zdemolowanie Afryki Płn. (tylko Tunezja z tego jakoś wyszła) i Syrii (= wsparcie "sił demokratycznych"). Można by się cofać do kolonializmu i zaniechania istotnej likwidacji Imperium Osmańskiego (Wlk. Brytania=ropa naftowa=tak powstał Irak) a nieutworzenie państwa Kurdów (miało powstać po I wojnie światowej tak jak Polska i inne (było to w 100% możliwe) i można by wyliczać. To jak prawo fizyki o akcji i reakcji.