Zamiast mu dodawać otuchy, jakoś wspierać go w dążeniu do osiągnięcia sprawności, to dawała mu do zrozumienia, że to wszystko nie ma sensu, bo dla niej to już nie jest tamten mężczyzna. Głupia egoistka;/
a ja ją trochę rozumiem. przecież w Seattle lekarze wyuczyli go tylko powierzchownych odruchów, tak naprawdę nie umiał spontanicznie okazywać swoich uczuć :)