Dziś zobaczyłem ten film na Polsacie i od razu mi się przypomniało jak miałem go nagranego na kasecie. Szczerze mówiąc... bardziej podobała mi się jakość z kaset na 22" telewizorze niż teraz ta bez żadnych błędów i przeskakiwań klatek na 40". Film nasuwa dużo wspomnień, ale czy oprócz tego jest w jakiś sposób wartościowy? Muszę przyznać, że muzyka w tym filmie to kawał dobrej roboty, ale oprócz tego to-film o małpie, która kradnie- nie jest ambitnym pomysłem. No i motyw zaniedbującego ojca- czy istnieje film familijny produkcji amerykańskiej bez tego wątku? Wszystko w tym filmie jest takie oczywiste, aż nudne.
Uważam, że oprócz przywoływanych wspomnień, to za dużo nic więcej nie daje, choć gra aktorska nie jest na najniższym poziomie, a jak już wyżej wspomniana muzyka- na bardzo dobrym to dlatego uważam, że ocena 4/10 jest w miarę adekwatną.