Mały Wielki Człowiek

Little Big Man
1970
7,9 10 tys. ocen
7,9 10 1 10479
7,8 13 krytyków
Mały Wielki Człowiek
powrót do forum filmu Mały Wielki Człowiek

Little Big Horn

ocenił(a) film na 8

Film ów to majstersztyk, a przy tym...dziwny niezwykle. Nie jest gatunkowo innowacyjny. Antywesterny to wcześniej Peckinpah, dla mnie także znacznie Leone. Mały wielki człowiek jest jednak kwintesencja tegoż. Trudno nazwać ów gatunek pomieszaniem komedii z dramatem, albowiem sceny mordów są zbyt sugestywne. Śmieję się w wielu momentach, bo dialogi są wspaniale skrojone i Hoffman w swej najlepszej roli! Może "komedia" obecnie nabrało wydźwięku banalnej historyjki, więc unikałabym określania owego dzieła tym mianem. To raczej wyśmianie ludzkich cech i pokazanie że nie wszystko jest takim jak się wydaje.
To nie jest film o odwadze, honorze czy bohaterach. Jack zmienia front, w zależności od sytuacji, a Custer tu nie tylko jest przedstawiony jako człowiek szczerze nienawidzący Indian...ale...ucharakteryzowany wręcz na Don Kichota (brawo!).
Jest scena ludobójstwa, dokonanego w wiosce...a następnie rozkaz Custera zabicia koni. Nagle radosna muzyka cichnie, podobnie jak odgłosy wystrzałów, zostaje kurz i ta sama wrzawa.. ale już bez dźwięku... niesamowita scena, która chciałabym ujrzeć w kinie.
Uwielbiam ów obraz także za zerowy patetyzm. To w dużej mierze opowieść o ludobójstwie własnie. A zrobiona w stylu tak bardzo nieamerykańskim. Widzowi nie zwraca się uwagi na jakieś elementy. Sam musi ujrzeć tragizm sytuacji, a wplecenie w niego dużej dozy humoru znacznie utrudnia to . Jest zdanie kiedy Crabb mówi iż jego nieprzyjaciel uratował mu życie, zabijając jego najlepszego przyjaciela. I gdybym miała wybrać jedno sformułowanie , będące kwintesencją obrazu, byłoby to właśnie to. Pokazuje bowiem ogromny paradox życia, który tak świetnie ten film przedstawia. Podobnie jak wówczas gdy mówi że nie rozumie dlaczego Amerykanie tak dumni byli ze zwycięstw, w tak nierównej walce, czyli mając broń palną. Odczuwa się po prostu głupotę "zwycięzców" w tym momencie. Ciekawe że dało się to wyrazić w jednym zdaniu (piszę o tym, bo ostatnio byłam na Ostatnim samuraju...i mimo że cały film jest właściwie o tym... nie da się tak wyraźnie odczuć nonsensu wynalazku prochu).
Jeszcze wspomnieć o scenie gdy Wódz odchodzi umrzeć...:):):)...zapewne najsłynniejsza z całego filmu :) Perfekcja! Niewiele jest filmów tak do końca idealnych, nie mających zbędnych scen, nie zawierających niepotrzebnych słów. Obok Okna na podwórze teraz tylko ten przychodzi mi na myśl. Bowiem bez znaczenia na upodobania, nikt nie może mu nic zarzucić.