Przez większość filmu wiało nudą. Były w sumie chyba tylko trzy sceny, które sugerowałyby jakieś drugie dno [uwaga, spoilery]--------> 1. Kiedy Trevor tłumaczy, dlaczego dostosowanie się do reguł byłoby wg niego nieuczciwością, 2. Kiedy patrzy przez szybę na rodzinę manekinów, 3. Kiedy obserwuje śpiące dzieci. <--------[koniec spoilerów]. Reszta to w zasadzie "kilka dni z życia przeciętnego skina". Na filmwebie zobaczyłam, że film jest stosunkowo krótki - 73 minuty, ale mi wydawało się, że trwał ze trzy godziny. Dłużył mi się niemiłosiernie. W zasadzie jedyną rzeczą, dla której ewentualnie byłoby warto go obejrzeć jest rola Tima Rotha. Chociaż i tak patrząc na niego jakoś nie bardzo mogłam uwierzyć, że postać, którą gra jest rok ode mnie młodsza.
dokładnie... jedyne, co przychodzi na myśl po obejrzeniu tego filmu to 'wtf?'. może jestem zbyt głupia, żeby dojrzeć w tym ukryty sens, może zbyt nieuważnie oglądałam film - ale według mnie był praktycznie o niczym i nic nie wnosi. ot, historia i po historii. może ma specyficzny klimat, ale to zbyt wiele mu nie daje. spodziewałam się czegoś więcej po roth'u. ;)