Witam,
Widziałem ten film wiele lat temu, jeszcze za małolata. Teraz wyszła nowa część i mimo że jako nie jestem fanem bezmyślnej bieganiny wszyscy moim znajomi oglądają no to też zobaczę, najpierw jednak postanowiłem przypomnieć sobie najlepszą część trylogii.
Orany.
Wydaje mi się że nie jestem już z tego pokolenia - urodziłem się blisko dekadę po produkcji tego filmu i mimo że jestem zapalonym miłośnikiem post-apo to tutaj bardzo się zawiodłem. Niezmiernie cieszę się że np twórcy Fallouta nie przejeli za dużo z tego filmu.
Od początku do końca jesteśmy rzucani w kino akcji z jumpscare'ami rodem z najsłabszych horrorów bez pomysłu. Potem homoseksualista jeżdzący na motorze w spodniach bez pośladków (!!!!) i jego furia. W filmie mamy pełno niepotrzebnych, nic nie wnoszących scen, jak spoglądanie ponowne czy na bank nabój do strzelby wciąż w niej jest, przez długie ujęcia na uśmiechniętą mordę pilota żyrokoptera aż po nelsona na homoseksualiście. Ludzie broniący pól naftowych mają kusze i łuki bloczkowe które swobodnie powinny strzelać na 80m - jednakowoż gdy dochodzi do wymiany zdań między hersztem gangu a koczownikami wszyscy w ciszy słuchają zamiast się bronić, pomimo tak wielkiej przewagi.
No i ten wzięty znikąd zdziczały chłopiec, koczownicy go przygarnąć tydzień wcześniej jeśli jeszcze do tej pory nie dali rady mu stworzyć tego pięknego śnieżnobiałego stroju.
Czy nikt tego nie dostrzega ? Takie rzeczy są zabawne w KungFury bo taki był zamysł, tutaj są... kiepskie. Oczywiście można powiedzieć "oh jej ten piękny kicz lat 80" ale trzeba sobie zadać pytanie gdzie kończy się suwerenna opinia a zaczyna trend.
Spodziewam się że Fury Road będzie jeszcze gorsze, jeszcze mniej sensu, jeszcze więcej wybuchów i "wartkiej akcji". Smacznego.