... Clint wjeżdża w zabudowany na rumaku, wchodzi do saloonuu, zamawia halbe whiskey, odpala trzech typów z colta i dyma największą szprychę stąd do Missisipi w stodole... Poezja!
dzisiaj cos takiego by nie przeszło, zaraz by sie feministki i betaorbiterzy odezwali, ze to promocja kultury gwałtu i "toksycznej męskosci"
To raczej toksyczna kobiecość. Wyrażenie swoich potrzeb za pomocą idiotycznego zachowania, zostało tu dobrze odczytana przez Clinta. Dostała, to o co się prosiła, w sposób jak najbardziej zgodny z naturą, co ją jak widzieliśmy, uspokoiło ją i pozbawiło toksyny. Pomógł kobiecie :)
To była właśnie najsłabsza część filmu, techniczne efekty były żałosne, sztuczne, niestety nie przetrwały próby czasu. Żenada. Dobrze że film się rozkręcił, i później poszły konie po betonie. Eastwood pokazał coś więcej niż mogliśmy się spodziewać, okazało się że to nie tylko western, to raczej tylko sceneria westernu pod którą ukrył się dreszczowiec. Nieznajomy jezdziec jako duch zabitego szeryfa? A może nieznajomy jezdziec jako sumienie mieszkańców miasteczka? Elementy horroru, gdy na tle płomieni Eastwood biczuje bandytę. Podsumowując czym dalej w las tym lepiej, już nie jest żenująco, jest coraz bardziej brutalnie z elementami mistycznymi. Świetne kino a to był początek Eastwooda reżysera.