Naprawdę nie trzeba oglądać całego filmu.
Wystarczy ostatnie 15 minut. Wtedy Betty Davis przeistacza się w demoniczną Lady Makbet. Robi to udanie, więc film zdobywa ode mnie jedną gwiazdkę więcej.
Pozostały czas, to kompletna nuda.
Scenariusz bez sensu.
Facet nie chce zainwestować kasy w przetwórnię bawełny, bo...
szwagrowie wspólnicy mają zamiar płacić niskie stawki godzinowe robotnikom. (SIC!)
Hollywood skręca w lewo, socjalizuje i zaczyna się troskać losem najemnych robotników?
Troska się głupio.
Lepiej aby pracownicy najemni pozostawali w ogóle bez pracy niż mieli możliwość jej podjęcia nawet za niską stawkę? Myślenie wyjątkowo głupie.
I tak toczy się ten film.
Żona i jej bracia chcą inwestować, a mąż nie chce.
Podkreślę. Chodzi o zainwestowanie w całkowicie legalne przedsięwzięcie. Mąż ma jednak muchy w nosie.